Gdy dokładnie rok temu wystartowałam z Damą Gier nie bałam się ani ciężkiej pracy nad prowadzeniem serwisu, ani wyrzeczeń, które będę musiała podjąć. Bałam się tylko tego, że ten blog zginie w odmętach internetu i nikt nie będzie go czytał. Po 12 miesiącach mogę już powiedzieć, że moje obawy się nie potwierdziły, a Wy, kochani czytelnicy, każdego dnia powodujecie olbrzymi uśmiech na mojej piegowatej buzi.
Gdy w 2012 roku nieśmiało wchodziłam do branży profesjonalnego dziennikarstwa gamingowego, poczułam, że w końcu znalazłam pracę, która sprawia mi olbrzymią satysfakcję. Ja, która potajemnie (bo ze strachu przed odtrąceniem) podsłuchiwałam w szkole opowieści kolegów z klasy o nowych grach, konsolach i Pokemonach, nagle, po wielu latach mogłam powiedzieć publicznie, że kocham gry i komputery. I choć dziś uważam, że mój strach był ogromnie głupi (jak wiele obaw introwertyków), to pamiętam, że przy każdej publikacji czułam się, jakbym szła na ścięcie. Bo granie w gry to jedno, ale pisanie o nich w środowisku składającym się niemal całkowicie z samych mężczyzn, którzy postrzegają świat inaczej to coś zupełnie innego.
Początki były trudne, bo do każdej gry musiałam przygotować sobie research na temat historii studia, danej serii, konkurencji – rzeczy, na które będąc graczem po prostu nie zwracałam wtedy większej uwagi. Gdy dziś czytam swoje pierwsze publikacje (tu możecie zobaczyć mój pierwszy wpis na CHIP.pl), to uderza mnie to, jak wiele wylewa się z nich emocji. I choć nieco kuleją one pod względem formy, czy właśnie zagadnień merytorycznych, których nabywa się z czasem, to wcale się ich nie wstydzę. Bo czytelnikom te teksty się spodobały.
I nie mówię tu o początkowej fali szoku i niedowierzania („Coo? Kobieta pisze o grach? Skąd ją wytrzasnęliście?”, „To na pewno facet pod przykrywką”), ale o dyskusjach, które wywiązywały się pod moimi artykułami. One nadawały sens, temu co robiłam. Z czasem pojawił się jednak problem, który szarpał moją kreatywną duszę. Brakowało mi miejsca, w którym bez skrępowania mogłabym pisać o tym, co mnie porusza.
Bo poruszały mnie nie tylko gry wideo, ale też gry planszowe, z którymi mam kontakt od dzieciństwa, filmy, komiksy, książki, cosplaye, ilustracje… A o tym nie mogłam pisać na portalach technologicznych, z którymi współpracowałam. Dlatego postanowiłam zrobić własny, mikro maleńki portalik, który kumuluje wszystkie moje zainteresowania.
I dziś wiem, że nie jestem sama. Osób, które kochają science-fiction, zarywają noce, by obejrzeć cały sezon nowego serialu Netflixa, kupują geekowe gadżety, próbują swych sił w cosplayach, grają w planszówki, ale też nie stronią od gier wideo jest znacznie, znacznie więcej. OK, o tym wiedziałam już wcześniej, w końcu wystarczyło przejść się na pierwszy lepszy konwent, ale dopiero prowadząc Damę Gier zorientowałam się, że mogę przyczynić się do rozrostu tej kochanej społeczności, że mogę działać dla jej dobra propagując rzeczy, które są godne uwagi.
O Damie Gier myślę czasem jak o bibliotece lub raczej katalogu przyjemności geeka. Mam nadzieję, że czujecie się tu dobrze i korzystacie z naszych porad. Pierwszy rok pokazał mi, że moje wyrzeczenia mają sens, że zagracanie mieszkania sprzętem fotograficznym, zarywanie nocy na pisaniu tekstów, inwestycje w sprzęt, chroniczne niewyspanie i niechlubne 10 kg do przodu wywołane brakiem aktywności ruchowej i posiłkowanie się szybkim żarciem („Nie ma czasu na obiad, zamówmy pizzę!”) daje satysfakcjonujący rezultat.
Dziękuję zatem Wam, kochani czytelnicy, że wciąż wracacie, że poświęcacie aż 3 minuty na czytanie artykułu (serio, to bardzo dużo!), że przeglądacie te 3 strony na sesję i że aktywnie wypowiadacie się na Facebooku. Jesteście dla mnie najlepszym prezentem!
Dziękuję też i wszystkim wydawcom, z którymi nawiązałam współpracę. Czasem jest mi ogromnie wstyd, że nie jestem w stanie szybko opublikować recenzji, ale uwierzcie mi, że robię, co mogę.
Podziękowania kieruję też do moich redaktorów, którzy są w większości moimi bardzo dobrymi przyjaciółmi. Cieszę się, że się nie obrażacie na moje poprawki (nie dotyczy Grześka :D), że poświęcacie swój prywatny czas i że wspieracie Damę Gier jak tylko możecie.
Przyszłość się sama nie narysuje, ale obiecuję, że zrobię wszystko, by miała ona barwę naszego logo.