„Cytaty”
W maju wydano w Polsce aż dwie gry z tym samym motywem. Pierwszą, „Miodek” od Awaken Realms Lite, mieliście już okazję u nas zobaczyć. Gra miała fenomenalną oprawę wizualną i leciutką mechanikę – zdecydowanie bardziej pod dzieci lub początkujących niż ogranych graczy. Tym razem na tapetę wzięliśmy twór GrAlutki, czyli wideorecenzentki gier planszowych wydany dzięki wydawnictwie Zielona Sowa. Jest to już drugi tytuł Alicji i ponownie jest on kierowany raczej w stronę młodszych graczy lub rodzin ogrywających gry wspólnie z maluchami.
Temat został potraktowany bardzo podobnie: tu także zarządzamy pszczołami, które lecą do kwiatów i zbierają miód, aczkolwiek porównując obydwie gry od razu widać, że „Miód” jest bardziej logiczny i mniej polegający na szczęściu, a jednocześnie bardziej wyścigowy – choć paradoksalnie mniej dynamiczny.
Miód – na czym polega gra?
Każdy z graczy dysponuje dwoma ulami: małym, który mieści 4 żetony pojedynczych kwiatów i średnim, który do zapełnienia wymaga 4 zestawów kwiatów (po 2 w tym samym kolorze), a także trzema startowymi robotnicami. Co rundę dobiera się na rękę losowo 3 karty, które w całości będą musiały być zagrane. W swojej turze gracz wybiera jedną z kart z ręki i decyduje w jaki sposób ją zagra (dyspozycja jest jawna, ale wartość karty jest zawsze zakryta do momentu, aż wszyscy nie wykorzystają każdej z trzech kart). Obowiązkowo należy wykorzystać każdy z trzech sposobów.
Jeżeli zagramy kartę jako symbol kwiatów to w kolejnej fazie podlicza się wszystkie zagrane w ten sposób karty graczy, sumuje ich symbole i przerzuca odpowiednią ilość żetonów na łąkę (żetony są dwustronne: po jednej – miód, po drugiej – kwiatek).
Jeżeli zagramy kartę jako pszczoły, to w drugiej fazie kolejno każdy z graczy zabiera z łąki i układa na jednej pszczole z ów karty wybrany kwiatek. Pszczoły z żetonami następnie umieszcza się po lewej stronie swojego rzędu pszczół wracających do uli.
Ostatnia możliwość to zagranie karty jako przelotu (symbol plastrów miodu). W zależności od liczby plastrów akcja ta pozwala przenieść żetony kwiatów z jednej pszczoły na następną itd. w kierunku ula (lub odwrotnym, co będzie czasem też miało sens). Oczywiście, nie można położyć żetonów na kartach pszczół, które już są zajęte innymi żetonami. Na końcu każdej rundy pszczoła znajdująca się najbliżej ula wykonuje darmowy przelot!
Celem gry jest jak najszybsze zapełnienie swoich obydwu uli. Twist polega na tym, że w niektórych ulach (np. średnim) kwiaty zamieniają się w miód tylko, jeżeli równocześnie przeniesiemy do niego żetony jednego koloru. Średni ul wymaga 2 kwiatków, a duży, używany w trybie zaawansowanym aż trzech. Punkty na koniec przyznawane są także za każde 3 i 2 żetony jednego koloru, które nie znalazły się w ulu. W wariancie zaawansowanym ponadto wykorzystujemy też żetony bonusowe, które nagradzają dodatkowymi punktami za pierwsze i drugie miejsce w szybkości zapełnienia każdego z czterech uli.
Miód – mocne strony gry
Bardzo podoba mi się symulacyjne podejście do mechaniki. Widać, że autorka chciała jak najlepiej pokazać proces wytwarzania miodu. Mamy zatem coś w rodzaju zapylania łąki, wysyłania pszczół po nektar, przenoszenia nektaru i ostatecznie przetwarzanie nektaru kwiatowego na miodek. Rzadko kiedy w grach te zależności znane nam dobrze z prawdziwego życia są wykorzystywane w tak sprytny sposób.
Bez wątpienia też gra pozwala rozruszać szare komórki. Trzeba uważnie rozplanować jak wykorzystamy każdą kartę, próbując też niejako odgadnąć intencje rywali. Jeżeli damy np. 2 kwiatki na łąkę, ale tylko 1 na pszczołę może się okazać, że po podliczeniu symboli, jakie dali inni gracze, nie starczy dla nas 2 żetonów i wtedy pszczoła będzie tylko w połowie „zajęta”. Oczywiście nie musi być to problemem, bo wiele zależy od tego też jak zaplanujemy sobie przeloty i czy uzupełniamy mały czy większy ul. No właśnie – duże ule! Nie lada sztuką jest takie zaplanowanie ruchów, by w jednej turze przerzucić do ula trzy żetony jednego koloru! Musimy mieć zarówno kartę z 3 pszczółkami jak i położone na niej 3 takie same kwiatki. Jedno jest pewne – losowo przydzielając karty do akcji daleko nie zajedziemy.
Równocześnie zasady nie są skomplikowane (choć po objętości instrukcji można by podejrzewać co innego), przez co gra rzeczywiście nadaje się dla 6-latków. Można ją świetnie wykorzystać do nauki liczenia i analizowania sytuacji. „Miód” dobrze się także skaluje – liczba graczy nie wpływa na jakość zabawy.
Miód – co jeszcze warto wiedzieć?
Za oprawę wizualną gry odpowiada Katarzyna Fic. Ilustracje są jak żywcem wyjęte z książeczek dla dzieci – nie silą się na realizm, są kolorowe ale skromne. Po prostu nikt nie powinien mieć złudzeń, że jest to pozycja kierowana dla innej grupy odbiorców (co swoją drogą „Miodek” właśnie tak „brzydko” przekłamuje udając tytuł dla dorosłych). Choć absolutnie nie ma tu mowy o takiej furorze, jaką wywołały ilustracje do „Miodku” to uważam, że oprawa graficzna także może znaleźć swoich amatorów. Krzywdzące stały się jednak białe obwódki kart, które zawsze wywołują wrażenie „taniości” produktu i zaburzają doświadczenia estetyczne. Z drugiej strony obie pozycje dzieli kilkadziesiąt zł różnicy, więc cóż – wszystko ma swoją cenę.
Pomimo fajniejszej na papierze mechaniki, „Miód” GrAlutki w praktyce nas jakoś nie wciągnął. Niby jest tu pewna atmosfera wyścigu, bo staramy się jak najlepiej przeprowadzić nektar do uli zanim zrobią to inni, ale rozgrywka nie jest zbyt szybka – każdy musi się namyślić, popatrzeć jak wygląda sytuacja u rywali itd. Nie zrozumcie mnie źle – to dobrze zaprojektowana gra, bo to po prostu widać już po jednej partii, ale – przynajmniej w gronie samych dorosłych – nie jest wielce emocjonująca. Ma spokojne tempo, w przypadku trybu zaawansowanego nawet odrobinę się dłuży, ale nikt nie ma tu rumieńców na twarzy od kombinowania ani też nikt nie skacze pod sufit, gdy wygrywa.
Czy jest to wada? Dla mnie – trochę tak, dla innych – nie sądzę. Jako recenzent, ale przede wszystkim jako fan gier wszelakich tak już mam, że od absolutnie każdej gry, jaka przechodzi mi przez ręce oczekuję efektu wow. Czegoś nietuzinkowego. Czegoś, co będzie mnie ciągle skłaniało do powrotu, mimo nawału obowiązków i stale powiększającej się kolekcji tytułów. W „Miodzie” nie znalazłam dla siebie zbyt wiele, ale nie oznacza to, że Wy też nie znajdziecie.
Miód – Podsumowanie
Tak jak napisałam na początku – widzę tu potencjał na granie z dziećmi, takie uczciwe, bez folgowania im. Wykorzystanie sytuacji, by nauczyć pociechy spostrzegawczości i planowania pod przykrywką zabawy. To dobrze skrojona gra logiczna, która ma szansę spodobać się zwłaszcza dzieciakom z uwagi na kolorową oprawę oraz proste, acz niegłupie zasady.
Odbiór tej gry w gronie dorosłych zależeć będzie głównie od ich oczekiwań i preferencji. Jeżeli macie ograniczony budżet, lubicie spokojne tempo i nie macie wielkiego doświadczenia w planszówkach to możecie się na ten tytuł skusić. Jednak jeżeli „gracie oczami”, zależy Wam na większej dynamice, a kasa nie stanowi problemu – na Waszym miejscu skłaniałabym się ku „Miodkowi”. Przynajmniej jeżeli chodzi o gry z pszczelą tematyką.
Miód - Ocena końcowa
-
6/10
-
6/10
-
5/10
-
6/10
-
8/10
Miód - Podsumowanie
Nas nie zachwycił, ale doceniliśmy przemyślaną mechanikę fajnie oddającą cykl produkcji miodu. Dobra opcja głównie do grania z dziećmi, ale raczej z tymi, które potrafią spokojnie usiedzieć przy stole i lubią gry logiczne pozbawione negatywnej interakcji.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry o naturze/ pszczelej tematyce
- zależy Ci na grze logicznej, w którą można zagrać całą rodziną
- preferujesz spokojne tempo
- szukasz gry dla dzieci/ familijnej dla początkujących
- celujesz w półkę do 40 zł
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- zależy Ci na wysokiej interakcji (tutaj czuć obecność graczy, ale nie da się świadomie kogoś zablokować itd.) – spróbuj np. „Roszada wśród zwierząt” lub „Dzień Bobry”
- cenisz wysoką estetykę wykonania (sprawdź -> „Miodek”)
- szukasz dynamicznej gry o zwierzętach/ naturze (must have to „Ratujmy zwierzęta”!)
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Zielona Sowa