Wciel się w rolę zamożnych kupców podróżujących z Wenecji do Konstantynopola - kieruj flotą trzech statków, wykorzystaj moc przychylnych wiatrów i okradaj przeciwników wysługując się piratami.
W 2013 roku na planszówkowe wody wypłynął „Golden Horn” autorstwa Leo Colovini. Dopiero teraz miałam okazję zapoznać się z tym tytułem i jestem pod wrażeniem tego, że od tamtej pory gra zupełnie się nie zestarzała. To kolejna po „Ilos”, o którym opowiadałam wczoraj”, gra z mechaniką zbierania zestawów, w której wcielamy się w nadmorskich kupców. Może nie ma tak spektakularnej oprawy wizualnej jak nowość Funiverse, ale potrafi równie mocno wciągnąć.
Golden Horn – co w pudełku?
Bardzo lubię gry z tekturowymi elementami 3D – np. katedrę z „Ulm”, wagony pociągu z „Colt Express”, łodzie z „Wikingowie na pokład„. W moim odczuciu wprowadzają one większy klimat niż szare, plastikowe figurki. W „Golden Horn” spotykamy dwa rodzaje takich obiektów – są to piękne galeasy (tak, do tej pory ja też słyszałam tylko o galeonach!) oraz magazyny, w których będziemy przechowywać zdobyte towary.
Już samo składanie statków sprawia przyjemność. Niestety, podobnie jak drzewka z „Fotosyntezy” borykają się z problemem zbyt luźnego dopasowania. Niektóre modele częściej niż inne wypinają żagle z kadłuba, co trochę denerwuje w trakcie gry, ale zawsze można poratować się klejem – nawet złożone obiekty mieszczą się bowiem w pudełku.
Kafli nie ma zbyt wiele, dlatego trasa za każdym razem będzie wyglądać tak samo o ile będziemy grać w tym samym składzie graczy. Przy mniejszej niż czwórka osób ekipie nie używa się po prostu wybranych kafelków. Nie wpływa to jednak na regrywalność, ponieważ w „Golden Horn” więcej są nam w stanie namieszać gracze, niż trasa sama w sobie.
Do dyspozycji znajdziemy także kolorowe karty, których będziemy używać przy dwóch akcjach i 90 kostek w sześciu różnych kolorach. Najpierw sądziłam, że zamiast gołych sześcianów przydałyby się pionki oddające kształt danego dobra (np. pszenica, wełna itp.), ale w trakcie rozgrywki zmieniłam zdanie. Sześciany się po prostu praktyczniej układa na statku i w samym magazynie. Tym razem ergonomia wygrywa z oprawą wizualną.
Golden Horn – zasady gry
Każdy gracz dysponuje flotą trzech okrętów w trzech rodzajach żagli – jednokolorowym, dwukolorowym i trzykolorowym. Na rękę otrzymuje się po 5 kart. Wszystkie kosteczki dóbr wkłada się do woreczka, a następnie losowo rozmieszcza po 9 z nich w dwóch końcowych portach. Przed rozpoczęciem gry każdy gracz kolejno umieszcza po 1 statku na dowolnym z portów i ładuje do jego kadłuba wszystkie zasoby jednego koloru w barwie, która nie występuje na żaglu okrętu.
Aby móc przełożyć zasoby ze statku do własnego magazynu, nasz okręt musi przepłynąć przez wszystkie pola do przeciwległego portu. W swojej turze gracz przesuwa jeden ze swoich okrętów wzdłuż szlaku o jedno pole. Jeżeli na sąsiednim polu jest inny statek, okręt gracza go „przeskakuje” na następne puste pole. W zależności od koloru pola, na którym się stanie statek może albo przesunąć się znowu dalej o kolejne pole (gdy kolor pola odpowiada kolorowi żagla) albo musi zakończyć swój ruch w tym miejscu.
W tym drugim przypadku można jeszcze pomóc sobie kartą wiatru. Jeżeli karta odpowiada kolorowi pola, na jakim zatrzymał się statek, można go przesunąć w przód. W jednym ruchu można wykorzystać dowolną liczbę kart, więc są to bardzo przydatne elementy. Odstępstwem od tej reguły jest środkowy port, tzw. Modena, na której zawsze obowiązkowo trzeba się zatrzymać, chyba, że jej obydwa pola są już zajęte.
Opcjonalnie przed ruchem okrętu gracz może napaść na dowolny ze statków rywali, który nie będzie znajdował się w porcie jeżeli wyłoży dwie karty, z których każda będzie pasowała do barwy jednego z żagli na danym statku. Dzięki tej akcji możliwe jest zabranie przeciwnikowi jednego znacznika. Po każdym dotarciu do portu dobiera się na rękę tyle kart, ile kolorów żagli ma ma statek, który właśnie zakończył podróż.
Gra kończy się w momencie, gdy w dowolnym z portów zabraknie znaczników (są one dokładane po każdej akcji pobrania na statek). Za każdy zestaw towarów w magazynie otrzymuje się następujące punkty:
- zestaw sześciu różnych towarów – 4 punkty
- zestaw pięciu różnych towarów – 2 punkty
- zestaw czterech różnych towarów – 1 punkt
Wygrywa oczywiście ten gracz, który po podliczeniu uzyska największą liczbę punktów.
Golden Horn – wrażenia z gry
Już od pierwszej gry pokochaliśmy ten tytuł i zupełnie nie zdziwiło nas, że otrzymał w 2013 roku nagrodę Spiel des Spiele. Jak widzicie reguł nie ma wiele, ale nie oznacza to, że gra gra się tutaj bezmyślnie. Powiedziałabym wręcz, że jest zupełnie odwrotnie. Każdy wybór może mieć tutaj istotne znaczenie, począwszy od dobrania w porcie koloru towaru, poprzez decyzję o tym, jakim statkiem wypływamy, aż po użycie kart. Z jednej strony najłatwiej przepłynąć odcinek trójkolorowymi statkami, bo jest większa szansa, że wykona się nimi kilka ruchów do przodu. Z drugiej strony są one bardziej narażone na ataki piratów.
Nawet decyzja o tym, w którym momencie użyjecie karty i w jaki sposób może czasem przesądzić o tym, czy Wasz statek popędzi jak strzała do portu, czy będzie się ślimaczył przez kilka następnych tur. Karty wiatru kuszą, by je szybko zużyć, ale trzeba pamiętać, że zdobywa się je powolutku.
Niemałe znaczenie mają przy tym wszystkim ruchy przeciwników! Niby interakcji nie ma zbyt wiele, ponieważ bezpośrednio możecie co najwyżej rywala zaatakować gdy zdobędziecie odpowiednie karty, ale… to jakie zasoby oni sprzątną Wam sprzed nosa i na jakich polach się zatrzymają wpływa na bieżąco na Waszą strategię.
Dynamika zabawy jest również odpowiednia. Nie ma tutaj zbędnych przestojów, choć oczywiście grając w cztery osoby, czas oczekiwania na swoją kolejkę będzie odpowiednio dłuższy. Ale to właśnie w pełnym składzie gra się tutaj najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że wykorzystuje się najdłuższą trasę, ale też z tego powodu, że dzięki większej ilości statków na trasie, można robić fajne kombosy tzn. wykorzystywać kolory swojego żagla, przeskakiwać przeciwników i jeszcze dorzucać karty wiatru. Za każdym razem gdy uda Wam się tak pokonać pół trasy, będziecie czuli ogromną satysfakcję.
Ze wszystkich ogranych do tej pory gier Piatnika, „Golden Horn” plasujemy w czołówce, tuż obok ślicznie wykonanego „Yangtze”. Gier o zbieraniu zestawów jest całe mnóstwo i często brakuje mi „flow”, tego czegoś, co sprawia, że każda rozgrywka przebiega płynnie i jednocześnie daje uczucie sytości z dokonywania w czasie rozgrywki wyborów. Tutaj to zjawisko nie występuje – wszystko jest na swoim miejscu i zwyczajnie „działa”.
W wielu tytułach z tego gatunku można zauważyć pewne schematy, mechaniczne zapożyczenia, jakieś drobiazgi, które w trakcie zabawy mówią „hmm… to wygląda jak w tamtej grze”. W „Golden Horn” niczego takiego nie zauważyłam i być może to właśnie tego powodu tak chętnie do tej produkcji wracam.
Golden Horn - ocena końcowa
-
8/10
-
8/10
-
8/10
-
9/10
-
8/10
Golden Horn - Podsumowanie
Lekka, ale nie najlżejsza gra o zbieraniu zestawów, w której każda decyzja jest odczuwalna i ma wpływ na innych graczy. Przejrzysta mechanika, ładnie wykonane modele 3D i wysoka regrywalność to jej największe atuty.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz gry z motywem morskim
- lubisz gry o zbieraniu zestawów
- lubisz proste gry, w których trzeba kombinować
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- lubisz gry ze współczesną, dopiesczoną oprawą wizualną, patrz-> Ilos
- wolisz bardziej rozbudowane pozycje (większa liczba akcji itp.)
User Review
( votes)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Piatnik