Z niemal niekończącej się studni pomysłów Reinera Knizii, Nasza Księgarnia wyciągnęła prostą, ale emocjonującą karciankę, w której graczom przyjdzie zbierać zestawy kart reprezentujących cztery pory roku. Czy to kandydat na nomen omen grę roku 2023? Raczej nie, ale i tak warto ją poznać.
„Gra roku” została wydana w sześciennym, białym pudełeczku, które nawiązuje do innych gier z serii Naszej Księgarni. Wszystkie cechują się równie minimalistyczną oprawą i zasadami, które tłumaczy się niemalże w locie. Na tle pozostałych tytułów „białej” serii „Gra roku” wypada w moim odczuciu w TOP 3 – zaraz za „Grą w kolory” i „Grą słów”, ale musiałam się do niej przekonywać chyba najdłużej z całej rodziny. Wyjątkowo pierwsza, druga i trzecia partyjka mnie zupełnie nie obeszły, nie wywoływały większych wrażeń, choć reszta towarzystwa bawiła się całkiem dobrze. Gdyby nie ich namowy, pewnie nie dałabym „Grze roku” więcej szans, ale koniec końców dojrzałam w niej coś, co sprawiło, że sama zaczęłam po nią chętniej sięgać.
Nie jestem pewna, czy była ku temu jakaś konkretna przyczyna, raczej zbiór całych doświadczeń. Okazało się bowiem, że mój mózg raz na jakiś czas potrzebuje takiej mało skomplikowanej zbieranki – czułam się po niej naprawdę zrelaksowana, nawet gdy przegrywałam. Poza tym, gdy wszyscy zaczęliśmy przykładać więcej uwagi do naszych działań i grać bardziej taktycznie, gdy zaczęły wchodzić mi combosy z kart i całość nabrała odpowiedniej dynamiki, dostrzegłam potencjał w tej niepozornej grze.
Może być zatem tak, że i Wy po pierwszej partii wzruszycie ramionami. Ale na podstawie własnych doświadczeń gwarantuję, że przy bliższym poznaniu „Gra roku” potrafi rozwinąć skrzydła.
Gra roku – co w pudełku?
„Gra roku” składa się wyłącznie z kart. W sumie znajdziemy ich tu aż 72. Każda reprezentuje jeden z 12 obrazów nawiązujących do danej pory roku – można powiedzieć, miesięcy. Każdej porze roku przyporządkowano po 3 symbole. Ilustratorka Małgorzata Wójcicka wykonała swoje zadanie przyzwoicie – minimalizm wpasowuje się w serię, a obiekty zostały tak zaprojektowane, by nie trzeba było sprawdzać w instrukcji, który jest ważniejszy (ma to znaczenie w rozgrywce), ponieważ panuje tu hierarchia wielkości i logicznym jest, że np. lody są mniejsze od słońca, a dynia większa od wiewiórki.
Całość mieści się w kompaktowym pudełeczku, ale do rozgrywki jest niezbędne więcej miejsca przy stole. Grając w 4 osoby musimy pamiętać, że będziemy potrzebować przestrzeni na 16 kart leżących na środku w kwadracie oraz po ok. 3 rzędy po 4 karty dla każdego z graczy.
Gra roku – na czym polega?
Celem jest zdobycie największej liczby punktów za zebranych maksymalnie 12 kart reprezentujących rok. Karty mogą mieć wartość od 0 do 5 punktów, a podstawową zasadą jest fakt, że żadna z ilustracji na kartach nie może się powtarzać. Pod uwagę brane będą tylko te karty, które tworzą komplet czyli zestaw złożony z wiosny, lata, jesieni i zimy. Jeśli zabraknie nam np. zimy do takiego setu, pozostałe karty nie zapunktują. Mało tego, jeśli w trakcie gry zbierzemy kartę z identycznym symbolem, to zapewni nam ona minusowy punkt.
W grze funkcjonuje tzw. środek stołu, czyli pole o wielkości 4×4, gdzie każda kolumna odpowiada jednej porze roku. Karty, które mamy na ręce, będziemy co rundę dokładać do środka stołu. W swoim ruchu zagrywamy zakrytą kartę przed siebie. Po ujawnieniu wartości, gracz z kartą o najwyższej wartości (w przypadku remisu – najpóźniejszej porze roku, lub jeśli nadal jest remis o większym symbolu) dokłada ją do wybranego rzędu na środku stołu. Po nim robią to kolejno pozostali gracze.
Gracz, który w wyniku tego ruchu domknie rząd na środku stołu, w nagrodę jako pierwszy zabiera do siebie dowolną z kart w tym rzędzie i tworzy z nich fragment swojego roku. Po nim również dobierają karty pozostali gracze. Lukę na środku stołu uzupełnia się jedną losową kartą z talii i rozgrywka toczy się dalej, aż do momentu skończenia kart lub gdy dowolny z graczy zbierze cały rok.
Dodatkowo, jeśli do swojego roku dołożycie trzecią kartę tej samej pory roku w nagrodę możecie dobrać jedną losową kartę. W ten sposób można zdobyć extra punkty.
Gra roku – wrażenia
Jeśli powyższy opis brzmi skomplikowanie to bez obaw. W praktyce, gdy macie już przed sobą karty i zaczynacie układankę, wszystko staje się jasne. Wyzwaniem w grze jest tu wyłącznie jeden element – moment wybierania karty z ręki. Od tego bowiem, co zagramy zależy kolejność ruchu, a ta z kolei przekłada się na całą resztę.
I pierwsze rozgrywki mogą być właśnie „takie sobie”, gdy będziecie te karty zagrywać bezmyślnie, bez jakiegoś planu. Tu bowiem kryje się całe serce tej gry. Niekoniecznie zawsze opłaci nam się być pierwszym graczem – nic nam nie da dołożenie pierwszej karty, jeśli nie domkniemy rzędu. Niekiedy lepiej być na końcu, albo gdzieś pośrodku, by zobaczyć, gdzie dołożą karty inni gracze.
Emocjonujący jest moment dobierania kart ze środka stołu – ta radość, gdy wpadnie nam w ręce piąteczka. Ta satysfakcja, gdy wejdzie nawet gorsza karta, ale poprzez skompletowanie całej pory roku wyzwoli nam extra bonus (a może nawet kolejny – bywa i tak!). No i ten jęk zawodu, gdy musimy jako ostatni dobrać kartę, której symbol już posiadamy.
Rozgrywka jest dynamiczna, rzeczywiście zamyka się w ok. 20 minut, co sprzyja rewanżom. Nie jest to zabawa umysłowa, przytłaczająca, ale jednocześnie nie jest też losowa, czy nie wymagająca żadnej taktyki. Ot, Knizia ponownie zaserwował maleńką, ale sprawnie działającą rzecz, która trafi w gusta amatorów planszówek i mechaniki zbierania zestawów.
Trochę gorzej wypada w naszym odczuciu tryb zaawansowany, w którym karty na środek dokładamy tak, by zgadzały się bokami kolorowe kropeczki. Jakieś to jest… Nie wiem, wprowadzane jakby na siłę, bo ani to nie daje większego funu, ani też specjalnie nie zwiększa wyzwania. Wydłuża jedynie rozgrywkę bo wymaga większej koncentracji i można tu dostać istnego oczopląsu.
Warto podkreślić też, że gra jest w bardzo przystępnej cenie, co czyni ją też dobrą okazją na drobny upominek dla starszego dziecka czy dorosłego. Nie miałam okazji niestety ogrywać jej z dziećmi, ale obstawiam, że dla ośmiolatków może być to jednak zbyt abstrakcyjny temat i osobiście widzę tę karciankę bardziej do familijnego grania ze starszymi dziećmi, czy dziadkami.
Mamy zatem kompaktową formę, dobrą cenę, emocjonującą rozgrywkę, która może nie wywołuje rumieńców na twarzach, ale jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się do niej wracać.
Gra Roku - Ocena końcowa
-
7/10
-
7/10
-
8/10
-
7.5/10
-
9/10
Gra roku - Podsumowanie
Sama się zdziwiłam, jak niepozorna jest ta karcianka. Reiner Knizia nie zawodzi i znów dostarcza prostą, ale mającą w sobie coś przyjemnego grę o zbieraniu zestawów. Nie ma tu ochów i achów, nie ma efektu wow i na pewno nikt nie powie, że to jest jakieś odkrycie roku. Ale w tej cenie jest to bardzo przyzwoita propozycja dla niedzielnego gracza.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz zbieranie zestawów
- lubisz ukryte licytacje
- masz ograniczony budżet
- szukasz prostej gry o uniwersalnym motywie
Gra nie spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz gry z zachwycającą grafiką
- wolisz gry będące większym wyzwaniem umysłowym
User Review
( vote)Grę otrzymałam na własność od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.