Autor: Reiner Knizia
Ilustrator: Piotr Sokołowski
Wydawnictwo: Trefl
Gatunek: familijne, strategiczne
Kupcy i Żeglarze
Kolejny raz Reiner Knizia wypuszcza się w morze oraz podejmuje tematy handlowe i… nie będzie to wielkim spoilerem jeżeli od razu powiem, że znów wychodzi mu to bardzo, bardzo dobrze.
W grze wcielamy się w kupców, którzy handlują towarami w portowym mieście, ładują je na swoje statki i żonglują popytem tak, by zdobyć jak najwięcej monet. Choć brzmi to banalnie i dość oklepanie, to zapewniam, że w „Kupcach i Żeglarzach” nie ma miejsca ani czasu na nudę.
Na czym to polega?
Na środku stołu mamy zawsze 6 kart, które reprezentują targowisko. Każdy z graczy zaczyna z dwoma statkami, na których umieszcza dowolną z kosteczek towarów (tych jest 6 rodzajów) oraz trzema kartami na ręce.
W każdej rundzie są dwie fazy. Najpierw gracze mogą wymienić 1 kostkę ze swojego statku na dowolną dostępną w zasobach ogólnych lub kupić za monety akcję specjalną (ew. spasować). W drugiej fazie zaś można albo pobrać 2 nowe karty na rękę lub zagrać swoje karty na targowisko.
Jak się tu zarabia? Otóż możemy na targowisko wyłożyć kilka kart jednego koloru jednocześnie i przykryć nimi dowolne towary. Następnie my (oraz wszyscy inni gracze) otrzymuję tyle monet, ile zasobów tego koloru mają na swoich statkach razy liczba kart wyłożonego właśnie koloru widoczna na targowisku.
Interakcja
Skalowalność
Regrywalność
Wrażenia
Mówiąc prościej – im więcej kart jednego typu na targowisku, tym większy przychód. Cała zabawa polega zatem na obraniu odpowiedniej strategii. Musimy tu wyraźnie obserwować, na jakie kolory gracze wymieniają swoje zasoby, planować, kiedy opłaca nam się zagrać dany kolor i przede wszystkim liczyć, którą z kart specjalnych warto zakupić.
Każda z nich daje fajne korzyści. Dodatkowy statek zwiększy nasz dochód. Kontrakt daje 2 dodatkowe miedziaki przy fazie handlu, biuro pozwala dobrać więcej kart na rękę, a doki wymienić więcej kostek. Poza statkami kart specjalnych jest ograniczona ilość, więc dochodzi do tego presja czasu.
„Kupcy i żeglarze” igrają z naszą zachłannością. Zbieramy te monetki, ale od razu pragniemy je wydawać, by szybko pozyskać nowe karty, rozbudowując swój „silniczek” i w efekcie otrzymywać ich jeszcze więcej. Czy zawsze jest to opłacalne? Skądże znowu. Na tym polega urok gry, by na bieżąco zadawać sobie to pytanie.
Podsumowanie
„Kupcy i żeglarze” zaskakują prostotą, która autentycznie wciąga. Dzięki temu, że zagrana karta wpływa na wszystkich graczy, a nie tylko na gracza aktywnego, czuć, że ciągle coś się dzieje. Czasem ktoś nam nieświadomie pomoże, czasem będziemy się złościć, że przykryto „nasz” kolor, ale przede wszystkim w trakcie tych 30 minut, które mijają jak z bicza trzasł, będziemy się dobrze bawić.
Grę otrzymałam na potrzeby recenzji od wydawnictwa Trefl. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.
Ciekawe?
Sprawdź inne, rekomendowane przeze mnie planszówki familijne!
Fajne zdjęcia?
Jeśli szukasz fotografa, który wykona dla Ciebie kreatywne zdjęcia produktowe, zapraszam do współpracy komercyjnej!