Niewiele gier planszowych potrafi się godnie zestarzeć. ``Manhattan`` ma już 26 lat, a mimo to nie odstaje w żadnym stopniu od współczesnych tytułów. Duża w tym zasługa prostej i przyjemnej mechaniki oraz odświeżonego wizerunku, jaki przeszła polska edycja w 2018 roku.
Niemiecki pierwowzór z 1994 roku nie prezentował się tak ładnie na stole, jak polska edycja wydana przez FoxGames. Klocki wieżowców miały jednolitą strukturę, a cała kolorystyka była szara i nieco odpychająca. Zmiana barw i zastąpienie „pełnego” plastiku przezroczystymi, ślicznymi klockami w energetyzujących kolorach sprawiła, że teraz „Manhattan” prezentuje się na stole fenomenalnie.
Manhattan – co w pudełku?
Centralną częścią gry jest duża plansza przedstawiająca Manhattan z lotu ptaka. Obszar gry podzielono na sześć równych sektorów złożonych z 9 pól. Na każdego z czterech graczy przypada 1 planszetka i po 25 klocków w czterech rozmiarach. Mamy budynki czteropiętrowe, trzypiętrowe, dwupiętrowe i jednopiętrowe. Jeden z tych ostatnich pełni też funkcję znacznika punktacji na torze, który otacza całą planszę.
Wieżowce jak widzicie są przezroczyste i zaprojektowane tak, by wchodziły jeden w drugi. Bardzo łatwo się je ze sobą łączy i rozdziela, a nawet wysokie konstrukcje są stabilne. Wykonanie jest bez zarzutu. Ostatnim elementem gry jest 45 kart budynków, które symbolizują pozycje, na jakich będzie można układać klocki. Ilustracje mają tu znaczenie wyłącznie dekoracyjne, ale podkreślają pięknie klimat zróżnicowanego społeczeństwa zamieszkującego Manhattan. Za te grafiki odpowiada Monika Mucha, która stworzyła także ilustracje do „Rakiety Imprezowej” i „Dwalamburów”.
Rzadko kiedy daję jakiejś grze 10/10 za wykonanie, ale „Manhattan” w pełni na to zasługuje. Niewiele jest bowiem tytułów, które budzą takie zainteresowanie na stole i które mają sensownie wykorzystane elementy 3D.
Manhattan – zasady gry
Na początku gry każdy z graczy wybiera na swoją planszetkę 6 budynków, które wykorzysta w tej rundzie. Warto obserwować, co wybierają inni gracze! Następnie każdy gracz na rękę otrzymuje 4 karty. Na każdej z kart znajdziemy miasto złożone z 9 punktów. Ten, który wyróżniony jest na czerwono oznacza kwadrat, na DOWOLNYM mieście na planszy, na którym możemy postawić swój wieżowiec. Na kartę zawsze patrzymy w jednym kierunku, zgodnie z ilustracją. Dla każdego gracza jednak taka karta będzie oznaczała inny kwadrat, ponieważ każdy z graczy siedzi po jednej z czterech stron planszy.
Klocek możemy postawić na dowolnym pustym polu oraz na budynku o takiej samej lub niższej liczbie pięter niż wybrany przez nas wieżowiec – zgodnie z ułożeniem na karcie. Liczą się przy tym wszystkie piętra danego koloru gracza w jednym budynku. Np. jeżeli niebieski gracz ma 2 piętra w budynku, potem żółty gracz ma 2 piętra i na szczycie znajduje się jedno piętro gracza niebieskiego, to by pomarańczowy gracz mógł położyć swój klocek na górze musi użyć klocka trzy lub czteropiętrowego. Oczywiście nie można łączyć ze sobą 2 klocków w jeden w trakcie jednej tury. Możemy jednak kłaść na swoje klocki następne budynki w kolejnej turze. Po ułożeniu klocka dobiera się kartę, tak by zawsze mieć na ręce 4.
Gracz jest właścicielem budynku, jeżeli jego klocek znajduje się na szczycie. Gdy runda dobiegnie końca, to znaczy każdy wyłoży już swoje 6 klocków przechodzi się do punktowania. Podlicza się tu trzy rzeczy:
- gracz będący właścicielem najwyższego wieżowca na planszy dostaje 3 punkty
- gracz będący właścicielem największej liczby wieżowców w danym mieście dostaje po 2 punkty za miasto
- każdy budynek, którego gracz jest właścicielem daje 1 punkt
Następnie rundę rozpoczyna się znów od wybierania wieżowców na planszetki. Cała gra trwa 4 rundy, a wygrywa oczywiście osoba z największą liczbą punktów.
Manhattan – wrażenia z gry
„Manhattan” w pełni zasłużenie otrzymał w 1994 roku nagrodę Spiel des Jahres za najlepszą planszówkę. Odkąd tylko zagrałam w niego ponad 2 lata temu, momentalnie się w nim zakochałam. Dzieło Andreasa Seyfartha jest dokładnie tym, czego oczekuję od gier bez prądu. Wykonanie robi furorę. Można ekscytować się niesamowitymi w detalach figurkami fantasy itd. ale ekstremalnie rzadko zdarza się, by cały obszar gry był trójwymiarowy. W „Manhattanie” czujemy się jak prawdziwi architekci, dzięki którym pną się w górę kolejne wieżowce. Wcale nie trzeba wielu szczegółów, by klocki działały na wyobraźnię, o czym wie każdy fan LEGO.
Druga sprawa to mechanika. Jest świetnie zbalansowana, lekka, a jednocześnie pozwala na dużo strategii. Musimy dobrze się zastanowić jakie klocki wybieramy przed rundą, a potem na bieżąco odpowiadać na zagrywki rywali. Mamy tu do czynienia z klasyczną walką o dominację terenu. Miejsca jest dość, by każdy mógł w spokoju budować swoje wieżowce, ale przecież nie o to tutaj chodzi… Istotą gry jest blokowanie rywali – przejmowanie ich wieżowców i zapewnianie sobie kontroli w danym mieście. Gdyby nie karty przypominałoby to odbijanie piłeczek w ping-pongu, ale na szczęście mocno ograniczają one nasze ruchy.
Nie zawsze będziemy mieć na ręce coś, co pozwoli nam przeszkodzić rywalom. Na bieżąco zatem musimy zmieniać swoją strategię, szukać obszarów, gdzie łatwo przejmiemy kontrolę. W „Manhattanie” lider zawsze obrywa, jeżeli gramy w pełnym składzie. Ktoś, kto wysuwa się na prowadzenie będzie atakowany od razu przez pozostałych i te tymczasowe koalicje mocno ubarwiają grę. W ogóle to szalenie emocjonujący tytuł! Każde dobieranie karty przyprawia o szybsze bicie serca, zwłaszcza w końcowych turach, gdzie budynki są już wysokie, a nam zostaje niewiele klocuszków.
„Manhattan” wymusza też dużą czujność. Przed ruchem zawsze zerkamy jakie budynki zostały na planszetkach przeciwników, obliczamy co nam się opłaci i czy warto atakować od razu, gdy mamy taką możliwość, czy lepiej blefować, że dane pole nas nie interesuje, by przy końcu rundy zdominować obszar.
Absolutnie kocham też atmosferę jaka panuje nad stołem. Jest luźna, ale w kluczowych momentach aż kipi od negatywnej interakcji. Jeżeli należycie do ludzi, którzy obrażają się, gdy ktoś Wam odbiera punkty, to zdecydowanie nie jest gra dla Was :-). Czasami dochodzi tu do absurdalnych zachowań, w których dwójka graczy bije się o najwyższy wieżowiec na planszy, tracąc wszystkie swoje klocki, podczas gdy reszta po cichutku wystawia sobie pojedyncze klocuszki, które w efekcie dadzą im więcej punktów niż ten głupi wieżowiec. Ale wiecie jak jest – trudno odpuścić i powiedzieć „jeny dobra, bierz go sobie”, gdy karty wręcz same się proszą o walkę ;D.
„Manhattan” jest genialną grą, do której często wracamy mimo, że półki uginają się od nowości i jeszcze nigdy nie usłyszałam, by komuś się ona nie podobała. Bierzcie, póki jest jeszcze w sklepach!
Manhattan - ocena końcowa
-
10/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
Manhattan - Podsumowanie
To jedna z naszych ulubionych gier planszowych! Jest przepięknie wydana (układanie wieżowców to przyjemność sama w sobie), ma lekkie zasady i zapewnia mnóstwo emocji z uwagi na mocną, negatywną interakcję. Warto mieć ją w swojej kolekcji.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz gry, w których gracze wzajemnie sobie przeszkadzają
- szukasz strategii o prostych zasadach
- szukasz gry z oryginalnymi elementami (wieżowce 3D)
- lubisz układać klocki :-)
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie akceptujesz żadnej losowości w grze (dobór kart)
- nie lubisz negatywnej interakcji
User Review
( vote)