Parę lat temu zastanawiałam się, dlaczego tak mało projektantów wykorzystuje przezroczyste karty. Miałam nawet pomysł, by zrobić grę o malowaniu obrazów lub tkaniu dywanów, gdzie poszczególne składowe grafiki będą łączyły się za pomocą właśnie takich przeźroczy. Zanim znalazłam czas na opracowanie projektu dwóch zdolnych gości przygotowało „Canvas”.
Czy pluję sobie w brodę? Oczywiście. Czy im zazdroszczę? Wiadomo! Ale równocześnie też i bardzo się cieszę, że taka pozycja powstała, została świetnie wydana i każdy z nas może ją już kupić w Polsce. Z moim słomianym zapałem pewnie i tak gra nie wyszłaby poza strefę prototypowania… Wracając jednak do tematu, mamy zatem grę o malowaniu obrazów, która jest o tyle rewelacyjna, że daje istotnie poczucie tworzenia sztuki. Poza walką o punkty, dochodzi tu bowiem do realnego konstruowania surrealistycznego malowidła, które może i jest zbitkiem losowych elementów, ale i tak pozwala się w pewnym sensie spełnić jako artysta. Przed Wami „Canvas” – arcydzieło wydawnictwa Awaken Realms, które wyszło spod palców Jeffreya China i Andrew Nergera oraz dodatek o nazwie „Lustrzane Odbicia”.
Canvas – ukłon w stronę sztuki, czyli słówko o wykonaniu
Nietypowo zacznijmy od tylnej strony pudełka. A cóż tam może być interesującego, zapytacie? Otóż samo pudełko do tego stopnia imituje obraz, że ma na plecach miejsce na haczyk do powieszenia na ścianie! I jest to absolutnie fantastyczny pomysł, ponieważ sama grafika na okładce jest pozbawiona napisów i logotypów – to czysta, piękna, malarska ilustracja. Dodatkowo jeżeli macie też dodatek, to obydwie grafiki się ze sobą łączą w jeden spójny dyptyk. Pudelka są wysuwane, co jest kolejnym trafionym pomysłem – zwłaszcza jeżeli często podróżujecie z grami lub stawiacie je w pionie na regale.
Pierwszy efekt wow minął? To zaglądamy do środka. A tam kolejna cudowność, czyli wspomniane już transparentne karty. Oczywiście takie rozwiązania już widzieliśmy np. w „Gloomie”, ale w przypadku „Canvas” spełniają nie tylko funkcję związaną z mechaniką, ale i estetyczną, co z kolei pasuje nam do samego tematu. W trakcie zabawy będziemy z trzech takich kart tworzyć jeden obraz – poszczególne elementy grafiki będą na nich nadal widoczne – te z tyłu może nieco mniej, ale i tak fajnie to imituje drugi plan na płótnie. Ogólnie – sztos! Każdy, kto tylko widzi te karty od razu je dotyka, ogląda, łączy. Nawet jak ktoś wyjątkowo mocno opiera się przed planszówkami to z pewnością weźmie je do ręki i się zainteresuje.
Zauważcie też, że poza tworzeniem obrazów przestawiając karty nadajecie mu też specyficzną nazwę. Każda karta zawiera „połówkę” tytułu, sprytnie odnoszącą się do grafiki. Łącząc obraz możemy zatem cieszyć się z „artystycznych” określeń typu „Senna podróż”, „Melancholijny wędrowiec”, czy „Apetyczna niedoskonałość”. Genialne!
Muszę pochwalić również sam aspekt techniczny. Po ogrywaniu paru gier z transparentnymi kartami wiem doskonale, że błyskawicznie się one rysują. Twórcy w „Canvas” trochę ten proces odsunęli w czasie, fabrycznie oklejając każdą kartę folią, która przylega tak idealnie, że może nie wszyscy nawet ją zauważą. Po paru rundkach zacznie ona odłazić, ale zawsze to jakaś ochrona. Do tego zamiast tekturowej planszy mamy tkaninę. Ta nieco się zawija i muszę przyznać, że nie wygląda tak ładnie i estetycznie jak tradycyjna plansza, którą wprowadza dodatek „Lustrzane Odbicia”, natomiast lepiej zapobiega porysowaniom kart (przesuwamy je po materiale, nie po twardej powierzchni).
Pozostałe elementy gry, czyli żetony, karty celów i instrukcja są wzorowej jakości. Zwłaszcza ta ostatnia jest napisana w sposób klarowny i prosty, a dodatkowo okraszona osiągnięciami i scenariuszami o różnych poziomach trudności. LOVE!
Canvas – na czym polega gra?
W „Canvas” każdy z graczy kończy rozgrywkę wtedy, gdy skompletuje trzy obrazy. Obraz jest kompletny wtedy, gdy składa się z dokładnie 3 kart sztuki. W swojej turze do wyboru mamy zaledwie dwie rzeczy – dobranie karty z toru dobierania lub ukończenie obrazu, które wiąże się też z jego punktowaniem.
Za darmo możemy dobrać kartę położoną skrajnie z lewej strony (najdalej od pudełka talii). Jeżeli chcemy dobrać inną kartę, to za każdą pominiętą na torze w kierunku prawej strony płacimy po 1 żetonie inspiracji (na starcie mamy 4 żetony). Żetony te układamy wtedy na pominiętych kartach. Jeżeli ktoś dobierze kartę z żetonem, ten oczywiście trafia do jego puli. Mechanizm prosty i znany doskonale z wielu planszówek, chociażby „Boardingu” czy „Sztamy!”.
Na ręce możemy trzymać maksymalnie 5 kart. Które jednak warto zbierać? O tym mówią nam cztery cele (zmieniające się co grę). Ogólnie w „Canvas” naszym zadaniem jest takie układanie kart, by spełnić jak najwięcej celów za jednym razem. Każda karta ma miejsce na pięć symboli, ale najczęściej na karcie są 2-3 ikonki. W sumie ikonek mamy cztery: trójkąt, kwadrat, słoneczko i kolorowe koło. Ponieważ karty są przezroczyste, symbole mogą na siebie nachodzić, albo uzupełniać luki – w zależności od tego w jakiej kolejności je ułożymy.
Cele mogą wymagać np. posiadania wyłączni jednego kółka na obrazie, wypełnienia symbolami wszystkich pięciu plamek, sąsiedztwa określonych par itd. Za każdy spełniony cel na skończonym obrazie otrzymujemy wstążkę danego koloru. Niektóre cele da się zrobić tylko raz na obraz, inne można wykonać kilkukrotnie (np. za dwie pary trójkątów dostaniemy dwie wstążki). Dochodzą tu jeszcze srebrne wstążki, które punktują za dany element na obrazie, jeżeli takowy cel umieścimy sobie na karcie. Finalnie podliczamy punkty za każdy kolor wstążki – na celach jest to jasno rozpisane. Im więcej wstążek danego koloru, tym więcej punktów.
Canvas – wrażenia z rozgrywki wieloosobowej
Gdy widziałam „Canvas” na Kickstarterze byłam przekonana, że to średnio-zaawansowana gra, taki abstrakt wykraczający poza poziom „Sagrady”, czy „Calico”. Pewnie dlatego, że w ogóle nie analizowałam wtedy mechaniki, tylko skupiłam się na aspekcie wizualnym i jakoś utarło mi się w głowie, że gra, która TAK wygląda musi być czymś WIĘCEJ niż to, co znamy. W rzeczywistości „Canvas” dla wielu graczy może być wręcz przystawką, fillerem rozgrzewającym przed czymś większym, zwłaszcza, że partyjka trwa od 15 do 30 minut w zależności od liczby graczy. Mechanika czerpie z popularnych zasad – każdy fan abstraktów logicznych nie będzie tu niczym zaskoczony.
Nie oznacza to jednak, że gra jest nużąca. Wprost przeciwnie – cała otoczka tworzenia obrazu jest genialna, a rozmaite cele powodują, że i kombinowania jest tutaj sporo. Rzecz jasna nieduża liczba żetonów inspiracji powoduje, że losowość siłą rzeczy występuje i sama w sobie stanowi trudność. Często do prawidłowego wykonania celu zabraknie Wam jednego symbolu, który nie pojawia się od kilku tur. Z drugiej strony to daje okazje do weryfikowania celów na bieżąco, zmieniania układów, kombinowania co opłaci się bardziej… skoro ciężko jest zrobić dany cel, to może lepiej go olać i skupić się na srebrnych wstążkach?
Najbardziej ujmuje mnie tu kilka rzeczy. Po pierwsze – dopasowanie mechaniki do tematu i wykonania. „Canvas” wygląda przepięknie i każdy autentycznie czuje się podczas gry jakby był malarzem. Założę się, że i Wy po punktowaniu będziecie pokazywać graczom swoje obrazy i cieszyć się z tego, co Wam na nich „wyszło”. Po drugie gra ma super niski próg wejścia. Zasady tłumaczy się wręcz w locie, dzięki czemu do gry zasiądziecie zarówno z ośmiolatkiem jak i dziadkami, którzy boją się podchodzić do innych współczesnych gier. I po trzecie – regrywalność. „Canvas” ma 12 kart celów, do tego scenariusze i osiągnięcia – nie ma opcji, by rozgrywka prędko się znudziła. Pomaga w tym też fakt, że nawet grając w pełnym składzie przestoje niemal nie występują – nawet jeśli ktoś dłużej zastanawia się nad dobraniem karty, my w tym czasie możemy spokojnie układać swoje obrazy i sprawdzać, czy nie dałoby się z nich wycisnąć czegoś ekstra.
Canvas – hola, hola! Jest jeszcze tryb solo, a nawet dwa!
Nie macie w domu chętnych do zabawy? Nic straconego. W „Canvas” możecie zawsze zagrać z Vincentem, czyli sztuczną inteligencją. Biedny malarz nigdy nie ukończy swojego obrazu, a przez to nie otrzyma też punktów, ale będzie Wam podbierał z toru karty. W jego turze po prostu podrzucamy czterema żetonami inspiracji – tych, które wypadną odkryte Vincent używa do pomijania kart. Jeśli żaden nie wypadnie obrazkiem do góry, Vincent zabiera pierwszą kartę z brzegu. Reszta zasad nie ulega zmianie. Czy się to sprawdza? No ba! Taka partyjka trwa około 10 minut i stanowi naprawdę fajne rozgrzanie komórek.
Drugi z trybów solo jest jednak w moim odczuciu jeszcze lepszy, ponieważ to nie los decyduje o tym, które karty odpadają z toru, a my sami (w skrócie – odrzucamy te, które pomijamy). Żebyśmy czuli większe wyzwanie twórcy przygotowali cztery progi punktowe odpowiadające stopniowi trudności. Motywują one do ciągłego poprawiania swojego rekordu. Szczerze i bez słodzenia – „Canvas” w pojedynkę zdecydowanie daje radę!
Canvas: Lustrzane Odbicia – czy warto inwestować w dodatek?
„Lustrzane odbicia” wprowadzają trzy nowości. Ta najbardziej rzucająca się w oczy to twarda plansza, która zastępuje materiałową z podstawki. Jest ona całkiem duża i jak widzicie ma inaczej zaprojektowany tor kart. Teraz ma on bowiem 8 pól podzielonych na dwa sektory – górny i dolny. Moim zdaniem wprowadza to nieco za dużo zamieszania – grając ciągle musieliśmy pilnować, by nikt nie pomylił się w kwestii kładzenia żetonów inspiracji na kartach. Z drugiej strony, więcej kart jest dzięki niej odkrytych, co w pewnym sensie pomaga też zaplanować ruch. Na dwoje babka wróżyła – osobiście wolę tę materiałową, bo nie zajmuje aż tyle miejsca na stole.
O wiele lepszym pomysłem w moim odczuciu są natomiast nowe karty z symbolami lustra. Są one bowiem dwustronne, a przez to dają więcej elastyczności w tworzeniu obrazu. Co ciekawe, zadbano nie tylko o czytelność nowego wynalazku za pomocą odpowiedniej ikonografii, ale też nie zapomniano o walorach wizualnych. Ten sam obiekt po drugiej stronie będzie co prawda miał ten sam kształt, ale o innej kolorystyce.
Trzecią nowością tego rozszerzenia są złote wstążki. Te występują na kartach i punktują za sąsiadujące z nimi bezpośrednio symbole danego rodzaju. Każda taka wstążka daje aż 3 punkty, więc warto o nie walczyć! Oczywiście mamy tu również nowe karty celów (trudniejsze do wykonania!) i parę scenariuszy. Wszystko to bardzo ładnie podkręca regrywalność i sprawia, że mając dodatek nie wraca się już do gołej podstawki. Z rzeczy zbytecznych, albo raczej takich, które nam w tym rozszerzeniu się nie sprawdziły to wstążka Arcydzieła, czyli traktowanie osoby, która w opinii większości zbudowała najciekawszy obraz na równi ze zwycięzcą punktowym. Jakieś to takie… na siłę.
Całokształt oceniam jednak bardzo pozytywnie, aczkolwiek moje sumienie dręczy konflikt cenowy. Otóż dodatek kosztuje ok. 80 zł, podczas gdy podstawka ok. 110 zł. Całość to aż 190 zł, co nie jest niską kwotą jak za tak mało skomplikowaną grę. Z drugiej strony tak bardzo mi się ona podoba i jest tak wyjątkowa wizualnie, że nie potrafię nikogo od niej odwieść. Moja rada zatem jest taka – kupcie samą podstawkę. Rozegrajcie ją kilka razy i jeżeli poczujecie, że czegoś Wam brakuje, np. większych możliwości kombinowania, to wtedy dobierzcie „Lustrzane Odbicia”. Ten dodatek ładnie bowiem „utrudnia” grę i zwiększa jej regrywalność.
Canvas - Ocena końcowa
-
10/10
-
9/10
-
7/10
-
9/10
-
8/10
Canvas - Podsumowanie
Powiedzieć, że zachwyca to za mało. „Canvas” daje się pokochać od pierwszego wejrzenia i z każdą partią miłość do niego rośnie. Uwielbiam go za spójność mechaniki z tematem, za nietuzinkowe wykonanie będące ukłonem w stronę malarstwa. Sama mechanika to abstrakt logiczny, który ma szansę spodobać się każdemu dzięki prostym regułom, dynamice, regrywalności i sycącemu poziomowi kombinowania.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry wyglądającej oryginalnie
- lubisz sztukę i malarstwo
- lubisz łamigłówki
- zależy Ci nie tylko na graniu z osobami ale i trybach solo
- szukasz gry dobrej dla dziecka (powyżej 8 lat) i dorosłych
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- oczekujesz wysokiego wyzwania intelektualnego
- liczysz na głęboką interakcję
- temat malowania obrazów to zupełnie nie to, czego szukasz w grach
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Awaken Realms