Na pewno nikt nie miałby problemu, by słownie opisać Chucka Norrisa i Bruce'a Lee, albo naprowadzić swoją drużynę na hasło ``kalosze``, w taki sposób, by nie pomyliła się ona ze słowem ``kapcie``. Ale jeżeli odetniemy wszystkie dźwięki i zostawimy wyłącznie mimikę oraz gestykulację, okazuje się, że jest to bardzo trudne zadanie. I rzecz jasna, niesamowicie zabawne!
„Dwalambury” to pyszna wariacja na temat klasycznych kalamburów. Opiera się ona na ciekawej koncepcji jednoczesnego prezentowania haseł przez liderów obu drużyn przy mocno zbliżonej tematyce pojęć. To się nie mogło nie udać! Jeżeli szukacie lekkiej gry imprezowej nawet do kilkunastu osób, zdecydowanie warto zapoznać się z nowością Michała Gołębiowskiego i Wojtka Grajkowskiego.
Dwalambury – co w pudełku?
„Dwalambury” przedstawiają się jeszcze mniej „ubogo” niż „Rakieta imprezowa”, ale to tylko pierwsze wrażenia. W pudełku znajdziemy bowiem jedynie karty i instrukcję, bez żadnej klepsydry czy notesu do zapisywania punktów. W przypadku tego typu gry jednak im mniej, tym lepiej. Pamiętajmy, że to pozycja imprezowa, którą będziemy zabierać ze sobą na domówki i inne miejsca, w których stół jest najczęściej suto zastawiony przekąskami i rozmaitymi trunkami. Punktacji nie trzeba wcale zapisywać – do podliczania punktów wystarczy użyć samych kart.
Zestaw 110 kart podzielono na dwie talie. Łatwiejsze hasła oznaczono niebieskim rewersem, a trudniejsze czerwonym. Ułatwia to sprawę, gdy chcemy zagrać z początkującymi graczami lub dziećmi. Same pojęcia mogą wydawać się trywialne, dopóki nie zagramy. To, co bowiem łatwo przekazać ustnie, wcale nie tak łatwo się pokazuje.
Poza hasłami związanymi z przedmiotami, postaciami tak fikcyjnymi jak i rzeczywistymi, w grze występują też bardziej abstrakcyjne pojęcia, które wymagają od gracza niemałej gimnastyki. Jak bowiem zaprezentujecie „iloczyn”, „przesąd” albo „miliard”? :-) To nie jest prosta gra, co nie znaczy, że nie jest przyjemna.
Dwalambury – zasady gry
Gdy gracze podzielą się na dwie drużyny, na początku rundy wybiera się lidera, który będzie prezentował hasło. Liderzy obu drużyn wspólnie ustalają czy będą przedstawiać hasła łatwiejsze z niebieskimi rewersami czy trudniejsze z czerwonymi, a następnie stają obok siebie i losują jedną kartę. Kartę trzymają między sobą tak, by pozostałe osoby nie widziały haseł. Teraz, lider, który stoi na lewo od karty będzie przedstawiał hasło widoczne na górze, a lider stojący po prawej, na dole karty.
Gdy wszyscy są gotowi, liderzy drużyn bez wydawania dźwięków starają się pokazać swoje hasło tak, by odgadła je ich drużyna. Pozostali członkowie zespołu mogą mówić bez ograniczeń. Należy jednak uważać, na to, by nie podać przez przypadek hasła przeciwników, ponieważ punkt zdobywa nie ta drużyna, która poda dobrą odpowiedź, ale ta, której hasło zostanie odgadnięte.
Następnie drużyna wybiera nowego lidera i przechodzi się do kolejnej rundy. Gra trwa tyle rund, na ile ma się ochotę, a wygrywa drużyna, która ostatecznie zgromadziła najwięcej punktów.
Dwalambury – wrażenia z gry
Wiecie, co jest naprawdę fajne w „Dwalamburach”? To, że nawet jeżeli jesteś kompletnym antytalenciem w pokazywaniu i mimice twarzy, jak ja, to nadal masz tu szansę wygrać. Dlatego, że Twoja drużyna widzi zawsze dwa obrazy – to, co Ty nieumiejętnie pokazujesz i to co pokazuje może lepiej Twój przeciwnik. I na tej podstawie może domyślić się o co Ci chodzi. Oczywiście, ma to też drugą stronę medalu – można przez przypadek odgadnąć hasło rywali i zapewnić im w ten sposób punkt. Na dwoje babka wróżyła. Ja nie cierpię typowych kalamburów z pokazywaniem, a tutaj bawiłam się świetnie.
Na widok arcytrudnych haseł można już na wstępie pękać ze śmiechu, a co dopiero wtedy, gdy Twoja drużyna nijak nie może pokapować, że chodzi Ci o Adama i Ewę, a nie o Jasia i Małgosię. Druga sprawa to to, że obecność drugiej osoby „na scenie” pomaga w prezentacji. Można użyć jej włosów czy części ciała jako dodatkowych rekwizytów, o ile nie będzie jej to przeszkadzać we własnym „wystąpieniu”.
Ponieważ w grze nie ma limitu czasu, można naprawdę pozwolić sobie na więcej kreatywności i próbować przekazać trudniejsze hasło łatwiejszymi skojarzeniami, które naprowadzą na właściwy trop. Samodzielnie ustalamy też limit rund. Nie musimy także zmuszać kogoś do pokazywania, jeżeli nie czuje się w tym najlepiej. „Dwalambury” mają bardzo przystępne zasady, idealnie skrojone pod imprezowiczów.
Oczywiście 110 kart to niedużo gdybyśmy chcieli w „Dwalambury” grać każdego dnia. Ale jeżeli będziemy grać jedynie od czasu do czasu, to nie powinniśmy narzekać na regrywalność. Warto też podkreślić, że tytuł ma bardzo przystępną cenę, jak na pozycję imprezową.
Dwalambury - Ocena końcowa
-
7/10
-
8/10
-
8/10
-
9/10
-
10/10
Dwalambury - Podsumowanie
Bardziej szalone i kreatywne podejście do pokazywanych kalamburów. Niewielka zmiana w zasadach sprawiła, że ma się wrażenie grania w całkiem inny tytuł. Świetna imprezówka dla większego grona graczy.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy FoxGames