Gdy w Polsce występuje denominacja złotówki, Aleksander Kwaśniewski zostaje prezydentem, a w radiu puszczają takie hity jak „Gangsta’s Paradise” czy „Macarena”, niemieckie wydawnictwo Franckh-Kosmos-Verlag wydaje grę „Osadnicy z Catanu” wymyśloną przez Klausa Teubera. Choć od tamtej pory minęło 28 lat, „Catan”, czyli odświeżona wersja tamtego hitu wciąż okupuje sklepowe półki. Pytanie brzmi – czy warto ją bliżej poznać?
Bardzo długo nie miałam okazji zagrać w tytuł Klausa Teubera i szczerze mówiąc, nie czułam, by w dzisiejszych czasach, kiedy gry planszowe są tak urozmaicone, gra wydana tak dawno temu będzie miała coś do zaoferowania. Spoglądałam na nią trochę jak na „Monopoly” – coś co być może dobrze się sprzedaje, ale głównie dlatego, że wybierają ją klienci nie zaznajomieni z rynkiem, a nie dlatego, że jest to dobra gra. W rzeczywistości okazało się, że jest zupełnie inaczej, a nagroda Spiel des Jahres zdecydowane nie była przyznana na wyrost.
Catan – co w pudełku?
Wersja, którą otrzymałam z księgarni TaniaKsiazka.pl jest najnowszą edycją tej gry. Nazywana jest również ekologiczną ponieważ plastikową wypraskę zastąpiono tekturową, a użyte komponenty również pochodzą z recyklingu. Od pierwotnej edycji („Osadnicy z Catanu”) z 1995 roku różni się także odświeżoną oprawą wizualną (zdecydowanie na plus!) oraz znacznikami dróg, osad i miast, które w nowej wersji nie są drewnianymi klockami, a plastikowymi figurkami. Te ostatnie na pierwszy rzut oka wyglądają dużo lepiej, ale w rzeczywistości są mniej praktyczne – ciężko się je podnosi i trudno odróżnia osady od miast.
Na pochwałę zasługuje na pewno wypraska. Wszystko ma tu swoje miejsce. Nawet znaczniki gracza mają własne skrzyneczki. Dzięki temu we wnętrzu panuje porządek i można szybko przygotować grę. Instrukcja jest bardzo szczegółowa, a do tego mamy także almanach, który wyjaśnia ewentualne niejasności. Ja po raz pierwszy zasiadłam do gry jednak bez zapoznania się z instrukcją – skorzystałam z dedykowanej aplikacji tzw. asystenta, który krok po kroku przeprowadza przez przygotowanie gry i rozgrywkę. Jestem wciąż pod wrażeniem jak fajnie jest ta apka zrobiona – z profesjonalnym lektorem w języku polskim i ładnymi grafikami. Naturalnie szybciej sama przeczytałabym instrukcję, ale asystent doskonale sprawdzi się w sytuacji, kiedy nikt z Was nie lubi studiowania zasad, a chcecie od razu zasiąść do zabawy.
Całość robi niezłe wrażenie. Kafle terenu są duże i pięknie ilustrowane. Na karty przygotowano osobne pojemniki, które pomagają utrzymać na stole porządek. Obawy mam jedynie do trwałości samych kart – są one pokryte matową, bardzo cienką warstwą lakieru, właściwą dla gier niskobudżetowych, a nie tytułu, który kosztuje powyżej 100 zł. Poza tym jednak trudno się przyczepić o więcej rzeczy. Warto dodać, że „Catan” nie ma planszy – za każdym razem składa się tu ramy na kształt heksagonu, a następnie umieszcza kafelki losowo. Dzięki temu rozgrywka zawsze wygląda inaczej.
Catan – na czym polega gra?
Wyspa Catan składa się z 19 pól podzielonych na pięć terenów głównych, które w trakcie rozgrywki produkują określone dobra. Lasy dają drewno, wzgórza glinę, pastwiska owce, pola zboże, a góry żelazo. Tylko jeden kafelek terenu – pustynia – nie dostarcza niczego. Pola mają losowo przydzielone wartości. Każdy z graczy rozpoczyna grę od wybudowanych dwóch osad i dwóch dróg. Osady mogą leżeć wyłącznie na skrzyżowaniach, czyli narożnikach kafli i muszą być od siebie oddalone minimum o dwa skrzyżowania, natomiast drogi stawia się wzdłuż krawędzi pól.
Celem jest jak najszybsze zdobycie 10 punktów. Te zdobywa się na trzy sposoby. Po pierwsze za każdą wybudowaną osadę dostajemy 1 punkt, a za miasto, które stanowi nadbudowę osady – 2 punkty. 2 punkty otrzyma także gracz, który ma w danym momencie najdłuższą drogę oraz najwięcej zagranych rycerzy. Trzecim sposobem na zdobycie punktów jest kupno i wylosowanie punktowanej karty rozwoju.
Kolejka gracza jest bardzo prosta. Rzuca on dwoma kostkami. Wartość wyniku wskazuje pole, z którego wszyscy gracze, którzy mają wybudowane przy nim osady lub miasta otrzymują dany surowiec. Następnie gracz może wybudować dany obiekt/ kupić kartę rozwoju i/oraz wymienić się z bankiem lub innymi graczami na surowce. To pierwsze jest mało atrakcyjne, bo przelicznik wymiany wynosi 4:1, a z graczami można ugadać się naturalnie tak, jak nam pasuje, czyli nawet 1:1.
Catan – wrażenia z gry
Najpierw zasiedliśmy do gry w trzy osoby (przypominam, że nie da się tu grać w mniejszym składzie). „Catan” błyskawicznie nam zaskoczył. Zasady są logiczne i po pierwszym kółku wszyscy wiedzą, co mają robić. To, co nam się tu spodobało chyba najbardziej, był fakt, że gra wbrew pozorom daje nam sporo swobody. Swoje akcje możemy wykonywać w dowolnej kolejności np. wymienić się na surowce przed rzutem kością. Teoretycznie czuje się tu presję czasu, ale nie ma jednej sprawdzonej drogi do zwycięstwa. To oznacza, że ktoś może inwestować głównie w drogi, by blokować rozwój rywali i celować w karty rozwoju, a ktoś inny może starać się jak najszybciej budować osady.
W przypadku gry na cztery osoby jest na pewno ciaśniej i jeżeli nie zadba się o dobre położenie osad początkowych to można obudzić się potem z ręką w nocniku, bo zostaną nam do dyspozycji tylko najgorsze punkty przy morzu. Choć najgorsze to może złe określenie, bo przecież są tu porty, które umożliwiają atrakcyjniejszą wymianę z bankiem, w stosunku 3:1 lub 2:1 na konkretny surowiec. Raczej nie powinniśmy tu nigdy zostać bez wyjścia. Jeżeli sprytnie ustawimy swoje osady to taki port morski może przynieść nawet lepszy profit niż cokolwiek innego. Ale zaraz, zaraz, jak to sprytnie?
Nie powiedziałam jeszcze o istotnej rzeczy – losowości. W teorii nie mamy wpływu na rzut na kościach, prawda? Ale jednak statystycznie wiemy, że częściej wypadnie dziewiątka czy ósmka niż dwójka czy dwunastka. I sama gra także nam o tym przypomina – pola, które częściej mogą wypaść nam z rzutu są oznaczone czerwonymi i większymi cyframi od pozostałych. Dzięki temu od razu widzimy, które punkty na mapie wyspy będą najbardziej „wydajne”.
„Catan” zaskoczył nas również tym, że owa losowość daje tu całkiem sporo frajdy. Ponieważ dobra otrzymujemy nawet w rzucie innych graczy, to, co wypada na kostkach jest zawsze ekscytujące. Do tego dochodzi także wątek ze złodziejem. Początkowo stoi on na siódemce – pustyni, ale później przestawia się go na inne tereny nie tylko blokując dostęp do surowców rywalom, ale i kradnąc im dobra z ręki! Nie spodziewałam się, że w tak starej grze interakcja będzie tak świetnie rozwinięta. Nawet sam handel jest tu ciekawy, ponieważ im bliżej końca gry, tym gracze zaczynają coraz ostrzej negocjować i obliczać, co kto może zdziałać i czy przypadkiem wymiana nie zapewni rywalowi zwycięstwa.
Podobała nam się też adrenalina związana z zakupem kart rozwoju. Wiadomo, każdy liczy na to, że kupi sobie punkt, ale ponieważ karty są zakryte, to nigdy nie wiemy, czy inwestycja się nam opłaci w danym momencie. Darmowe drogi początkowo są pożądane, ale już pod koniec gry niewiele nam one dają itd. Podobnie karta, dzięki której możemy zażyczyć sobie dobra od wszystkich graczy – jeżeli nie obserwujemy, co kto na bieżąco dostaje, to możemy zażyczyć sobie surowca, którego akurat nikt nie będzie miał i nie wykorzystać potencjału takiej okazji.
Choć rozgrywka trwa długo (u nas to było zawsze więcej niż 75 minut na pudełku), to się nie dłuży. Jedyna rzecz, którą osobiście rozwiązałabym tu inaczej to kwestia jakiegoś licznika punktów. Tak, by na bieżąco każdy widział, ile punktów ma każdy z graczy (naturalnie za wyjątkiem kart rozwoju trzymanych w ukryciu). Bo to ciągłe sprawdzanie osad i miast jest nieco uciążliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że „Catan” zaskakująco dobrze radzi sobie w świecie współczesnych gier. Wcale nie wydaje się archaiczny. Powiedziałabym, że ma równie wiele uroku co takie klasyki jak „Carcassonne”, „Dominion” „Splendor” czy „Wsiąść do pociągu”.
„Catan” spodoba się rodzinom, które lubią proste, ale emocjonujące gry ekonomiczno-strategiczne. Doskonale wprowadzi amatora w świat gier bez prądu, ale też weterani przy nim nie powinni się nudzić. Nam rozgrywka siadła na tyle mocno, że rozważamy właśnie, które z dodatków warto dokupić. Nawet bez nich jednak gra jest na tyle regrywalna, że powinna wystarczyć na wiele, wiele wieczorów.
Catan - ocena końcowa
-
8/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
8/10
Catan - Podsumowanie
Nie bez powodu od 1995 roku wciąż jest w sprzedaży. Klasyka, która w naszym odczuciu w ogóle się nie zestarzała. Bardzo regrywalna, z wysoką interakcją i estetycznym wykonaniem emocjonująca gra planszowa, w której losowość nie drażni, a doskonale pasuje do nauki podstaw statystyki i ekonomii.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry dla 3-4 osób, która zajmuje 75-90 minut
- lubisz proste zasady
- szukasz gry, która nieprędko się znudzi
Gra może Ci się nie podobać jeżeli:
- nie lubisz atmosfery wyścigu
- nie umiesz się cieszyć wysoką losowością
- szukasz krótszej gry/ takiej, która zadziała też we dwoje
User Review
( vote)Grę otrzymałam na własność z księgarni TaniaKsiazka.pl. Księgarnia nie miała wpływu na treść i wyrażoną opinię.