Macie tylko godzinę wolnego, a chcielibyście ją spędzić wspólnie w emocjonujący sposób? Jeżeli lubicie kryminały oraz gry kooperacyjne to warto zerknąć w stronę ostatniej nowości Lucky Duck Games. „Kieszonkowy Detektyw” to trzy odrębne sprawy, do których możecie zasiąść z marszu – nawet z totalnymi amatorami planszówek.
Lucky Duck Games ma już w swoim portfolio dwie serie dedukcyjne. Jedna to moje ukochane „Kroniki Zbrodni”, czyli taka kooperacja na bogato z aplikacją i przepięknymi kartami, a druga to kieszonkowe „Crime Zoom”. Nie można też zapomnieć o nagradzanym „MicroMakro”! Teraz miałam okazję objąć patronatem ich kolejną detektywistyczną serię, której najbliżej do „Sherlocka” Naszej Księgarni pod kątem formatu oraz „Detektywa: Sezon 1” pod kątem klimatu. „Kieszonkowy Detektyw”, czyli w oryginale „Pocket Detective” jest kooperacyjną grą, którą podobnie jak wszystkie w/w można równie dobrze rozegrać solo.
Kieszonkowy detektyw – co kryje się w środku?
Pierwsze co mnie szczerze zdziwiło był… rozmiar pudełka. Widziałam, że jest to gra karciana złożona z 3 spraw, ale nie spodziewałam się, że będzie zamknięta w tak duże opakowanie. Jest tu niestety sporo pustej przestrzeni, co trochę przeczy idei „kieszonkowości” – spokojnie dałoby się te trzy talie opakować w coś mniejszego. Natomiast trzeba wyraźnie zaznaczyć, że objętościowo każda ze spraw to ok.80 kart, więc znacznie więcej niż w typowych dedukcyjnych, jednorazowych karciankach.
Grę wyróżnia od konkurencji na pewno oprawa graficzna. Zazwyczaj gry dedukcyjne mają jednakowe rewersy – tutaj zaś karty podzielono na grupy dotyczące danej lokacji np. domu, fabryki, uniwersytetu. Ponieważ grupy te od początku gry leżą na stole, widzimy niejako panoramę naszego miasteczka. Awersy kart nie są już tak „widowiskowe”. Głównie znajduje się na nich tekst, sporadycznie jakaś grafika w rodzaju odcisku palca, czy zapisu z kamery monitoringu. Powinniśmy się jednak nastawić głównie na warstwę fabularną – to nie ten poziom ilustracji co we wspomnianych już „Kronikach Zbrodni”.
Tak jak i w przypadku innych gier tego gatunku tak i tutaj nie przeglądamy kart przed grą. „Kieszonkowy Detektyw” jest oczywiście tytułem jednorazowym tzn. gdy rozwiążemy już wszystkie trzy śledztwa to nie ma sensu do nich ponownie wracać, podobnie jak nie ma sensu dwa razy czytać tego samego kryminału, gdy znamy już wszystkie detale zbrodni.
Kieszonkowy detektyw – na czym polega rozgrywka?
W „Kieszonkowym Detektywie” nie ma podziału na rolę. Gramy jako jedna osoba i próbujemy wspólnie rozwiązać sprawę. Do dyspozycji mamy krótkie wprowadzenie fabularne, które pozwala nam stawiać kolejne kroki. Większość kart na awersie zawiera odnośniki do wskazanej karty. Jeżeli zdecydujemy się podążać tym tropem to wtedy wyszukujemy kartę z talii i ją odczytujemy. Gdy gramy w kilka osób twórcy sugerują przyjąć zasadę, by każdą kartę odczytywała kolejna osoba i to ona w przypadku niespójnej decyzji wybierała co zrobić dalej.
Raz odkryte karty trzymamy jawnie na stole. Nawet jeżeli w momencie odkrycia karty nie zdecydujemy się podjąć dalszego tropu to możemy to uczynić później w dowolnym momencie gry. Na kartach znajdziemy jak to w prawdziwym śledztwie zarówno luźne poszlaki jak i twarde materiały dowodowe. Będziemy mogli dowiedzieć się więcej o danej osobie lub ją przesłuchać itd. Kiedy gra się kończy? Otóż o tym zadecydujecie już wspólnie.

Ta karta pozwala zrealizować dwa działania – możemy podjąć obydwa tropy, jeden lub żadnego jeżeli uważamy, że nie tędy droga
Jeżeli uznacie, że wiecie już wystarczająco dużo, by wskazać sprawcę i jego motyw, przechodzicie do specjalnej grupy kart, która sprawdzi Waszą wiedzę. Podobnie jednak jak w „Detektywie: Sezonie 1” większość Waszych działań tzn. odkrycie karty, będzie kosztowało Was jednostkę lub dwie jednostki czasu. Im więcej ich zbierzecie, czyli im więcej kart odkryjecie, tym gorszy będzie Wasz wynik. Dodatkowo wybierając niekiedy opcje związane np. z wywieraniem na świadku presji, zdobędziecie symbol niezadowolenia, który także przysporzy Wam minusy na koniec gry. Innymi słowy – jeżeli zależy Wam na punktacji, nie możecie odkrywać wszystkich kart jak leci. Niska punktacja nie jest równoznaczna z przegraną – ot, to bardziej informacja dla Was, na ile można było szybciej rozwiązać sprawę.
Kieszonkowy detektyw – wrażenia z gry
Jedną z największych zalet tej serii jest jej niski próg wejścia. Nie ma tu żadnej wielostronicowej instrukcji. Zasady mieszczą się na jednej karcie. Do gry można zatem usiąść z marszu i przystąpić od razu do zabawy. Powinno to zachęcić do rozgrywki nawet osoby, dla których gra planszowa lub ten konkretny gatunek będą pierwszym podejściem.
Istotą „Kieszonkowego Detektywa” jest dedukcja. Stopniowo odsłaniacie różne ślady i próbujecie rozpoznać wśród podejrzanych sprawcę. Fabuła jest na tyle logiczna i zarazem wciągająca, że co chwilę będziecie myśleć, że oto podążacie istotnym tropem, by za moment okazało się, że Wasze podejrzenia były niesłuszne. Rozgrywka postawi przed Wami wiele pytań. Oglądamy te kamery z monitoringu? Czy na pewno warto pytać sąsiadów o podejrzanych? Może lepiej mocniej przycisnąć świadka? Albo sprawdzić jego sytuację finansową? Opcji jest całe mnóstwo i tak jak w prawdziwym śledztwie wiele z nich nie da Wam pożądanego wyjaśnienia. U nas to kluczowe „AHA! Mamy Cię!” zawsze wchodziło dość późno, co raczej nie świadczy za dobrze o naszej dedukcji. Mimo punktacji dalekiej od doskonałej bawiliśmy się tu świetnie za sprawą samej historii i zwodzenia nas za nos.
Fajne jest właśnie to, że jest tu sporo gry nad stołem – rozmyślania, wczytywania się w tekst i rozpracowywania chronologii zdarzeń czy też motywów zbrodni. Ta przysłowiowa godzina mija jak z bicza trzasł, a dzięki temu, że sami decydujemy o zakończeniu gry jest też bardzo emocjonująca.
Co do samych spraw, najprzyjemniej grało nam się w pierwszy scenariusz dotyczący morderstwa profesora. Był on najbardziej logiczny, poukładany, taki wręcz klasyczny kryminał. Podobał nam się też finał, który był uzależniony niejako od upływającego w grze czasu. Sprawa druga z mężczyzną, który wypadł z okna całkiem nieźle się rozwijała i ciekawiło nas, w którą to wszystko pójdzie stronę, ale summa summarum epilog nas jakoś nie porwał.
Najsłabiej naszym zdaniem wypadła trzecia sprawa, dotycząca podłożonej bomby w fabryce. Tu dodatkowo wprowadzono element uciekającego czasu oraz wprowadzono wybór jednej z trzech postaci grywalnych – dziennikarza (bohatera sprawy 2), policjanta (bohatera sprawy 1) lub inżyniera (tę rolę poleca się osobom, które nie grały w we wcześniejsze sprawy). Fabuła jest w tym śledztwie oczywiście identyczna, ale w zależności od roli można wykorzystać kilka opcjonalnych ścieżek np. policjant potrafi użyć siły, a dziennikarz wykorzystać swoje własne źródła. Mieliśmy wrażenie, że jest tu więcej chaosu i trudno nam było znaleźć tę jedną sensowną nić, która przybliżyłaby nas do podejrzanego. Działaliśmy tu bardziej na ślepo do pewnego momentu i choć uratowaliśmy miasto to ten scenariusz sprawił nam mniej satysfakcji niż pozostałe.
Kieszonkowy detektyw – Podsumowanie
„Kieszonkowy Detektyw” oferuje całkiem dobrą, przejrzystą i spójną mechanikę. Choć nie ma tu żadnych zagadek logicznych czy też interakcji ze smartfonami, to immersja z prowadzenia śledztwa jest dość wysoka jak na grę, która daje nam do dyspozycji wyłącznie karty. Doskonale powinni się tu odnaleźć osoby ceniące dedukcję i aspekt fabularny. Ponieważ każda z historii ma inny klimat istnieje duża szansa, że przynajmniej któraś z nich przypadnie Wam do gustu.
Gra nie wymaga od graczy zbyt wiele – nie muszą oni robić tu notatek, czy zagłębiać w dodatkowe materiały. Jedyne czego potrzebujecie to tak naprawdę godzinka skupienia i trochę miejsca na stole. Choć „Kieszonkowy Detektyw” nie przebija moim zdaniem „Kronik Zbrodni” to może być dobrą alternatywą w przypadku graczy, którzy nie lubią połączeń hybrydowych (plansza + smartfon).
Kieszonkowy detektyw - Ocena końcowa
-
8/10
-
5/10
-
7/10
-
8/10
-
8/10
Kieszonkowy detektyw - Podsumowanie
Trzy różnorodne śledztwa to trzy godziny emocjonującej przygody nad stołem. Niemal klasyczna mechanika podążania za tropami połączona została z upływającym czasem. Dużo dobrej dedukcji i super proste zasady, dzięki którym można zagrać z marszu bez konieczności studiowania instrukcji.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz dobrą fabułę i grę nad stołem
- szukasz gry dedukcyjnej bez aplikacji/ smartfona
- chciałbyś zagrać solo lub w gronie większej liczby osób
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- szukasz regrywalnej gry dedukcyjnej (tutaj są 3 jednorazowe sprawy)
- wolisz rozwiązywać zagadki (sprawdź gry typu escape room)
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games