„MikroMakro: Na tropie zbrodni” jest na tyle niezwykłą grą kooperacyjną, że z miejsca podbiła serca jurorów prestiżowego konkursu Spiele des Jahres zdobywając nagrodę główną 2021 roku. Co jest w niej takiego wyjątkowego i komu ma szansę przypaść do gustu?
W 1987 roku, czyli dokładnie wtedy, kiedy się urodziłam, w USA i Kanadzie zadebiutowała wyjątkowa książka Martina Handforda. Zamiast klasycznej fabuły, miała jedynie bardzo krótkie opisy wyjaśniające, gdzie udali się bohaterowie, natomiast główny nacisk kładła na szukanie maleńkiej postaci chłopca w sweterku w czerwono-białe paski oraz towarzyszących mu przedmiotów spośród setek innych ludzi. „Gdzie jest Wally?” szybko stała się fenomenem, gdyż podobała się nie tylko dzieciom, ale i dorosłym. Z książki na książkę poziom trudności wzrastał, a nad jedną ilustracją spędzało się nierzadko i całą godzinę. Osoby z mojego rocznika na pewno doskonale znają tę serię.
Ponad 3 dekady później niemiecki ilustrator Johannes Sich razem z Danielem Gollem i Tobiasem Jochinke łączą siły i pod szyldem studia Hard Boiled Games tworzą „MikroMakro – Na tropie zbrodni”. Już na pierwszy rzut oka widać, że panowie musieli inspirować się „Wallym”, bo zastosowano tutaj wręcz identyczny schemat szukania drobnej postaci na tle setek podobnych. Nowością jest natomiast położenie nacisku na dedukcję i odnajdywanie związków przyczynowo-skutkowych. Takie nietypowe połączenie zaowocowało naprawdę ciekawą i angażującą wszystkich przy stole grą.
MikroMakro – na czym polega rozgrywka?
„MikroMakro” jest grą kooperacyjną, która polega na rozwiązywaniu spraw kryminalnych. W pudełku znajdziemy ich 16, a na stronie oryginalnego wydawcy dodatkowe 4. Myślę, że jeżeli gra w Polsce „zaskoczy” to Lucky Duck Games dorzucą także jakieś bonusowe sprawy. Każda ze spraw ma określony poziom trudności (od 1 do 5), który w dużej mierze odpowiada liczbie pytań, jakie przybliżą nas do rozwiązania śledztwa. Te łatwiejsze mają ich mniej, te trudniejsze potrafią składać się 10 czy 12 kart. Sprawy nie łączą się ze sobą, więc możemy ogrywać je w dowolnej kolejności.
Po otwarciu koperty z wybraną sprawą, jeden z graczy odczytuje jej krótkie wprowadzenie oraz pokazuje reszcie graczy jak wyglądała ofiara. Zazwyczaj opis odnosi się do położenia ciała na mapie. Ta jest naprawdę ogromniasta (75 x 110 cm)! Oczywiście tekst nie mówi bezpośrednio, gdzie znajduje się ofiara. Podana jest przybliżona lokalizacja np. „na targu rybnym”, „przy kawiarni w zachodniej części miasta” itd. Zadaniem graczy jest znalezienie sprawcy zbrodni, czyli wyjaśnienie okoliczności śmierci.
Jak gracze mogą na to wpaść? Na dwa sposoby. Pierwszy rekomendowany jest początkującym. Każda sprawa składa się ze stosiku kart ułożonych w odpowiedniej kolejności, których się nie przegląda. Po znalezieniu ciała, gracze odkrywają kolejną kartę, na której znajduje się pytanie mające wskazać nam kierunek śledztwa. Może to być np. sugestia dotycząca znalezienia narzędzia zbrodni. Jeżeli gracze znajdą określony przedmiot czy osobę, gracz prowadzący, który oczywiście także bierze udział w szukaniu, obraca kartę na drugą stronę, by sprawdzić odpowiedź. Jeżeli zespół odgadł prawidłowo, odkrywana jest kolejna karta. Jeżeli nie, prowadzący wspomina tylko o błędzie i nie bierze udziału w dalszym poszukiwaniu, czekając aż reszta wpadnie na właściwy trop.
Drugi sposób (moim zdaniem znacznie ciekawszy), polega na tym, że… nie używa się kart z pytaniami. Zespół musi samodzielnie rozpracować całą zagadkę. W przypadku zacięcia się, prowadzący może odkryć kartę z pytaniem, która zawsze naprowadza na właściwe tory. Gra kończy się zwycięstwem zespołu, gdy śledztwo zostanie doprowadzone do końca w prawidłowy sposób.
MikroMakro – mało gry w grze, ale… to nic złego!
Pierwszą sprawę rozwiązaliśmy w 5 minut. Drugą i następną podobnie. Ot, chwila poszukiwań i „case closed”. Miałam wtedy lekko mieszane odczucia. No bo, czy „MikroMakro” faktycznie da się nazwać grą? Nie ma tu systemu punktacji, nie ma w zasadzie opcji by się gdzieś zablokować i nie móc przejść dalej, nie goni nas czas, a cała zabawa opiera się na zmyśle wzroku. Oczywiście – dalej emocje z poszukiwań były w porządku i nasze grono dorosłych dobrze się bawiło, ale czegoś mi tu szczerze mówiąc brakowało.
Dopiero, gdy kolejne sprawy zaczęliśmy przechodzić w wariancie, w którym nie odczytuje się kart pytań, a jedynie pierwszą kartę opisującą ciało ofiary poczułam, że to jest właśnie to! Trybiki w machnie zaczęły się obracać. Musieliśmy nie tylko wytężać wzrok, ale próbować odgadnąć chronologię wydarzeń i ustalić co dokładnie zaszło. Zaraz, zaraz – chronologię? Tak! Otóż mapa w „MikroMakro” prezentuje nam nie tylko „czas teraźniejszy”, ale również wydarzenia, które działy się przed i po zbrodni! W praktyce wygląda to tak, że tę samą postać widujemy w różnych miejscach miasta i śledząc jej drogę jesteśmy w stanie dokonać odpowiednich wniosków.
I to jest właśnie siła tej gry. Całą ekipa gromadzi się nad stołem, dyskutuje o swoich znaleziskach („Mam go! Ale ma jakąś wściekłą minę, chyba coś musiało się wcześniej stać…O patrzcie tutaj, pokłócił się z jakimś typem. Ale o co? Grzesiek znajdź tego gościa, może dowiemy się kim jest i o co poszło.”) i niczym śledczy przeglądający nagrania monitoringu próbuje ustalić fakty. A te, są czasem stereotypowe, bo, jak to w kryminałach bywa mamy i motywy zdrady i zazdrości, ale jest też i kilka mniej oczywistych, które może nie tyle wywołują efekt wow, co bawią samym twistem.
Poziom trudności nie jest na pewno tak wysoki, by siedzieć nad jedną sprawą godzinę, ale jestem przekonana, że grając w wariant bez pytań przynajmniej na kilku sprawach cztero czy pięciogwiazdkowych coś przegapicie i będziecie musieli skorzystać ze wskazówki. Warto podkreślić, że minimalny próg wiekowy oryginalnej wersji to 10 lat, ale Lucky Duck Tales podwyższyło w Polsce ten próg do 12 roku życia. Czy słusznie? Wydaje mi się, że tak. Bo o ile z samą mechaniką 10-latkowie sobie poradzą, to poziom przemocy w grze (choć mocno stylizowanej i nie bezpośredniej), a także motywy niektórych zbrodni (spoiler: samobójstwo, seryjny morderca porywający ludzi) dla dzieci w tym wieku są nieodpowiednie.
MikroMakro – odpowiedzi na pytania, jakie na pewno się Wam nasuną
To bardziej gra dla dorosłych, czy dla dzieciaków?
Moim zdaniem dla wszystkich (od stosownego wieku), choć pod kątem poziomu trudności, który u dorosłych nie wywołuje jakiegoś przeciążenia umysłowego radziłabym się nastawić na lekką, co nie znaczy, że nie satysfakcjonującą zabawę. Moja mama, taka sama fanka gier dedukcyjnych jak ja, w wieku 64 lat bawiła się tu super, co nie znaczy, że 12-latek przytnie tu komara. To raczej kwestia osobistych preferencji niż wieku.
Lubię „Kroniki Zbrodni”, czy to coś podobnego?
Zupełnie nie. W „MikroMakro” prowadzenie śledztwa odbywa się nad stołem i jest ograniczone do szukania elementów na planszy oraz ustalania chronologii wydarzeń. Nie ma tu przesłuchiwań świadków, interakcji z mapą, zagrywania kart, rozwiązywania klasycznych łamigłówek czy mechanizmów znanych z typowych gier detektywistycznych. To bardziej jak „Gdzie jest Wally?”, ale na sterydach.
Czy jest to gra jednorazowa? Na ile „wystarczy”?
Po rozwiązaniu wszystkich 16 spraw (+ ew. dodatkowych ze strony), nie ma już funu z odgadywania zagadek, zatem zdecydowanie – jest to gra jednorazowa. Po jej przejściu twórcy proponują powiesić sobie mapę na ścianie jako plakat i zachęcać do zabawy znajomych, którzy będą nas odwiedzać. Niezły pomysł bo ilustracja miasta zdecydowanie przykuwa wzrok i może stanowić fajną dekorację. Ja dodałabym jeszcze możliwość pokolorowania mapy – można to nawet robić w trakcie rozgrywki, co ułatwi na pewno śledzenie przebiegu zbrodni. Co do czasu przejścia gry – na upartego da się ją ukończyć w jeden dzień. Wiele spraw można rozwiązać w kilka minut, ale wszystko zależy od tego jak bardzo spostrzegawczy jesteście i jak długo będziecie w stanie obejść się bez podpowiedzi. Nam gra zajęła kilka wieczorów.
Mam kiepski wzrok. Czy sobie tu poradzę?
Wszystko zależy od Twojej wady. My nie nosimy okularów i poradziliśmy sobie bez lupy, ale po 4-5 sprawach musieliśmy robić przerwę, bo wytężanie wzroku z bliska (przynajmniej przy sztucznym świetle) bardzo męczy. Spróbuj zagrać w demo dostępne na tej stronie, pamiętając o tym, że w rzeczywistości elementy są mniejsze i nie ma opcji przybliżenia ;-).
Czy mogę zagrać samodzielnie albo w ekipie większej niż 4 osoby?
Podwójne tak! W tej grze tak naprawdę liczba graczy nie ma żadnego znaczenia. Jedynym limitem jest przestrzeń przy stole (tudzież przed ścianą jeżeli zamierzacie sobie powiesić mapę). W większej grupie możecie podzielić się na drużyny i wprowadzić limit czasu np. zmiana drużyny co minutę, by wszyscy mieli wygodny dostęp do planszy, co jest oczywiście kluczowe w rozgrywce.
MikroMakro – Podsumowanie
Nagroda Spiele des Jahres nie wzięła się znikąd. „MikroMakro: Na tropie zbrodni” to nietuzinkowa, dająca dużo satysfakcji gra, która przetestuje Waszą spostrzegawczość i dedukcję. Sprawy wciągają tak mocno, że trzeba się wręcz powstrzymywać, by nie otwierać następnych kopert i nie rozwiązać wszystkiego na raz :D. Sama jestem zaskoczona tym, jak tak relatywnie prosty koncept działa i to nie tyle na dzieciaki, co na nas, 30-paro latków!
Chylę czoła przed projektantem, bo umieścić na jednej ilustracji aż tyle wątków rozgrywających się na przestrzeni czasu i samemu się w nich nie pogubić musiało kosztować masę pracy. Jeżeli kochaliście „Gdzie jest Wally?”, chcecie się poczuć jak bohater CSI oglądający zapis z kamer monitoringu miejskiego, uwielbiacie gry dedukcyjne i macie ochotę na nieszablonową, unikalną formę rozrywki to „MikroMakro” na pewno się Wam spodoba. My jesteśmy tym tytułem zachwyceni i liczymy na to, że w Polsce wydana też zostanie kolejna część.
MikroMakro: Na tropie zbrodni
-
9/10
-
5/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
MikroMakro: Na tropie zbrodni - Podsumowanie
Nieszablonowa i wciągająca gra dla całej rodziny, pary albo singla. Z opisu – może i brzmi „sucho”, ale zapewniam, że emocji jest tu nie mniej niż w klasycznych grach detektywistycznych.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz testować spostrzegawczość i szukać związków przyczynowo-skutkowych
- masz ochotę na coś oryginalnego
- lubisz gry kooperacyjne
- jesteś wzrokowcem
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- Nie lubisz gier jednorazowych
- Zależy Ci na ambitnej fabule (tu jest bardzo szczątkowa)
- Masz bardzo słaby wzrok / Nie lubisz gier na spostrzegawczość
- Przeszkadza Ci kreskówkowa stylistyka
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games
Sprawdź nasz ranking gier kooperacyjnych