Niewiele gier planszowych jest w stanie zapewnić tyle adrenaliny co ``Fuse``. Genialna gra imprezowa od wydawnictwa Portal wymaga umiejętności logicznego myślenia, refleksu i przede wszystkim kooperacji. Macie ponad 20 bomb do rozbrojenia i tylko 10 minut czasu. Czy los będzie Wam sprzyjał?
Po raz pierwszy zobaczyłam „Fuse” na Pyrkonie 2017. Gra przykuła moją uwagę ciekawie zaprojektowanym stoiskiem z ogromem kabli i licznikiem czasu stylizowanym na ładunek wybuchowy. Gdy jeden z członków załogi Portalu opowiedział mi o jej mechanice byłam pewna, że to będzie hit. I rzeczywiście, od tamtego czasu minęło już więcej niż pół roku, a my z Grześkiem wciąż uważamy, że jest to jedna z najlepszych gier imprezowych jakie mieliśmy okazję poznać. Można traktować ją jako lekki fillerek przed innymi grami, a można też poświęcić jej znacznie więcej czasu. Gdy spojrzycie na prawo, do naszego rankingu najwyżej ocenianych gier, na samym szczycie znajdziecie „Keep talking and nobody explode”, nasz ulubiony tytuł VR. „Fuse” czerpie pełnymi garściami z mechaniki tego tytułu, dlatego jeśli tamta produkcja się Wam podobała, to jej planszowy „odpowiednik” możecie kupować w ciemno.
Fuse – co w pudełku?
Pudełko jest dość spore, choć tak naprawdę wszystkie elementy gry mieszczą się bez problemu w czarnym woreczku dołączonym do zestawu. „Fuse” bez problemu weźmiecie zatem do plecaka czy torebki i zabierzecie ze sobą do baru, parku czy na domówkę do znajomego. Gra składa się z 25 kości (po pięć w każdym z kolorów: czerwonym, zielonym, żółtym, niebieskim i czarnym), 54 kart bomb, czyli zagadek logicznych, które trzeba będzie rozwiązać oraz 11 kart detonatorów utrudniających rozgrywkę. Zabawa wymaga także licznika odmierzającego 10 minut czasu – możecie posiłkować się stoperem czy czymkolwiek innym, ale my polecamy po prostu skorzystać z bezpłatnej aplikacji producenta Renegade Games Accessories App dostępnej na iOS i Androidzie.
Program został tak zaprojektowany by stylistycznie pasować do reszty elementów gry. Dodatkowo klimatyczna ścieżka dźwiękowa połączona z kobiecym lektorem informującym co pewien czas, ile pozostało nam minut do końca zabawy wprowadza pożądaną, nerwową atmosferę. Gracze mogą się czuć zupełnie tak, jakby naprawdę rozbrajali bomby.
Oprawa wizualna „Fuse” kojarzy się z futurystycznymi ładunkami wybuchowymi, umieszczonymi gdzieś na statku kosmicznym, w przerdzewiałej zbrojowni czy ukrytych w magazynie. Ciemne barwy mają także walory praktyczne – karty po prostu się nie brudzą. Nasz komplet po ponad pół roku wciąż wygląda jak świeżo po wyjęciu z pudełka, choć graliśmy już w niego kilkadziesiąt razy.
Fuse – zasady gry
„Fuse” jest grą kooperacyjną, zatem możemy wygrać lub przegrać tylko jako drużyna, choć każdy z graczy rozbraja bomby indywidualnie. Co istotne bawić możemy się również solo lub w dwie osoby, ale najprzyjemniej gra się rzecz jasna w pełnym, pięcioosobowym składzie. Celem gry jest rozbrojenie określonej przez poziom i liczbę graczy ilości bomb przed upływem 10 minut. Do rozbrajania bomb służą kości, które drużyna ciągnie z woreczka co turę.
Jak rozbraja się karty z bombami? Należy umieszczać na polach odpowiednie kości. Istnieje kilka typów bomb, od najprostszych, gdzie wystarczy użyć dwóch czy trzech kości w obojętnie jakim kolorze, poprzez takie, które muszą się zgadzać nie tylko kolorystyką ale też numeracją, aż po najtrudniejsze, które wymagają jeszcze odpowiedniej chronologii. Poziom trudności bomby umieszczony jest w prawym, górnym rogu.
Na powyższym przykładzie pierwsza bomba od góry wymaga ułożenia kości z liczbą 4 w dowolnym kolorze, a następnie dwóch dowolnych kości, których numeracja będzie niższa od kości położonej z lewej strony czyli np. 2 i 1. Kolejna bomba wymaga użycia kości o dokładnie takich cyfrach, jak widnieją na polach. Karta typu wieża wymaga ułożenia słupka z kości o określonych kolorach: zielonym, czarnym, czerwonym i niebieskim, a ostatnia bomba, zostanie rozbrojona, gdy uda się ułożyć piramidę, w której podstawie znajdziemy 1, 3 lub dowolną kość czerwoną i 2, w środkowym rzędzie kość czarną lub niebieską i zieloną lub 4, a na szczycie kość żółtą lub 5.
Sęk w tym, że nie zawsze będziemy posiadać do dyspozycji takie kości jakich potrzebujemy. Zabawa przebiega w sposób turowy, choć bardzo szybki i dynamiczny. Na początku każdy z graczy otrzymuje po 2 karty bomb. Z reszty należy stworzyć odpowiednią talię gry, do której wtasowane zostaje 6 detonatorów. Na środku stołu ląduje pierwsze 5 kart bomb, a reszta leży obok w zakrytym stosie. Po uruchomieniu licznika pierwszy z graczy wyciąga tyle kości ilu jest graczy i nimi rzuca. Następnie każdy z graczy MUSI wziąć do siebie jedną z kości i ułożyć ją na karcie bomby. Jeśli kości pasują – super, zostawiamy je na karcie pamiętając przy tym o zasadzie, że kości nie wolno przesuwać. Rozpoczyna się kolejna tura. Następny gracz (lub ten sam, to bez znaczenia) wyciąga z woreczka kolejne kości i ponownie każdy zabiera po jednej.
A co w przypadku, gdy kość nie pasuje do żadnej z naszych kart? Tu zaczyna się pierwsza trudność. Wszystkie kości, które nie zostały zabrane, muszą być przerzucone. Następnie każdy z graczy musi odrzucić ze swoich kart jedną kość pasującą do wyrzuconej cyfrą lub kolorem. Kości te wracają z powrotem do woreczka i rozpoczyna się kolejna tura.
Po rozbrojeniu bomby, czyli ułożeniu odpowiednich kości na karcie bomby, gracz oznajmia to pozostałym graczom, odrzuca zużyte kości do woreczka, odrzuca rozbrojoną kartę bomby i ściąga z rzędu jedną z pięciu wyłożonych kart. Na jej miejsce należy wstawić ze stosu kolejną kartę. Kolejna trudność powstaje, gdy w tym właśnie miejscu wyciągnie się kartę detonatora. Wówczas każdy z graczy musi odrzucić jedną kość o kolorze lub symbolu przedstawionym na detonatorze. Po rozpatrzeniu akcji, karta ta jest odrzucana z gry.
Gra kończy się sukcesem w momencie, w którym zabrana zostanie ostatnia karta z rzędu. To znaczy, że nie musimy rozbrajać 2 ostatnich bomb leżących przed nami (są to tzw. niewypały). Jeśli jednak zabraknie nam kości w woreczku lub skończy się czas – drużyna poniosła porażkę. Jeśli chcemy możemy też podliczyć sobie punkty zwycięstwa: po 10 pkt za wygraną, po 1 pkt za każde 10 sekund do końca gry, zsumowane punkty za każdą rozbrojoną bombę oraz 2 punkty za każdy użyty detonator.
Fuse – wrażenia z gry
„Fuse” należy do tego gatunku gier, które bardzo łatwo się tłumaczy na żywo i przyswaja zasady, ale znacznie ciężej wygrywa. Nasze pierwsze podejścia w pełnym składzie, na poziomie standardowym to były czyste porażki. Wydawało nam się, że nie ma opcji, byśmy mogli wygrać w czasie 10 minut… Po pewnym czasie nauczyliśmy się jednak jak szybko się ze sobą komunikować i bez problemu aktualnie przechodzimy poziom elitarny w 8/10 przypadków. Przed nami jeszcze obłąkańczy, który wciąż stanowi nie lada wyzwanie – średnio powinniśmy w nim co 30 sekund rozbrajać jedną bombę – czyste szaleństwo!
W „Fuse” ważna jest zręczność, samo wyciąganie kości z woreczka i rzucanie kosztuje cenne sekundy. Przy akompaniamencie tykającego zegara nawet tak pozornie prosta czynność denerwuje cały zespół. Tu nerwy trzeba mocno trzymać na wodzy, bo krzykiem i wyzwiskami niewiele się zdziała. W tej grze bardzo podoba mi się fakt, że choć każdy rozwiązuje swoje bomby, to myśli cały zespół. Należy odpowiednio rozdzielać kości, ustalać kto bierze jaką, zastanawiać się, co poświęcić w przypadku braku możliwości wykonania ruchu.
Adrenalina jest obecna już od samego początku i rośnie ona z każdą odkrywaną kartą. Detonatory mają zwyczaj wypadać akurat wtedy, gdy brakuje nam tylko jednej kości do rozbrojenia. Oczywiście rozgrywka wiąże się ze sporą losowością, która uderza w mniejsze składy (wtedy używamy mniejszej liczby kości). Może się zdarzyć, że przez kilka tur nikt nie wyciągnie np. żółtej czwórki, która potrzebna jest do rozbrojenia bomby. Ale w tej mechanice i przy takiej konwencji absolutnie nikomu to nie przeszkadzało. Nie ty rozbroisz bombę, to zrobi to inny członek drużyny – chill out, w końcu wypadnie pożądany przez Ciebie symbol.
Sporym atutem „Fuse” jest czas rozgrywki. To jedynie 10 minut! Idealnie na szybką partyjkę przed czymś większym albo na zorganizowanie turnieju. Gra nie zrujnuje też niczyjej kieszeni. Na ten moment „Fuse” kosztuje około 65 zł (sprawdź oferty w najtańszych sklepach internetowych), a więc akurat jak na grę imprezową.
Fuse - Ocena końcowa
-
9/10
-
10/10
-
10/10
-
9/10
-
9/10
Fuse - Podsumowanie
Jeśli macie tylko 10 minut na grę i szukacie czegoś co rozerwie towarzystwo „Fuse” jest idealną propozycją. Świetna mechanika, która kształtuje klimat, bonus w postaci aplikacji ułatwiającej odmierzanie czasu i możliwość grania na wielu poziomach trudności.
User Review
( votes)Sprawdź nasz ranking gier planszowych
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Portal Games