Autor: Reiner Knizia
Ilustrator: Michał Ambrzykowski
Wydawnictwo: Trefl
Gatunek: familijne, roll & write
At the Office (nie mylić z "The Office" :D)
Pewnie wielu z Was pracuje w biurach i myśli sobie – „O nie. Po pracy to ja mam ochotę na grę, która nie będzie mi się kojarzyć z robotą!”. Doskonale znam ten case, ale dajcie temu tytułowi szansę!
Bo choć ma on typowo korporacyjny klimacik (hierarchia pracowników i wyścig szczurów między graczami), a mechanika jak przystało na Reinera Knizię jest „elegancka matematycznie”, to można się w niej naprawdę dobrze bawić i szkoda by było, gdybyście przegapili tę wykreślankę.
Ja po tytule od razu skojarzyłam ją z moim ulubionym serialem komediowym ever, ale z firmą Dunder Mifflin ma ona tylko jedną rzecz wspólną – papier ;-).
At the Office - wrażenia z gry
Główną ideą gry jest zoptymalizowanie pracy zespołu 20 pracowników. Naszym celem będzie takie przypisywanie im wartości, by każdy podwładny miał wynik równy lub niższy od swojego zwierzchnika, a jednocześnie, by każdy rząd tej hierarchicznej piramidy miał w sumie odpowiednio wysokie kompetencje na przestrzeni 20 rund (dokładnie tyle mamy tu pracowników).
Dodatkowe bonusy można złapać tu za najszybsze wykreślenie całego koloru (lub okularników) oraz za nieużywanie cennej białej kości o wartościach 1-3.
W każdej rundzie aktywny gracz przerzuca wszystkie kości, po czym wybiera dla siebie kość białą i kolorową (sumując ich wynik i wpisując w pracownika w kolorze kolorowej kości), tylko kolorową lub tylko białą (tę ostatnią może przypisać dowolnemu pracownikowi). Pozostali gracze wybierają z puli niewybranych kości – mechanika znana doskonale fanom wykreślanek, którą znaleźć można choćby w „Rzuć na tacę”, czy „Lost Cities: Gra kościana”.
Interakcja
Skalowalność
Regrywalność
„At the Office” zaskoczyło mnie całkiem spoko oprawą, gdy odkryłam, że są tam narysowani… pracownicy Trefla! Jaki fajny pomysł i jednocześnie pamiątka dla zespołu! Instrukcję połknęłam błyskawicznie i to jeszcze w trudnych dla mnie targowych warunkach, gdzie co chwila ktoś wybijał mnie z koncentracji. A mimo to w mig pojęłam zasady i nie mogłam doczekać się, gdy wrócę do domu i zagram z rodziną.
U nas wszyscy kochają wykreślanki, a ja chyba najbardziej, więc zwykle mam wysokie oczekiwania i nie łatwo mnie zauroczyć. Ale moi drodzy, czy Reiner Knizia może w ogóle zawieść? „At the Office” ma elegancką mechanikę, która wymaga od nas planowania i ciągłego przeliczania korzyści – to wcale nie jest tak, że wypadnie wysoka suma to dajemy na samą gorę, a te niskie na dół, bo choć bonusy za zwierzchnictwo są iście kuszące (w idealnej sytuacji mogą dać extra aż 60 punktów), to te za kompetencje też niczego sobie, a jak jest się tylko o jednego pracownika do bonusu za kolor to już w ogóle trzeba rozmyślać, co się w tym momencie opłaci najbardziej.
Świetnym motywem jest też to, że biała kość jest cenna, bo nie dosyć, że jest jokerowym kolorkiem to można ją sumować, ale nie korzystanie z niej też odpali nam bonusik (o ile szczęście nam dopisze ;)). Paradoksalnie choć jest to kościanka, więc gra z założenia losowa, to wcale nie czuję w niej, by o wygranej decydował tylko fart, co właśnie moje własne skille. Jasne, jest tu może i wyczuwalne push your luck, ale bardzo, bardzo zgrabne i dodające emocji. Może i nie ma tu takiej adrenaliny jak we wspomnianym „Lost Cities”, ale i nie ma też tej frustracji, gdy żadna z kości kompletnie nie pasuje.
Doceniam także sam motyw gry, który pokazuje starą jak świat prawdę – Ci, którzy są wyżej w hierarchii nie zawsze mają lepsze kompetencje od swoich podwładnych ;-).
Może nie jest to najlepsza z wykreślanek w mojej kolekcji, ale ma w sobie coś, co sprawia, że chce się do niej wracać. I mówi to Wam osoba, która nie przepada za matematyką i jak ma dodać cokolwiek w pamięci to oblewa ją zimny pot.
Podsumowanie
Bardzo niepozorna, a udana wykreślanka, która daje satysfakcję z trafnych wyborów. Jest nieduża, szybka, przystępna i osobiście podoba mi się o wiele bardziej niż „duże” gry Trefla takie jak „Władca kości” czy „Pięć Szczytów”. Jeżeli lubicie roll and write’y i zgrabne mechaniki bez nadmiernego przekombinowania to warto ją sprawdzić.
Grę otrzymałam na potrzeby recenzji od wydawnictwa Trefl. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.
Ciekawe?
Sprawdź inne, rekomendowane przeze mnie planszówki familijne!
Fajne zdjęcia?
Jeśli szukasz fotografa, który wykona dla Ciebie kreatywne zdjęcia produktowe, zapraszam do współpracy komercyjnej!