W 2010 roku ukazała się pierwsza edycja ekonomiczno-strategicznej gry Martina Wallace'a - ``Londyn``. Wtedy nie została jednak wydana w Polsce. 7 lat później projektant poprawił kilka detali, a planszówka otrzymała nową, piękną oprawę graficzną. I to właśnie tę wersję możemy w Polsce kupić dzięki wydawnictwu FoxGames.
Niewiele gier nawiązuje do tragedii. Martin Wallace wybrał na swój temat jeden z mroczniejszych epizodów w historii Londynu. 2 września 1666 roku w piekarni we wschodniej części miasta wybuchł pożar. Z powodu silnego wiatru ogień zaprószył pobliskie, drewniane budynki. Katastrofa trwała ponad 3 dni i pochłonęła 13 200 budynków, czyli 2/3 powierzchni miasta. Szczęściem w nieszczęściu w pożarze zginęło tylko 6 osób. Równocześnie żywioł zabił większość szczurów, które rok wcześniej odpowiadały za epidemię dżumy.
Miasto należało szybko odbudować ze zgliszczy. I tu właśnie Wallace upatrzył sobie pomysł na planszówkę. „Londyn” pozwala nam się wcielić w jednego z architektów, którzy pragną przywrócić stolicy dawną świetność. Zadanie to nie będzie łatwe, bo zbyt dynamiczny rozwój miasta może przyczynić się do zwiększenia ubóstwa. „Londyn” to ekonomiczno-strategiczna gra karciana z mechaniką tzw. tableau bulding, czyli budowania swojego „stołu”. Z tej samej mechaniki korzystają chociażby „Osadnicy: Królestwa Północy”.
„Londyn” – co w pudełku?
Już sama okładka sugeruje, że nie mamy tu do czynienia z kolejną, wesołą grą familijną, ale planszówką „na serio”. Prosta typografia i szkic jednego z najbardziej rozpoznawalnych budynków Londynu, katedry św. Pawła, na jednolitym, granatowym tle wygląda szykownie i elegancko. Tak akurat, by zestawić to z jasną, porcelanową filiżanką herbaty. Poza planszą, która stanowi tor, z jakiego będziemy dobierać karty oraz tor punktacji, większa część zestawu o karty.
Mamy tu 101 kart miasta (tradycyjnej wielkości), które podzielono na 3 grupy kolorystyczne. Brązowe reprezentują budynki i gildie klasy robotniczej, czyli garbarnie, doki, stacje kolejowe, zegarmistrzów itd. Odpowiadają one za rozwój ekonomiczny. Różowe skupiają się na obiektach wyższej klasy, mamy tu zatem metro, nadbrzeże Tamizy, policjantów, czy popularne ulice jak Regent Street. Niebieskie reprezentują z kolei naukę i kulturę; są to muzea, galerie, wodociągi czy oświetlenia uliczne. Część kart się powtarza, ale w sposób, który nie razi.
W nieco większym formacie wykonano 20 kart dzielnic, które odpowiadają, jak sama nazwa wskazuje, danym obszarom Londynu. Oprawa wizualna jest elegancka, barwy stonowane, a symbolika, tylko na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowana. Po pierwszej grze zapamiętuje się znaczenie wszystkiego, a w razie problemów są karty pomocy dla graczy, gdzie wszystko jest wyjaśnione.
Do kompletu mamy także pionki graczy do zaznaczania punktacji, żetony symbolizując pieniądze i pożyczki oraz drewniane, czarne znaczniki ubóstwa w dwóch kształtach: sześciany symbolizują 1 ubóstwo, owalne krążki – 5 jednostek ubóstwa. Całość robi kapitalne wrażenie. Widać od razu, że jest to gra kierowana do starszego gracza (powyżej umownych 14 lat). Warto także pochwalić instrukcję, która nie jest rozwlekła, lecz w przystępny sposób tłumaczy poszczególne zawiłości.
Londyn – zasady gry
Waszym celem jest zdobycie jak największego prestiżu za działania związane z rozwojem ekonomiczno-gospodarczym zarządzanych przez Was terenów. Na starcie każdy ma na ręce 6 kart miasta i 5 funtów. Na początku tury zawsze dobiera się jedną kartę miasta – możemy wybrać w ciemno, jedną z zakrytej talii lub jedną z kart z planszy. W swojej turze wykonujemy jedną z czterech możliwych akcji.
Akcja rozwoju miasta pozwala dołożyć do swojego obszaru jedną z kart z ręki, odrzucając równocześnie dowolną z kart w tym samym kolorze plus opłacając jej dodatkowy koszt, jeżeli takowy widnieje na karcie. Odrzucane karty zawsze wykłada się na planszy, dzięki czemu stają się one dostępne dla innych w fazie dobierania. Każdą kartę miasta możecie ułożyć indywidualnie, tworząc nowy stos, lub położyć na już istniejące stosy – odkryte lub zakryte, o ile nie powstały one w tej samej turze. Decyzja ta jest kluczowa w grze, ponieważ od ilości stosów będzie zależeć liczba dobieranego ubóstwa w fazie uruchamiania miasta.
Druga akcja to kupno dzielnicy – wybieramy jedną z dostępnych, płacimy jej koszt i rozpatrujemy jej efekt natychmiastowy. Trzecia i najciekawsza akcja to tzw. uruchomienie miasta. Uruchomić możecie dowolne karty ze swoich odkrytych stosów. W tym celu opłacacie koszt aktywacji danej karty, rozpatrujecie efekt i jeżeli widnieje na karcie symbol odwrócenia, to odwracacie kartę rewersem ku górze. Takiej karty nie będziecie już mogli później aktywować. Jeżeli wierzchnia karta dzielnicy ma na swojej tarczy symbole, to w tym momencie także je rozpatrujecie. Karty dzielnic nie są jednak odwracane. Pamiętajcie, że karty miasta i dzielnicy możecie aktywować w dowolnej, dogodnej dla was kolejności. Na koniec akcji dobieracie po jednym znaczniku ubóstwa za: każdy stos kart w swoim obszarze miasta, każde 10 funtów zaciągniętej pożyczki i każdą kartę w ręku.
Ostatnia możliwość to dobranie 3 kart. Jeżeli na koniec swojej tury będziecie mieć więcej niż 9 kart na ręce, nadliczbowe karty musicie odrzucić. W talii kart znajdziecie szare karty biedoty. Nie mogą one zostać dodane do części miasta ani odrzucone w celu zagrania innej karty. Można je odrzucić tylko dzięki wykorzystaniu zdolności innych kart, jako koszt aktywacji kart w mieście lub na koniec tury, jako karty powyżej limitu 9 kart na ręce.
Gdy talia miasta się wyczerpie, macie ostatnią szansę na spłatę pożyczek. Aby obliczyć wynik końcowy należy kolejno dobrać jedno ubóstwo za każdą z kart, jaka pozostała na ręce, podliczyć punkty prestiżu za wszystkie zakryte i odkryte karty w swoim obszarze, dodać 1 punkt za każde 3 funty, odjąć 7 punktów za niespłacone pożyczki i porównać liczbę znaczników ubóstwa z resztą graczy. Ten z najmniejszym ubóstwem pozbywa się wszystkich swoich znaczników ubóstwa. Reszta graczy oddaje tyle samo znaczników. Na koniec porównujecie ubóstwo z tabelą na planszy i odejmujecie odpowiednią liczbę punktów prestiżu. Zwycięża gracz z największą liczbą puntów prestiżu.
Londyn – wrażenia z gry
„Londyn” ujął mnie bardzo fajną mechaniką związaną z kwestią dobierania karty. Otóż zanim karty odrzucimy na taki typowy stos kart odrzuconych, z którego nikt już nie skorzysta, kładziemy je najpierw na planszy rozwoju, skąd mogą ponownie do nas trafić lub do innych graczy. Po raz pierwszy spotkałam się z takim pomysłem i uważam, że jest świetny – teraz sam proces wyboru, którą kartę chce postawić w swoim mieście tudzież aktywować, a którą odrzucić, jest trudniejszy o tyle, że mamy świadomość, że odrzucana karta może pomóc naszym rywalom. Oczywiście zazwyczaj pozbywamy się kart, które nie są nam potrzebne, ale to nie znaczy, że przeciwnicy będą o niej myśleć tak samo. Może akurat wykorzystają ją w znacznie lepszy niż my sposób. Mamy już zatem mocną i sensowną interakcję.
Druga rzecz, która od razu mnie ujęła to ubóstwo, czyli niejako system kar, który musimy brać ciągle pod uwagę. Jeżeli będziemy tworzyć wiele stosów kart, to przy aktywacji miasta dostaniemy mocno w kość – do naszego obszaru ściągnie biedota, której BARDZO trudno jest się tu pozbyć. Tak samo stanie się, gdy będziemy mieli w tym momencie dużo kart na ręce – to właśnie biedota głównie wstrzymuje nas przed zbyt częstym uruchamianiem miasta i jest to sensowne rozwiązanie. Z drugiej strony „Londyn” nie jest grą o jednej drodze do zwycięstwa – jeżeli uda nam się zdobyć karty, które będą obniżać nam poziom ubóstwa, to wtedy można nawet poszaleć ze stosami. Decyzyjność jest tu na wysokim poziomie i za to Martina Wallace’a trzeba pochwalić.
O ile w pierwszych grach wydawało nam się, że wystarczy grać ostrożnie, czyli nie przesadzać z w/w zabiegami by wygrać, tak później okazało się, że strategie innego typu również mają tu rację bytu, o ile dopisze nam też szczęście (czyli np. nie dobierzemy w ciemno kart ubóstwa). Możemy zatem pobawić się w agresywnego ekonomistę, który zapożycza się na potęgę, ale dzięki temu szybko rozwija swój obszar o nowe dzielnice i karty, co pozwala uzyskać przewagę.
„Londyn” daje graczom po prostu dużo wolności – nie zmusza nas do aktywowania wszystkich kart, albo do ich zagrywania. Możemy uruchamiając miasto skorzystać np. tylko z jednego stosu, jeżeli uważamy, że jakąś kartę z innego warto zostawić na później. Tu liczy się głównie kolejności naszych działań, czyli zbudowania silniczka, który zapewni i prestiż i pieniądze, a po drodze jeszcze usunie biedotę. Tylko od nas samych zależy, czy będziemy tu nadbudowywać stosy, czyli przykrywać karty innymi, by nie otrzymać po skorzystaniu z efektu ubóstwa, czy postawimy na wiele różnych stosów, które odpalone w dobrej kolejności zapewnią większy profit. Warto też zauważyć, że większość kart jest jednak jednorazowa, dlatego bardziej niż w grach, w których efekty kumulują się co rundę, tutaj musimy bardziej skupić się na właściwym momencie skorzystania ze zdolności karty.
„Londyn” nazwałabym średnio ciężkim euro. Moim zdaniem najtrudniej zrozumieć nowym osobom symbolikę i rozróżnienie tego, co i w jakim momencie daje nam karta. Natomiast sama rozgrywka nie budzi wielu wątpliwości. Mamy tu przecież tylko 4 rodzaje akcji i tylko jedną z nich zagrywamy na turę. Ten tytuł relatywnie łatwo się tłumaczy – to gra bardziej zajmująca niż np. „Wysokie Napięcie” czy „7 cudów świata”, ale też mniej skomplikowana od „Sierra West”, „Ex Libris” czy „Osadników: Królestw Północy”. Do „Londynu” siadamy po to, by pomóżdżyć, ale w taki przyjemny, sposób.
A co może w „Londynie” się nie podobać? Na pewno wiele osób może rozczarować fakt, że nie ma tu wielkiej interakcji. Tak naprawdę bowiem ogranicza się ona korzystania z ogólnodostępnych kart, porównywania na końcu poziomu ubóstwa oraz zagrywania dosłownie garstki kart, które pozwalają coś „namieszać” przeciwnikowi. Jak na grę familijną to z jednej strony niedużo – zdecydowanie bardziej czuć, że każdy skrobie tutaj własną rzepkę niż, że stawiamy wspólnie, ponownie na nogi cały Londyn. Tak naprawdę to dziwię się, że nie ma tu trybu solo, bo jest ku temu duży potencjał. Z drugiej jednak strony wiele gier ekonomicznych oferuje jeszcze mniejszą interakcję, więc trudno mocno się czepiać tego aspektu w „Londynie”.
Bardziej dotyka tutaj ogólny czas rozgrywki. Mimo stosunkowej prostoty mechanicznej, gra potrafi się ciągnąć jak flaki z olejem, zwłaszcza, gdy gramy w dwie osoby. Talia nie jest niestety skalowalna, a ponieważ o końcu gry decyduje jej wyczerpanie, to jeżeli nasz towarzysz nie będzie często zagrywał kart, to gwarantuję, że jak nic miną nam tu 2 godzinki. W pełnym składzie z kolei może zaboleć czas oczekiwania na swoją kolejkę, zwłaszcza, jeżeli my kilka razy z rzędu wybierzemy szybką akcję jak dobieranie karty, a wszyscy przez nami zaczną uruchamiać miasto ;-). Z talią związana jest jeszcze jedna zależność – ponieważ zawsze przerabiamy wszystkie karty, a nie tylko ich część, to z czasem zaczynamy pamiętać, jakie karty czekają na nas w danym etapie (talia dzieli się na 3 części). To zaś sprawia, że weterani „Londynu” będą mieli większą przewagę niż gracze początkujący.
Takie drobne mankamenty zauważy każdy, kto zagra w „Londyn” choć kilka razy. Można się tu czepiać również innych rzeczy -, że jest za mało kart akcji (jedynie 4 na 101 kart!), że karty miasta się od siebie niewiele różnią, bo wciąż obracają się wokół tylko 3 aspektów (pieniądze/ prestiż/ ubóstwo), ale szczerze mówiąc, w trakcie rozgrywki mało kto o tym myśli. Do „Londynu” siada się z przyjemnością i choć rozgrywka nie jest szczególnie emocjonująca (wręcz wydaje się mocno statyczna), to finał jest wielce satysfakcjonujący dla zwycięzcy, a przegranym potrafi uświadomić, które z podjętych wcześniej decyzji okazały się błędne. Dla mnie i dla Grześka to jedna z ciekawszych gier FoxGames wydanych w tym roku – na pewno z radością będziemy do niej wciąż wracać.
Londyn
-
9/10
-
9/10
-
7/10
-
9/10
-
9/10
Londyn - Podsumowanie
Przepięknie wydana ekonomiczna gra karciana, która zachwyci głównie osoby szukające ciekawych mechanik (korzystanie z ogólnodostępnych kart, system ubóstwa, aktywacje kart). Daje dużo swobody taktycznej, łatwo się tłumaczy i dostarcza sporo satysfakcji.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz nietuzinkowej gry karciano-ekonomicznej
- zależy CI na wysokiej regrywalności
- szukasz gry dla „poważnych” graczy (bez infantylnej grafiki i motywu)
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz gier z małą liczbą akcji
- nie lubisz gier o niedużej interakcji
- wolisz mniej poważny klimat
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu FoxGames