Najpierw widzisz te plastikowe łapki na muchy w pudełku i myślisz „No chyba żart. Co ten Alexander znowu wymyślił”, a chwilę potem już przekrzykujesz się z przeciwnikami i machacie tymi packami jak opętani. Przed Wami imprezowo-familijna gra słowna, która na pewno spodoba się wszystkim fanom „Gorącego Ziemniaka”.
Polski wydawca niskobudżetowych gier, Alexander, pod koniec ubiegłego roku wypuścił serię planszówek, które już na pierwszy rzut oka prezentują się lepiej jakościowo od poprzednich. Ten skok pociągnął za sobą nieco wyższą cenę, ale w ogólnym rozrachunku i tak mówimy o pozycjach poniżej 60 zł.
„Moje na górze” to jedna z gier, które najbardziej przypadły nam do gustu z nowości. Jest to dynamiczna gra słowna o zasadach bardzo zbliżonych do świetnego „Gorącego ziemniaka”. Wszyscy gracze równocześnie podają skojarzenia pasujące do danej kategorii, przyklepując za każdym razem specjalne pole swoją „łapką”. Jeden z graczy pełni rolę sędzi, którzy w tajemnicy pilnuje czasu. Gdy ten się skończy, wygrywa osoba, której łapka znajduje się na górze.
Moje na górze – co w pudełku?
Na rynku dostępnych jest kilka edycji tej gry. Do nas trafił najbardziej rozbudowany wariant – Exclusive. Podobnie jak w przypadku „Gorącego Ziemniaka” czy innych gier Alexandra, wersje różnią się liczbą elementów dla graczy (np. wersja Mini za ok. 10 zł, ma tylko 3 pionki i 3 łapki) i liczbą kart. Edycja Exclusive ma aż 8 pionków i taką samą liczbę łapek w różnych kolorach. Początkowo obawiałam się jak plastikowe łapki przetrwają Fun Fest, ale były wyginane i mocno eksploatowane przez dzieci, a i tak nic im się nie stało.
Poza planszą na 9 pól, klepsydrą, dzwonkiem, kością o ściankach w trzech i tekturową podkładką pod łapki, w pudełku znajdziemy jeszcze 220 kart pytań. Na każdej karcie znajdują się 3 pytania, co daje nam w sumie zawrotną liczbę 660 pytań! O regrywalność zupełnie nie powinniśmy się tutaj martwić. Średnio na partię przejedziecie może z 20-30 pytań.
A jakie pytania występują w „Moje na górze”? Najróżniejsze. Są to dość wąskie kategorie, ale pozwalające na podanie przynajmniej kilku odpowiedzi np. „Co zamykamy?”, albo „Gdzie jest bardzo zimno”?, lub „Przez jakie miasta płynie Wisła?”. Są to pojęcia z szeroko pojętej wiedzy ogólnej, kultury, historii, geografii i sportu, ale nierzadko również z pogranicza abstrakcji np. „Co może być inspiracją dla pisarza?”.
Moje na górze – zasady gry
Na początku losowo wyznaczamy sędzię, który przez pierwszą rundę będzie sprawował pieczę nad zabawą. Otrzymuje on zasłonkę, za którą stawia klepsydrę oraz dzwoneczek. Następnie pobiera kartę pytania, rzuca kością i odczytuje wskazane pytanie. Pozostali gracze trzymają w dłoniach po jednej łapce.
Gdy sędzia skończy czytać pytanie, obraca klepsydrę. Teraz pozostali gracze na wyścigi starają się podać prawidłowe, niepowtarzające się odpowiedzi. Przy każdej odpowiedzi kładą oni swoją łapkę na wspólnym, okrągłym żetonie. Co odpowiedź łapkę przesuwa się z dołu stosu na wierzch.
Gdy sędzia zauważy, że piasek w klepsydrze się przesypał, uderza w dzwonek. Osoba, której łapka znajdowała się w tym momencie na górze, otrzymuje punkt – przesuwa się na planszy o jedno pole do przodu.
W kolejnej rundzie rolę sędzi pełni następny gracz. Zabawa kończy się, gdy któryś z graczy dotrze do mety.
Moje na górze – wrażenia z gry
Wszyscy, którym pokazywaliśmy tę grę na początku podchodzili do niej bardzo nieufnie, w najlepszym wypadku mocno podśmiechując się z tak nietypowego akcesorium jak własnie łapki na muchy. Ale w praktyce szybko okazywało się, że ten gadżet ma sens. Po pierwsze używanie łapek sprawia, że gra jest bezbolesna. Wyobrażacie sobie, co by było, gdybyśmy musieli klepać się po dłoniach? Można by się pozabijać :D Tymczasem łapki są wygodne w użyciu, lekkie i nikomu nie zrobią krzywdy. Po drugie zaś dzięki nim gra się wyróżnia.
Pytań jest cała masa, a ich przekrój jest ogromny. Rodzice mogą grać z dziećmi, znajomi ze znajomymi, nawet obcy ludzie będą się tutaj świetnie bawić. Przede wszystkim dlatego, że w tej grze nie liczy się wiedza stricte szkolna, a bardziej życiowa. „Moje na górze” nagradza za elokwencję (w końcu sztuką jest wymienić w stresie tak oczywiste rzeczy jak „do czego może służyć szczotka?”), ale także spryt. Ponieważ poza sędzią nikt nie widzi klepsydry, nie wiadomo kiedy skończy się czas. Dlatego w przypadku co trudniejszych pytań, można wstrzymać się z odpowiedzią „do ostatniej sekundy”, by tuż przed dzwonkiem podać hasło i przykryć stos swoją łapką. Oczywiście do tej strategii trzeba mieć też farta, ale warto próbować.
„Moje na górze” ma wszystko to, co najfajniejsze gry słowne – momenty przyćmiewające umysł, zdrową rywalizację, adrenalinę związaną z walką z czasem i przeciwnikami, proste do wytłumaczenia zasady, szybkie tempo, ciekawe kategorie. Bardzo dobrze działa w maksymalnym gronie (choć wtedy czas gry się wydłuża), ale całkiem nieźle nawet w trzy osoby.
Jedyne co można grze zarzucić to to, że jest naprawdę bardzo podobna do „Gorącego Ziemniaka”. Tam przerzucaliśmy się pluszakiem, tutaj przyklepujemy łapkami aż skończy się czas. Tam osoba, która została z ziemniakiem w dłoniach przegrywała, tutaj z kolei osoba z łapką na wierzchu stosu wygrywa. Pytania zaś i ogólna koncepcja są w zasadzie bliźniacze, dlatego jeżeli „Gorący Ziemniak” się już Wam znudził, to nie jestem przekonana, czy „Moje na Górze” byłoby dobrą alternatywą. Myślę, że prędzej ucieszą się z tej gry osoby, które tamtej produkcji nie znają.
Nie każdemu może też przypaść do gustu rola sędziego, który jakby nie patrzeć jest wykluczany na moment z zabawy. Ten aspekt można by przecież załatwić w inny sposób np. losowym minutnikiem, w rodzaju bomby z „Tik-Tak Bum”.
Moje na górze - Ocena końcowa
-
8/10
-
9/10
-
8/10
-
8/10
-
8/10
Moje na górze - Podsumowanie
Dynamiczna gra słowna mocno inspirowana „Gorącym Ziemniakiem”. Świetna na wszelakie imprezy i nie wymagająca specjalistycznej wiedzy. Dobra zarówno dla rodzin z dziećmi jak i dla grona samych dorosłych.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz rywalizację
- lubisz gry słowne
- szukasz gry na 8 osób
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz, gdy jeden z graczy jest co rundę wykluczany z zabawy (rola sędziego)
- nie podobał Ci się „Gorący Ziemniak” lub nie lubisz gier słownych
- nie lubisz gier pod presją czasu
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Alexander