Paryż w czasach la belle epoque tętni życiem. To siedziba artystycznej bohemy i genialnych naukowców, którzy m.in. na Wystawie Światowej mogą zaprezentować swój dotychczasowy dorobek. Ale wszędzie, gdzie jest światło czai się też mrok. Stolica Francji to miejsce, w którym także dochodzi do morderstw i kradzieży. Jako ambitny reporter zdecydowanie będziecie mieli o czym pisać, a przede wszystkim – rozwiązywać śledztwa.
Pod koniec 2020 roku swoją premierę miała pierwsza część serii Millenium. „Kroniki Zbrodni: 1400” zabierały nas w czasy Inkwizycji i robiły to w bardzo udany sposób. Następna część to przeskok o 500 lat w przód. Lądujemy znów w Paryżu i jako potomek rodziny Lavelów mających detektywistycznego nosa ponownie zagłębiamy się w cztery sprawy kryminalne. Choć nowa część miejscami delikatnie nawiązuje do poprzedniej, to znajomość tamtej nie jest w ogóle wymagana i nie ma żadnego znaczenia w zabawie. Zanim przejdę do właściwego opisu, najpierw tradycyjnie szybciutko opowiem na czym polega mechanika tej gry na wypadek, gdyby ktoś z Was nie miał z tą serią wcześniej do czynienia.
Kroniki Zbrodni: 1900 – na czym polega gra?
„Kroniki Zbrodni: 1900” są detektywistyczną grą kooperacyjną, w którą zagracie w dowolną liczbę osób, a nawet solo. Waszym zadaniem jest zawsze jak najszybsze rozwiązanie danej sprawy poprzez wyczerpujące śledztwo tzn. rozmawianie ze świadkami i przeszukiwanie lokacji. Każda z tych czynności zabiera czas, który wpływa m.in. na ocenę naszej gry oraz aktywację zdarzeń. Rozgrywka opiera się na korzystaniu z aplikacji, w której skanuje się kody QR z odpowiednich kart. Np. jeśli wiemy, że dana postać przebywa w restauracji to najpierw skanujemy kartę tego miejsca, a następnie kartę postaci, by móc z nią porozmawiać. Jeśli chcemy zapytać ją o konkretną rzecz, skanujemy kartę danej kategorii przedmiotu lub obiektu specjalnego.
Na kartach poza obrazkami i kodami QR nie ma żadnych treści. Te pojawiają się wyłącznie w aplikacji, ale dzięki temu jedna karta może być wykorzystana na bardzo wiele sposobów. W jednym scenariuszu karta „dokumenty” może być tajnymi notatkami naukowca, a w drugiej harmonogramem pracy. Nie ma tu żadnego podziału na role, więc rozgrywka odbywa się tak naprawdę nad stołem. Musicie wspólnie czytać treść, ustalać, gdzie udacie się w danym momencie, z kim porozmawiacie i co mu pokażecie, by uzyskać jak najwięcej informacji.
Charakterystycznym punktem „Kronik Zbrodni: 1900”, tak jak i poprzednich odsłon jest opcjonalna wirtualna rzeczywistość. Średnio dwa razy na każdy scenariusz można przeszukać daną lokację oglądając ją w trójwymiarze na smartfonie. Widzimy wtedy cała scenę, a naszym zadaniem jest wybranie takich kart kategorii obiektów, które naszym zdaniem będą istotnymi poszlakami. Jeśli mamy gogle VR możemy włożyć do nich smartfon i jeszcze lepiej zagłębić się w grze. Finał śledztwa polega zawsze na udzieleniu odpowiedzi na kilka pytań. Z racji, że mamy do czynienia z grą fabularną, jest to pozycja niejako jednorazowa – po przejściu scenariuszy, gdy poznamy już rozwiązanie, ponowna rozgrywka nie ma sensu.
Kroniki Zbrodni: 1900 – nowe smaczki
Największą nowością jest wprowadzenie do gry talii zagadek. Składa się ona z tajnych kart, które wzorem escape roomów, odkrywa się dopiero w określonym momencie. Są wśród nich zarówno karty stanowiące łamigłówkę, jak i jakieś naprowadzenia do nich znalezione np. podczas przeszukiwania miejsc zbrodni. Poziom trudności tych szarad jest na adekwatnym poziomie, co cała rozgrywka – nie są to zatem wyzwania, przy których czacha dymi, ale na pewno wymagają pewnego skupienia. Zawsze można poprosić o podpowiedź Charlotte – redakcyjną koleżankę, która w dzienniku zajmuje się tworzeniem podobnych krzyżówek i puzzli. Skorzystanie z takiej pomocy odejmie nam jednak zawsze trochę punktów przy podsumowaniu scenariusza.
Drugą wyczuwalną zmianą, która niejako łączy się z pierwszą, jest więcej interaktywnych elementów. Będziemy proszeni np. o podanie jakiegoś kodu czy numeru telefonu. Nie jest to zatem tylko wybieranie czegoś z listy. Zdecydowanie chciałabym, żeby przyszłe odsłony ewoluowały właśnie w tę stronę i robiły większy użytek z aplikacji.
Kroniki Zbrodni: 1900 – o fabule bez spoilerów
Jako Victor Lavel, młody reporter, pracujemy w poczytnym paryskim dzienniku. Naszą dociekliwość i bystry umysł ceni nie tylko redaktor naczelny, ale także stryj, który jest komisarzem policji i często prosi nas o pomoc w nietypowych sprawach. Stolica Francji w 1900 roku to centrum światłej Europy. Zjeżdżają się tu wynalazcy, przedsiębiorcy z całego świata i imigranci szukający szczęścia w fabrykach wyrastających jak grzyby po deszczu.
Do dyspozycji mamy 4 scenariusze, z których dwa stanowią mini kampanię – opowiadają o tych samych osobach i nawiązują do pewnych wydarzeń. To chyba ten scenariusz (Bulwary Śmierci) spodobał nam się najbardziej. Z racji rozbicia na dwie części, był odpowiednio długi, wciągający i jednocześnie miał najbardziej wymagającą w naszym odczuciu zagadkę. Świetny był także Pierwiastek Postępu – scenariusz, w którym spotykamy pewną bardzo znaną osobę i który zbił nas z tropu ujmującym twistem.
Jeżeli graliście w jakąkolwiek część serii to wiecie, że fabularnie trudno cokolwiek tym historiom zarzucić. Są one pełne ciekawych postaci, których intencje nie zawsze są takie, jak nam się początkowo wydaje. Rozgryzanie tego, kto mówi prawdę, a kto ma coś na sumieniu jest istotą każdej gry detektywistycznej. Autorzy dobrze wykorzystują miejsca i zachowania właściwe i charakterystyczne danej epoce i miastu- odwiedzamy zatem i pracownie ekscentrycznego malarza i kabaret na Moulin Rouge i Wystawę Światową, wnętrze pociągu czy biuro bogatego biznesmana. Spotykamy handlarzy kwiatów i przypraw, właścicieli manufaktur, sufrażystki i bogatych przedsiębiorców. Dzięki genialnym ilustracjom nasza wyobraźnia pracuje tu na pełnych obrotach. Nawet nie trzeba specjalnie wzdychać do Paryża (choć ja wzdycham!), by się tu świetnie bawić.
Kroniki Zbrodni: 1900 – Podsumowanie
Zanim rzucicie się do sklepów, przypomnę, kto może odbić się od tej gry i pozostałych części. Jeżeli gracie w towarzystwie, które ma problem ze skupieniem, jeżeli nie bawi Was czytanie i rozmowy nad stołem, jeżeli nie lubicie gier, w których gracze nie są indywidualnością, a jednym „ciałem” tudzież obawiacie się, że wystąpi tu syndrom samca alfa (na zasadzie „ja czytam i skanuję karty, a Wy po prosu słuchajcie”) to nie jest to tytuł, który Wam polecam.
Jednak jeżeli szukacie ciekawej rozrywki fabularno-dedukcyjnej o optymalnym czasie rozgrywki (ok. 90 minut na scenariusz), zamierzacie grać w niedużym gronie albo nawet solo, potraficie wczuć się w klimat budowany przez kilka kart i dużo tekstu to na pewno jest to świetna pozycja na dwa-cztery wieczory.
Po tej części jestem już pewna, że seria Milenium nie jest stworzona jako formuła do odcinania kuponów. Każda część ma jakąś unikalną mechanikę, która sprawia, że po prostu warto je mieć. Może niektórzy uznają, że lepiej sprawdza się tropiący pies i karty wizji w „Kronikach Zbrodni: 1400”, a innym bardziej przypadną do gustu zagadki z nowej części. Ja traktuję je na tym samym poziomie. Obie części oferują satysfakcjonujące przygody i kilka godzin solidnej kooperacji. Teraz pozostaje mi czekać na najbardziej dopasowaną pod mój gust odsłonę rozgrywającą się w odległej przyszłości.
Kroniki Zbrodni: 1900 - Ocena końcowa
-
9/10
-
5/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Kroniki Zbrodni: 1900
Kocham cała serię i jedyne czego żałuję, to tego, że tak szybko się kończy. 4 scenariusze to max 4 wieczory zabawy, ale… z drugiej strony to zabawa na wysokim poziomie, pozwalająca zanurzyć się w atmosferze Paryża 1900 roku i wspólnie pogłówkować. Nowa mechanika na plus! Dla każdego fana gier detektywistyczno-kooperacyjnych to must have.
Gra powinna Ci się podobać jeżeli:
- znasz i lubisz poprzednie części
- szukasz nietuzinkowej gry fabularnej, do grania samemu lub ze znajomymi/ rodziną
- szukasz gry dedukcyjnej o imprezowym potencjale (super proste zasady, można grać bez czytania instrukcji)
- lubisz rozwiązywać łamigłówki
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz czytać
- nie lubisz gier, w których nie ma dla graczy ściśle przydzielonych zadań (może wystąpić syndrom samca alfa)
- szukasz dedukcyjnej gry, ale o wysokiej regrywalności (tu mamy tylko 4 sprawy)
- zależy Ci na bardzo wysokim poziomie trudności, sporządzaniu notatek itd (spróbuj „Detektywa”).
- nie akceptujesz gier wymagających używania smartfonu
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games