Czy oszczędna w grafikę gra wielkości gumy do żucia ma w ogóle rację bytu w świecie, w którym brylują ogromne plansze i setki kart z detalicznymi ilustracjami? Zdecydowanie tak! „GRA” to jedna z czterech nowości serii „Na każdą kieszeń” od wydawnictwa Lucrum Games. Tytuł przetestuje Waszą cierpliwość i umiejętność blefowania.
Ekstremalnie rzadko zdarza się, by jakaś planszówka samą swoją formą wywoływała takie zdziwienie. W tym roku mój podziw w tej kategorii wzbudziły w zasadzie tylko dwa tytuły: „Holi” za sprawą trójwymiarowej planszy oraz „Ghost Adventure”, w której sterujemy rozkręconym bączkiem. Tę trójcę teraz zamyka właśnie seria „Gra na każdą kieszeń” od Lucrum Games. Wydawca wprowadził na polski rynek cztery gry wielkości zbliżonej do opakowania gumy do żucia. Te maleństwa da się zamknąć w garści, czy faktycznie schować do kieszeni spodni. Na ich widok opadła mi szczęka i nie mogłam się doczekać, by sprawdzić, ile tak naprawdę da się wycisnąć z równie niedużego formatu.
GRA – co kryje się w środku?
Pudełko zawiera 30 kart – oczywiście te nie mogą mieć standardowego rozmiaru. Są wielkości pudełka, czyli przypominają wydłużone prostokąty. Na każdej karcie znajdziemy dwie wartości – rzuty kością. Każda wartość pojawia się w talii dokładnie 10 razy. Wbrew pozorom takie karty całkiem dobrze trzyma się w dłoni, a do ich wykonania na pewno nie szczędzono materiałów – są pokryte matowym lakierem i odpowiednio grube. Zwinięta w harmonijkę instrukcja mieści się także w pudełeczku. Zdaję sobie sprawę, że jest to najmniej urokliwa pod względem wizualnym gra z całej serii, ale ta prostota dobrze współgra z całą mechaniką i trudno mieć jakieś uwagi co do samego wykonania.
GRA – na czym polega rozgrywka?
Na początku gry każdy z graczy dobiera losowo po jednej karcie i trzyma ją w sekrecie na ręce. Poprzez ułożenie karty w dłoni, wybiera się, która z wartości będzie brana pod uwagę w aktualnej rundzie – zawsze liczy się ta wartość, która jest na górze karty (nie liczymy tej schowanej pod kciukiem – przykład jak na fotce powyżej). Gdy wszyscy są gotowi gracz rozpoczynający otwiera zakłady. Próbuje on oszacować ile kart o podanej przez niego wartości znajduje się w sumie na rękach u wszystkich graczy (np. „jedna czwórka” lub „dwie trójki” itd.).
Kolejna osoba może albo obstawić wyższy zakład, albo sprawdzić poprzedniego gracza. Jeżeli obstawia wyższy zakład musi podać wyższą wartość lub wyższą liczbę przy identycznej wartości. Na przykład jeżeli poprzedni gracz obstawił „dwie trójki”, to możemy obstawić „trzy/cztery/pięć trójek” albo „jedną/dwie/ trzy itd. czwórki/ piątki/ szóstki”. Runda trwa do momentu, aż któryś z graczy postanowi sprawdzić poprzednią osobę. W tym momencie wszyscy gracze ujawniają swoje karty. Jeżeli zakład był prawidłowy tzn. jeżeli łącznie na rękach znajdowało się przynajmniej tyle wartości, ile obstawiła ostatnia osoba, to sprawdzający za karę dobiera w kolejnej rundzie o jedną kartę więcej. Jeżeli zaś zakład był nieprawidłowy to poprzedni gracz otrzymuje karną kartę.
Zwycięzca rozpoczyna kolejną rundę, a cała gra kończy się, gdy któryś z graczy dobierze sześć kart. Ta osoba przegrywa i odpada z dalszej rozgrywki. Wygrywa osoba, która jako jedyna pozostanie w grze.
GRA – dla tych, którzy kochają blef
Mechanika blefu/ licytacji nie jest naszym konikiem, ale jeżeli jest dobrze wykorzystana, to potrafimy się wciągnąć. Nie mieliśmy od „GRY” żadnych oczekiwań, a mimo to dość szybko wyszły nam na twarzy rumieńce podczas pierwszych partii. Świetnym pomysłem jest możliwość obracania kart i wybierania jednej z dwóch dostępnych wartości! Sama licytacja zaś potrafi być totalnie nieprzewidywalna i jeżeli nie potraficie zachowywać kamiennej twarzy, to… szybko tu polegniecie ;-).
„GRA” od razu skojarzyła mi się ze „Skullem” Granny, ale dzięki temu, że nie gramy zawsze tym samym setem kart (tu co rundę są one wymieniane!) to nie możemy nawet domyślić się, co mają na rękach pozostałe osoby. Mało tego, z rundy na rundę, pojawia się coraz więcej kart więc licytacje potrafią być bardziej emocjonujące. Mimo ultraprostych zasad „GRA” potrafi wciągnąć i zapewnić odpowiedni poziom adrenaliny. Kiedy sprawdzić gracza? Jak podbić stawkę, by nie wydała się ona absurdalna kolejnej osobie i by nas nie sprawdziła, jeżeli mamy dużo wątpliwości? Czy to możliwe, by na sześć kart pojawiły się cztery szóstki? Rozgrywka to szereg szybkich skłaniających nas do kłamstwa (nie bez powodu „GRA” w oryginale nazywa się „LIE”).
Jedyny aspekt mechaniki, który pewnie będzie niektórych graczy frustrować polega na możliwości „zapętlenia” licytacji. Przykładowo, zaczynamy od „trzy piątki”, potem ktoś deklaruje „cztery piątki”, potem „jedna szóstka”, to kolejna osoba znów może wrócić do „trzech piątek” ponieważ będzie to większa wartość niż ostatni zakład („jedna szóstka”). Z jednej strony może to być celowy zabieg, mający wyprowadzić kogoś z równowagi i skłonić go do sprawdzenia („no kurde, nie będę znów się powtarzał”), ale z drugiej jakoś to nam nie podchodziło. Graliśmy według własnej zasady, że zabronione było powtarzanie wcześniejszych zakładów i wtedy ten problem nie występował ;-).
Atmosfera jest iście… pokerowa, hazardowa. Podoba mi się w niej też to, że osoba przegrywająca ma stosunkowo łatwiej w kolejnej rundzie, bo widzi więcej kart niż pozostali, przez co może lepiej zablefować. Niebagatelną zaletą jest też świetna skalowalność – „GRA” się identycznie w dwie osoby, co w szóstkę. Jedyna różnica to oczywiście sam czas rozgrywki. Kolejnym atutem jest możliwość zabawy w absolutnie każdym miejscu – na dobrą sprawę nie musicie nawet posiadać stołu. Możecie grać w samolocie, samochodzie, pociągu, na plaży, w pubie czy w parku – idealna pozycja na podróż!
Co więcej „GRA” oferuje nie tylko opisany wyżej wariant rozgrywki. Możemy grać tak, że jedynki traktujemy jak jokery (wypada to średnio na jeża w praktyce, jakoś zbyt chaotycznie w naszym odczuciu). Możemy zmieniać kierunek ruchu między rundami, albo rozpoczynać grę z 5 kartami na ręce i zamiast dobierać kolejną przy przegranej, odrzucać o jedną mniej (wtedy wygrany zostaje gracz, któremu pozostanie najwięcej kart). Nic też nie stoi na przeszkodzie, by wymyślić jakieś własne zasady czy zorganizować dłuższy turniej. Zwłaszcza, że rozgrywka jest faktycznie króciutka.
W towarzystwie osób kochających blef „GRA” na pewno się sprawdzi jako prosty fillerek przed czymś poważniejszym lub po prostu kompan w podróży. Gracze, którzy za taką mechaniką nie przepadają raczej nie mają tu czego szukać. To nie jest jakiś przełomowy tytuł, natomiast… weźcie pod uwagę to, że „GRA” kosztuje ok. 11-12 zł! Przy takiej cenie uważam, że można zaryzykować nawet kupno w ciemno i przetestować tytuł na towarzystwie, bo a nóż widelec jednak się spodoba. Spośród czterech gier z serii, „GRA” w naszym odczuciu znajduje się ex aequo na drugim miejscu razem z „DĘBEM” – za „RUMEM” i przed „HAU”.
GRA - Ocena końcowa
-
7/10
-
8/10
-
7/10
-
7/10
-
10/10
GRA - Podsumowanie
Ultrakompaktowa, świetna na podróż gra blefu, która dzięki prostym zasadom i szybkiej rozgrywce sprawdzi się jako filler lub tytuł wprowadzający do świata planszówek nowych graczy. Wiek 12+ odrobinę zawyżony – nie ma tu niczego z czym nie poradziłby sobie dziesięciolatek. Cena i format robią efekt wow!
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry, w którą możesz zagrać nawet bez stołu
- kochasz blef i licytacje
- lubisz proste zasady
Gra może Ci się nie podobać jeżeli:
- nie potrafisz kłamać i blefować
- gry stricte liczbowe, jak klasyczny poker czy oczko Cię nudzą
User Review
( vote)W serii „Gra na każdą kieszeń” znajdują się:
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games