Dinozaury, lekki temat SF i wykreślanka? To się nie mogło nie udać! „Demeter” od Moria Games wciąga jak bagno i ma tylko jeden minus – nie można się nią nasycić!
Wśród tegorocznych propozycji wydawnictwa Moria Games znalazły się aż dwie wykreślanki. Latem mogliśmy poznać „Wyspy Tukana”, które świetnie sprawdziły się w roli flip & write’a dla początkujących i tych graczy, którzy szukają prostej acz satysfakcjonującej gry. Teraz zaś do naszych rąk trafiła druga pozycja kierowana dla graczy średniozaawansowanych, na którą szczerze mówiąc czekałam niecierpliwie bo raz, że dotyczy dinozaurów, a dwa, że ten gatunek jest jednym z moich ulubionych.
Demeter – planeta pełna dinozaurów
„Demeter” to projekt Matthieu Verdiera, który zabiera nas w odległą przyszłość. Jako naukowcy badający planetę bliźniaczo podobną do Ziemi, staramy się skatalogować występujące tam formy życia – dinozaury. W tym celu będziemy rozstawiać posterunki obserwacyjne, zatrudniać asystentów naukowych, awansować na szczeblach nauki, wznosić budynki i oczywiście badać gady. Pomysł? Cudowny bo rozbudzający nadzieję, że może kiedyś doczekamy się takiego odkrycia. Niestety, już na wstępie zaznaczę, że choć zazwyczaj nie mam problemu z wczuciem się w klimat, tak w przypadku „Demeter” siedząc skupiona nad arkuszem, naprawdę nie czułam tych wszystkich opisanych czynności.
Nie napiszę, że klimatu nie ma tu za grosz, bo w pewnym sensie ten schematyczny, pełen ikonografii arkusz pasuje do tematu naukowego (tak samo jak w przypadku „Poszukiwania Planety X”), ale wykreślając chociażby strzałki czy czerwone punkty, nie miałam w głowie, że badam odkryte gatunki czy stawiam posterunki. Natomiast w przypadku tego gatunku jest to raczej norma, do której fani się przyzwyczaili, niż niepożądana przypadłość.
„Demeter” na pierwszy rzut oka konfuduje – mnóstwo ikonek, wiele sekcji, pozorny chaos. Moja mama spoglądając na arkusz od razu powiedziała „Dziecko, ja tego nie ogarnę”. Na szczęście po bliższym poznaniu cały układ staje się sensowny (a mama poradziła sobie wyśmienicie, choć nie od razu wszystko załapała ;-)). W designie zmieniłabym tylko dwie rzeczy: ikonki gatunków, bo teraz połowa z nich wygląda niemal identycznie oraz kafle celów. Te drugie przez oszczędną symbolikę mimo wielu partii wciąż wymagały od nas zerkania do instrukcji. Wyjątkowo wolałabym po prostu opis słowny (choć bez niego „Demeter” jest niezależna językowo, zatem na dwoje babka wróżyła).
Cała reszta jest ekstra. Arkusz ma aż 100 kartek, karty są niewielkie więc i gra nie zajmuje dużo miejsca przy stole. No i wydawca dorzucił do kompletu ołówki, więc tuż po otwarciu pudełka od razu można zasiąść do zabawy. Instrukcja również napisana wzorowo, poparta przykładami – nic nie wzbudzało naszych wątpliwości.
Demeter – na czym polega gra?
Cała rozgrywka trwa zawsze tylko 12 rund. W każdej rundzie odkrywanych jest po 1 karcie z każdego z 5 stosów. Gracze równocześnie wybierają jedną z kart (bez zabierania) i wykonują związaną z nią akcję (symbol w górnej części karty) oraz bonus (dolna część karty, związana z kolorem obramowania). Charakterystyczną cechą tej gry jest fakt, że bonusy się multiplikują. Przykładowo jeżeli w pierwszej rundzie wybierzemy żółtą kartę, otrzymamy w bonusie 1 strzałkę. Ale jeżeli później znów wybierzemy żółtą kartę, otrzymamy już 2 strzałki itd. aż do czterech. Każdy typ karty można bowiem użyć jedynie cztery razy.
Przy wykonywaniu akcji obowiązują nas pewne zasady. Gdy zamalujemy całego dinozaura wybierając stosowne symbole, staje się on odkryty. Dopiero wówczas możemy zamalowywać do niego strzałki. Trochę podobnie jest z naukowcami – zamalowujemy ich od lewej do prawej, ale gdy na ich drodze stoi czerwony posterunek, to najpierw należy zamalować jego wszystkie piętra, by móc za nim stawiać kolejnych naukowców. Istotne są także fioletowe szczeble nauki. Zaczynamy je zamalowywać od punktu startowego na dole. By w ogóle otrzymać punkty za cele A, B i C (te są losowane na początku gry) musimy zamalować do nich ścieżkę.
Na szczęście to nie jedyna opcja na zdobycie w grze punktów. Te otrzymujemy również, gdy zamalujemy wszystkie dinozaury jednego gatunku, wykreślimy naukowców na danych polach czy wykreślimy jak najwięcej różnych gatunków. Można także otrzymać ładny bonus mnożąc wartość danego posterunku przez liczbę odkrytych dinozaurów w tym samym obszarze. Kilka strzałek pozwala także ekstra zapunktować. Istotą gry jest zatem dobre planowanie ruchów i wybieranie takich akcji, które zapewnią jak największe kombosy w bieżącej sytuacji.
Demeter – wrażenia z gry
Opanowanie zasad gry to kwestia paru rozgrywek – przynajmniej z perspektywy osób, które grają na co dzień w wiele różnorodnych tytułów. Absolutnie nie dawałabym jej jednak żadnemu amatorowi, chyba, że komuś zależałoby na zrażeniu go do wykreślanek. Złożoność gry sprawia, że łatwo można początkowo popełnić gafę – a to ktoś wykreśli strzałkę przed odkryciem dinozaura, a to ktoś będzie szedł na cel D, ale zapomni, że nie da się go zrealizować z poziomu szczebli naukowych, albo, że uniwersytet daje o 1 naukowca więcej. Wyczuwalnie jest to zatem cięższy tytuł od popularnych w tym gatunku pozycji takich jak „Kartografowie”, „Welome to…” czy „Rzuć na tacę”. Natomiast nie jest to też poziom hardkorowy – jeśli graliście w w/w pozycje to i tu doskonale sobie poradzicie (patrz -> tak jak moja 65-letnia mama).
W „Demeter” każdy z graczy buduje własny silniczek. Im więcej razy wybierzemy dany rodzaj karty, tym więcej bonusów jednego typu pozyskamy. Naturalnie w swoim planie musimy uwzględnić bieżące cele oraz wyczuć dobry moment na wykonanie akcji. Dobry, czyli taki, który za pomocą jednego czy dwóch skreśleń doprowadzi do efektywnego łańcuszka zdarzeń. „Odkrywam naukowca, ten daje mi bonusowy symbol dinozaura. Skreślam ostatni fragment diplodoka i zdobywam bonus za odkrycie gatunku, a jak machnę do nich potem 4 strzałki to wejdzie mi cel B, do którego nie muszę już stawiać szczebelków…” itd. Optymalizacja ruchów plus łut szczęścia jest tu drogą do sukcesu. I jasne, jest to sałatka punktowa. Nawet wykreślając akcje totalnie losowo (a z pewnością tak będziecie grać za pierwszym razem) można coś upolować, ale fani analityki i chyba tak ogólnie, gier euro, wyciągną o wiele więcej.
To, co może irytować niektórych to sam czas rozgrywki. 12 tur to naprawdę niewiele. Powiedziałabym wręcz, że nawet ogromną sztuką jest otrzymanie choćby minimalnej liczby punktów za każdy z czterech celów. Niejednokrotnie będziecie się tu wściekać, że zabrakło Wam jednego, cholernego symbolu do odpalenia epickiej kombinacji. Będziecie wybierać jakąś specjalizację, a potem wkurzać się, że nie zdążyliście zapunktować na innym polu. To gra, dla osób, którym nie przeszkadza zjawisko krótkiej kołderki; które wręcz uwielbiają, gdy opcji jest multum, ale czas gry nie pozwala na wypróbowanie wszystkiego. Nam to bardzo, bardzo podeszło przede wszystkim dlatego, że sprzyjało szybkiemu rewanżowi i wyciąganiu wniosków z własnych błędów.
„Demeter” przygotowuje się błyskawicznie, a ponieważ wykonujemy razem tury, to da się ją zamknąć i w 20 minut (albo nawet 15 w trybie solo). Nie nazwałabym jednak tej gry fillerem, ponieważ jest intensywna pod kątem kombinowania i wbrew temu co powyżej – syta jeśli chodzi o emocje. Nie czułam, by była to tylko przystawka. Porównałabym ją nawet pod kątem funu z gry z moim ulubionym „Welcome to…”, który z przygotowaniem potrafi trwać dwa razy dłużej. Świetne jest to, że ten sam poziom frajdy z gatunku flip & write da się osiągnąć w czasie przerwy na kawę.
Fani dużej interakcji mogą być „Demeter” zawiedzeni, bo obecność graczy wyczuwa się tylko w jednym momencie – gdy przed nami odkryją cały gatunek dinozaura. Otrzymują wtedy za to 2 punkty więcej niż my. Dwa punkty to jednak w tej grze na tyle mało, że ściganie się o nie naszym zdaniem nie ma sensu. Nie mamy wpływu na wybór rywali i nie mamy im jak utrudnić rozgrywki, więc to taki typowy pasjans, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie. Nie jest to jednak jakaś ujma – nam to w ogóle nie przeszkadzało i powiem więcej – w tego typu grach śledzenie planów przeciwników wybija mnie z własnej optymalizacji i planowania, więc nawet wolę, by we flip & write’ach z tą interakcją nie szaleć. To też dobra wiadomość dla graczy solo – zabawa niczym się nie różni w pojedynkę od gry w x osób. Podpowiem też, że na BGG można pobrać tabelkę do wbijania osiągnięć, co na pewno zmotywuje do dalszych partyjek.
Podsumowując, „Demeter” zgodnie z przypuszczeniami, trafiło wysoko na listę moich ulubionych gier. Już za same dinozaury ma ode mnie duży plus, ale gdyby to był tytuł o uprawianiu buraków to gwarantuję, że grałby w niego z rozkoszą nie tylko Dwight Schrute. Przemyślana, solidna mechanika w połączeniu z krótkim czasem rozgrywki i kompaktową jak na flip & write formą czyni z niej prawdziwą perełkę gatunku. Mam nadzieję, że w Polsce doczekamy się też jej sequela i dodatków :-).
Demeter - Ocena końcowa
-
8/10
-
9/10
-
7/10
-
9/10
-
8/10
Demeter
Wykreślanka, od której nie oderwą się fani gier euro. Szybka, ale sycąca. Złożona, ale nie do przesady. Doskonała propozycja na wiele wieczorów. Ląduje w naszym rankingu ulubionych tytułów wśród flip & write.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz wykreślanki
- lubisz planować i optymalizować ruchy
- nie przeszkadza Ci brak interakcji i krótka kołderka
- szukasz gry dla średnio-zaawansowanych graczy
- chcesz grać w dowolną liczbę osób
- lubisz szybkie gry
- kochasz dinozaury
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- stawiasz pierwsze kroki w grach planszowych (to złożona pozycja)
- denerwuje Cię, gdy nie czujesz obecności innych graczy
- nie lubisz, gdy gra trwa krócej niż by się chciało
User Review
( vote)Grę otrzymałam na własność od wydawnictwa Moria Games na potrzeby stworzenia recenzji. Wydawnictwo nie miało wpływu na jej treść i wyrażoną opinię.