Masz mój miecz! I mój łuk! I moją ognistą laskę! Portal Knights to kooperacyjna gra akcji, która podobnie jak Minecraft stawia duży nacisk na eksplorację i wydobywanie, a następnie przetwarzanie surowców. Czy ma szansę przebić hit studia Mojang?
Uważam Minecrafta za absolutnie fenomenalną produkcję, jednak nie potrafię polecić jej każdemu. Ja sama źle czuję się w grach pozbawionych fabuły. Nie wystarczy mi łopatka i piach, by świetnie się bawić. Dlatego wielkie nadzieje pokładałam w Portal Knights, który kusił dynamiczną akcją i sensownym scenariuszem. Oto wcielamy się w rolę tytułowych rycerzy, których zadaniem jest przywrócenie porządku na oderwanych od siebie na skutek tajemniczego Wyłomu terenach. Do gry zasiadłam z entuzjazmem, bo już dawno na PS4 nie mieliśmy okazji pobawić się w trybie lokalnej kooperacji.
Do wyboru są trzy klasy postaci: wojownik, który walczy w zwarciu, mag, który posługuje się zaklęciami dystansowymi i zwiadowca, który strzela z łuku oraz charakteryzuje się większą szybkością początkową. Mimo minimalistycznej oprawy graficznej oddano całkiem rozbudowany edytor bohatera, dzięki czemu na pewno stworzycie takiego herosa, jakiego sobie wymarzycie.
Na starcie lądujemy na niewielkiej, początkowej wyspie, pełnej zieleni i pól uprawnych, gdzie samouczek wprowadza nas w tajniki zabawy. Podobnie jak w Minecraftcie możemy niszczyć wszystkie obiekty, z których zbudowany jest świat – drzewa, kwiaty, skały, domy, ściany i bryły ziemi. Każdorazowe użycie obniża jakość naszego narzędzia, ale nigdy nie niszczy się ono całkowicie, po prostu traci na efektywności. Wszystko co zniszczymy możemy wrzucić do plecaka, choć ma on ograniczoną pojemność.
Pod ręką możemy mieć do 9 przedmiotów/narzędzi. Na początku nasze umiejętności wytwarzania dóbr będą niewielkie – stworzymy tylko podstawowe obiekty takie jak kamienne bloki, proste ubrania, eliksiry uzdrawiające, pochodnie itp. W miarę postępów jednak zdobywać będziemy zwoje, które odblokują nowe przepisy – efektywniejsze bronie czy zaklęcia. Ot, standardzik jeśli chodzi o crafting. Choć wydawało nam się, że w tym temacie znajdziemy z Grześkiem sporo zabawy (oboje lubimy zbierać dobra w grach i je przetwarzać) to szybko zauważyliśmy jeden z głównych problemów tej gry – niską motywację do ulepszania swojego ekwipunku.
Jeśli wrogowie padają jak muchy, a rozwijanie postaci wystarcza, by radzić sobie z kolejnymi przeszkodami, to po co w ogóle bawić się w szukanie surowców do odpicowywania zbroi czy miecza? Liczyliśmy też po cichu na mechanikę, która będzie zachęcała nas do budowania zamku czy chociażby bazy. Gdzież tam… W Portal Knighst nie spotkamy żadnych zadań związanych z własnym domostwem. Oczywiście możecie wybudować sobie pałac, tak jak i w Minecraftcie. Tylko, że prócz postawienia w nim skrzyń z dobytkiem nic więcej nie będziecie mogli w nim robić.
Bardziej przypadła nam do gustu czysta eksploracja. Jak wspomniałam na początku możemy poruszać się tylko w obrębie jednej mapy. By przedostać się dalej musimy odnaleźć portal, zdobyć kamienie odpowiedniego koloru (wypadają najczęściej z wrogów lub minerałów), a następnie stworzyć z nich specjalne bloki, które z kolei należy włożyć w jego ramy przejścia. Przeskok przez portal skutkuje wywołaniem dłuuuuugiego ekranu wczytywania, po którym lądujemy w zupełnie innym świecie – a to tropikalnej dżungli, a to pustyni, a to zatopionych ruinach miasta czy biegunie północnym. Ciekawość tego, co kryje się dalej wystarczy na dobre kilka godzin gry. Niestety z czasem zaczyna wkradać się więcej znużenia i frustracji. O ile bowiem pierwsze poziomy mają dość wyraźnie zaznaczone portale, tak im dalej w las, tym ich szukanie zaczyna przypominać szukanie igły w stogu siana.
Nie pomaga wcale brak jakiejkolwiek mapy czy choćby kompasu ułatwiającego poruszanie się w wybranym kierunku. Każdorazowy zgon cofa nas do ostatniego portalu i często jest tak, że nie pamięta się nawet drogi, którą chciałoby się wrócić w poprzednie miejsce.
Największy zawód przeżyliśmy jednak na widok zadań, a w zasadzie ich braku. Czasem po drodze napotkacie postacie NPC, które poproszą o naprawę narzędzia czy załatwienie paru potworów, ale jedno zadanie na tak olbrzymie plansze, to zdecydowanie za mało. Liczyliśmy na bardziej rozbudowane questy, wymagające przygotowywania pułapek, odpierania fal czy ratowania całych miejscowości. Żal nawet wspominać o wydarzeniach czasowych, dziejących się w danej lokacji, bo zawsze sprowadzają się one do likwidacji konkretnej liczby wrogów. Jedynym urozmaiceniem są potyczki z bossami portali, które wymagają większej współpracy drużynowej i taktyki. Ale i ich nie ma dużo, ot kilka na całą grę.
W momencie, w którym uświadomicie sobie, że oprócz budowania portali i skakania do kolejnej lokacji gra nie ma już NIC do zaoferowania Wasz entuzjazm opadnie. I albo wystarczy Wam siekanie potworów w podziemiach (nam to starczyło na całkiem długo), albo nie.
Oprawa graficzna prezentuje się widowiskowo – gdyby Minecraft tak wyglądał, jestem pewna, że przekonałby do siebie więcej graczy. Jest klockowo, ale oświetlenie i roślinność łagodzi wrażenie przebywania w świecie zbudowanym z sześcianów. Muzyka jest za to średnio rozwinięta, po paru godzinach gwarantuję, że włączycie Spotify.
Najgorzej prezentuje się jednak interfejs. Przełączanie się między zakładkami postaci/ craftingu/ inwentarza jest nieintuicyjne i trwa zbyt długo. Praca kamery przy perspektywie z trzeciej osoby woła o pomstę do nieba – zdecydowanie zalecamy od razu przełączyć się na widok FPP. Zdziwił nas też brak publicznych serwerów, gdzie można by się bawić z obcymi ludźmi – do wyboru jest tylko lokalna kooperacja na podzielonym ekranie lub tryb online dla znajomych.
Portal Knights - Ocena końcowa
-
7/10
-
4/10
-
5/10
-
7/10
Portal Knights - Podsumowanie
Jeśli w Minecraftcie przeszkadza Ci tylko rozpikselizowana oprawa wizualna – będziesz zachwycony Portal Knights. Jeśli liczyliście na wciągającą fabułę czy angażujące questy to przeżyjecie natomiast rozczarowanie. To duża piaskownica z craftingiem, ale prócz bardziej dynamicznych walk nie ma niczego odkrywczego do zaoferowania. Brak historii, brak jakiejkolwiek mapy, średnio przemyślany interfejs, eksploracja oparta o jeden schemat – to wszystko sprawia, że po kilku lub w porywach kilkunastu godzinach Portal Knights się po prostu znudzi. Możemy polecić tylko najbardziej zatwardziałym fanom sandboxów.