Jest na szczęście wiele gier, które nie uciekają do klimatów fantasy czy sci-fi, a zamiast tego pozwalają poznać jak interesujący może być świat, w którym żyjemy. Na mnie ostatnio duże wrażenie zrobiły „Teby”, które oferują ciekawą przygodę pracy archeologa. „Batyskaf” jest pozycją dla dzieci, która umożliwia choć częściowe poznanie fascynujących głębin morskich.
Pamiętacie jak rok temu informowaliśmy Was o konkursie na wymyślenie własnej gry planszowej? W jeszcze wcześniejszej edycji tego wydarzenia wygrał Paweł Nowak-Reitz, który stworzył opisywany właśnie „Batyskaf”. Mamy zatem do czynienia z grą stworzoną przez jednego z graczy. Czy zasłużyła ona na takie wyróżnienie? Zobaczcie sami!
Batyskaf – co w pudełku ?

Plansza jest nieduża więc nie trzeba organizować więcej miejsca na stole
Opakowanie całkiem spore jak na grę dla dzieci oferuje w środku stosunkowo niewiele elementów. Mamy średniej wielkości planszę, która jednak została bardzo sprawnie zaprojektowana. Wszystko co istotne znalazło swoje miejsce, nie ma mowy o jakimś przesycie informacji czy wręcz przeciwnie – o niewykorzystanym miejscu. Każde pole na planszy jest przedstawione intuicyjnie i przejrzyście. Dodatkowo całość zilustrowana została sympatycznym dla oka obrazem głębin morskich.

Podmorskie okazy przedstawione są w rysunkowej, dziecięcej stylistyce
Oprócz planszy mamy w środku 30 żetonów z kolorowymi obrazkami stworzeń morskich, 60 kart przedstawiających daną ilość bąbelków tlenu, żeton pierwszego gracza z konikiem morskim oraz cztery żetony batyskafów, każdy w innym kolorze. Oczywiście znajdziemy też instrukcję, która została całkiem dobrze napisana i jest bogata w przykłady. Wielki plus dla autora gry za krótkie wierszyki, którymi na końcu instrukcji została opisana każda z ryb.
Batyskaf – zasady gry

Przygotowanie gry dla 2 graczy
W tej grze mamy możliwość wcielić się w badaczy głębin morskich, zanurzyć się w kolorowych batyskafach i uzyskać punkty za zdobywanie żetonów ryb. Im głębiej znajduje się dany żeton, tym trudniej do niego dopłynąć, ale też oferuje większą ilość punktów. „Batyskaf” w sprawny sposób balansuje na granicy bardzo prostego tytułu oraz takiego, w którym trzeba odrobinę pogłówkować.
Na początku gry w zależności od ilości graczy wykładamy daną ilość żetonów ryb. Każda z nich ma wyraźnie zaznaczone jak jest punktowana oraz w którym miejscu ma być umieszczona. Plansza podzielona jest na sześć części, z których każda odpowiada głębokości od 100m do 600m. Im niżej, tym ta głębokość jest większa, co pokazuje również sama kolorystyka planszy. W każdym wierszu może pomieścić się maksymalnie pięć ryb z danej głębokości, ale po kilku rozegranych rundach nie zdarzyło się żeby jednocześnie leżały obok siebie więcej niż trzy żetony.

Dobieranie karty tlenu
Każdy z graczy zaczyna rundę dobierając jedną kartę z tlenem. Na każdej z nich jest przedstawiona konkretna ilość bąbelków od jednego do sześciu. Te karty pokazują nam na jaką głębokość możemy się zanurzyć żeby zdobyć żeton z rybą. Jeżeli nie chcemy tego robić dobieramy drugą kartę i nasza runda się kończy. Natomiast jeżeli decydujemy się zdobyć któryś z żetonów musimy podliczyć ile łącznie bąbelków z tlenem posiadamy, a następnie zdecydować się na zanurzenie. Instrukcja podpowiada, że najlepiej w jednej rundzie zanurzyć się, zabrać żeton oraz dokonać wynurzenia. Żeby to zrobić trzeba posiadać odpowiednią ilość tlenu – na szczęście plansza zawiera bardzo czytelne podpowiedzi ile trzeba mieć bąbelków dla trasy zarówno w jedną, jak i w obydwie strony. I tak dla przykładu – żeby zanurzyć się po żeton ryby na głębokości 400 metrów musimy posiadać cztery bąbelki tlenu, a żeby dodatkowo w tej samej rundzie wynurzyć się na powierzchnię potrzeba na wszystko kart o łącznej wartości ośmiu jednostek. Proste i logiczne, prawda?

By zdobyć rybę położoną na 500 metrach, musimy mieć w zapasie 10 bąbelków tlenu – po 1 na każde 100 metrów w głąb i po 1 na powrót
Na szczęście gra oferuje coś więcej, a mianowicie element ryzyka. Może się tak zdarzyć, że chcemy zdobyć żeton ryby z głębokości 600 metrów. Potrzebujemy więc łącznie 12 bąbelków tlenu żeby dokonać zanurzenia i wynurzenia. Załóżmy jednak, że posiadamy jedynie 10 jednostek, a nie chcemy dobierać drugiej karty i tym samym tracić rundę. Możemy dokonać zanurzenia „na raty” – schodzimy na interesującą nas głębokość wydając sześć bąbelków, a pozostałe cztery wydajemy żeby zatrzymać się ostatecznie na głębokości 200 metrów. W następnej rundzie losując kartę tlenu musimy zdobyć taką, na której widnieją dwie lub więcej jednostek tlenu żeby dokonać wynurzenia. Jeżeli nam się uda zabieramy żeton, a jeżeli nie dokonujemy awaryjnego wynurzenia, ale żeton trafia z powrotem na swoje pierwotne miejsce.
Co istotne, nie ma możliwości „rozmieniania” kart z tlenem. Jeżeli potrzebujemy dwóch jednostek, a trafi nam się karta na przykład z czterema, to wydajemy całą tą kartę. I ostatnia zasada: podczas wynurzania się „na raty” obowiązuje coś takiego jak strefa ryzyka, która obejmuje wszystkie głębokości poniżej 100 metrów. Gdy zatrzymamy się w tej strefie i w następnej rundzie dzięki dobranej karcie uda nam się wynurzyć, to w nagrodę otrzymujemy dodatkowe dwie karty tlenu. Ta zasada nie obowiązuje na głębokości 100 metrów.
Rozgrywka kończy się, gdy zabraknie już kart tlenu. Należy wtedy przetasować na nowo wszystkie odrzucone karty i każdy z pozostałych graczy wykonuje jeszcze swoją turę, a na końcu podlicza się punkty w zależności od tego, jak to zostało przedstawione na żetonach z rybami.
Batyskaf – wrażenia z gry

Wierszyki dołączone do instrukcji to świetny pomysł!
Gra urzekła mnie od pierwszego momentu i nie puściła aż do samego końca. Zresztą nie tylko mnie – moja córka też jest nią zachwycona. Już sam pomysł jest ciekawy – możliwość odkrywania podmorskich głębin zapowiada się na fascynującą przygodę. Udana jest również oprawa graficzna. Kolorowe obrazki zdecydowanie zachęcają do zapoznania się z „Batyskafem”. Ponownie zaznaczę, że wielkim plusem są dołączone wierszyki do każdej z ryb. Moja 5-letnia córka pierwsze o co mnie prosiła, to przeczytanie każdego z nich i niektóre autentycznie ją rozbawiły.

Zasady są proste, ale trzeba pogłówkować
Sama rozgrywka jest bardzo prosta i przejrzysta, a jednocześnie wymusza na dziecku kombinowanie i kalkulowanie co się opłaca. Czy warto dokonać zanurzenia i ryzykować, jeżeli nie ma się odpowiedniej ilości bąbelków z tlenem? Czy może jednak poczekać i dobrać kartę? A może wręcz przeciwnie – dokonać wynurzenia „na raty” i dzięki temu zdobyć więcej kart z tlenem? Tak naprawdę rzadko kiedy dochodziło do awaryjnego wynurzenia, bo zazwyczaj każdy z graczy ma tyle tlenu, że w taki czy inny sposób uda się zdobyć żeton ryby. Trochę szkoda, bo można było delikatnie podnieść napięcie, ale rozumiem, że jest to gra dla dzieci i przede wszystkim ma ona po prostu sprawiać przyjemność. Poza tym zawsze można domowymi zasadami nieco podnieść poziom trudności.

Kolekcjonowanie zwierzątek sprawia przyjemność
Kolejny wielki plus za podpowiedzi na planszy odnośnie ilości potrzebnego tlenu do wynurzenia i zanurzenia – dzięki temu nie ma wielkich problemów z ustaleniem zasadności ruchu. Gra została również dobrze pomyślana pod względem powiązania jej czasu trwania i ilości elementów. Najczęściej karty z tlenem kończą się wtedy, gdy zostaje jedynie kilka ryb do odkrycia. Dzięki temu nie ma poczucia, że rozgrywka dobiega końca, a spora część gry została jeszcze nie ruszona. Nie ma jednak zbyt dużej regrywalności – za każdym razem zabawa przebiega tak samo, tak więc jest to gra na 2-3 rundy pod rząd, a potem zalecam spróbowanie kolejnego tytułu. Choć na pewno nie raz jeszcze do tej gry wrócicie.
„Batyskaf” rozgrywa się szybko, sprawnie i przyjemnie. Choć na końcu podlicza się punkty, to jednak największą radość sprawia samo zanurzanie się w celu zdobycia żetonów. Moja córka nie raz prosiła żeby nie zabierać jej konkretnej ryby nie dlatego, że była wysoko punktowana, ale ponieważ podobał jej się rysunek. To tylko potwierdza, że „Batyskaf” został pomyślany przede wszystkim jako gra rodzinna, w którym motyw rywalizacji jest jedynie elementem dodatkowym.
Naprawdę mogę polecić „Batyskaf” wszystkim, którzy szukają sympatycznej, ładnie wydanej gry dla dzieci. Ja sam miałem dużo przyjemności z badania podwodnego świata, a moja córka jest grą autentycznie zachwycona. „Batyskaf” nie obciąży także zbytnio portfela. W internetowych sklepach można go kupić za około 42 zł (sprawdź aktualne ceny).
Batyskaf - Ocena końcowa
-
9/10
-
7/10
-
7/10
-
9/10
-
8/10
Batyskaf - Podsumowanie
Tytuł nastawiony na zwiedzanie podwodnego świata zapewnia sporo zabawy i wymaga delikatnego główkowania. Z pewnością spodoba się każdemu dziecku, które lubi przygody.
Gra powinna Ci się spodobać, jeżeli:
- szukasz prostego tytułu do zabawy z dzieckiem
- podoba Ci się kolorowe przedstawienie morskiej głębi
- chcesz żeby Twoje dziecko łączyło zabawę z myśleniem
Gra może Ci się nie spodobać, jeżeli:
- Twoje dziecko ma poniżej 5 lat lub powyżej 10 lat
- klimaty podwodnego świata nie zainteresują Ciebie lub Twojego dziecka
- szukasz bardziej rozbudowanego tytułu