Z jednej strony bardzo lubię kontynuacje gier, bo ponownie można wejść w świat, który tak bardzo polubiło się wcześniej. Z drugiej jednak - za każdym razem trochę się boję, bo rzadko kiedy kontynuacja i następna część jest w stanie dorównać tej poprzedniej...
Twórcy zazwyczaj chcą tak bardzo wszystko ulepszyć, że po prostu psują, a fabuła wydaje się najmniej przez nich godnym uwagi elementem. Ale co by nie mówić – ja zdecydowanie zaliczam się do tych graczy, którzy mimo wszystko cieszą się z kolejnej części i raczej unikają narzekania. Wspominam o tym dlatego, że przeglądając opinie o najnowszej części „Mafii” mało brakowało, a w ogóle bym sobie darowała granie – tak bardzo beznadziejna miała być. I może faktycznie nie powoduje miłości do grobowej deski, nie znajdzie się pewnie nawet w zestawieniu moich ulubionych gier, ale wcale nie było tak tragicznie. Naprawdę.
„Mafia III” to kontynuacja kultowej już serii gier o mafii. Zaczęło się w 2002 roku od „Mafia: The City of Lost Heaven„, w 2010 pojawiła się doskonała „Mafia II”, a rok temu doczekaliśmy się trzeciej części. Każdy, kto grał w dwójkę, na pewno miał bardzo wysokie wymagania. „Mafia II” to gra, o której nie zapomina się tak łatwo. Postać głównego bohatera, Vita Scaletti jest świetnie napisana – jego rozwój w trakcie całej gry jest mocno zaznaczony i wydaje się prawdziwy – co wbrew pozorom nie jest takie łatwe do uzyskania. A przecież kluczem do sukcesu tej gry (i każdej innej) są emocje, które wzbudza główny bohater i które powodują przywiązanie do niego i przeżywanie wszystkiego, co się z nim wiąże.
„Mafia III” pod tym względem trochę zawodzi. Sama fabuła jest klasyczna – główny bohater wraca z wojny, jego rodzina zostaje zamordowana, a on się mści. Trudno jednak o inny scenariusz, kiedy robi się grę o mafii, prawda? Jednak Lincoln Clay nie jest aż tak charyzmatyczny jakbym chciała. Dużo kontrowersji wzbudzał fakt, że Clay jest czarny. Tu akurat twórcy gry zrobili krok do przodu – mafia to nie tylko biali Włosi, choć niektórym tak się może wydawać. Trójka oferuje bardzo szeroki przekrój przez różne organizacje przestępcze, a taka różnorodność zawsze dodaje dynamiki do rozgrywki.
Sam Lincoln przegrywa jednak w starciu ze swoim przyjacielem, Johnem Donovanem. Stał się on jedną z moich ulubionych postaci drugoplanowych. Takich bohaterów właśnie lubię – miły, ładny blondyn, po którym nikt się niczego nie spodziewa, a on cały czas po cichu robi swoje. Odważny, ciut szalony, zdecydowany i z ogromnym poczuciem humoru! I powiem wam – nie raz was zaskoczy! I dla samego Donovana warto w „Mafię 3” zagrać. Przy nim Clay wypada średnio. Są momenty w których prezentuje się świetnie (a zazwyczaj są to sceny z Donovanem!), ale zbyt często miałam wrażenie, że zamiast sam decydować, wykonuje czyjeś polecenia. Czegoś w tej postaci brakuje.
Jeżdżenie to zawsze mocny punkt Mafii. Tak jest też i tym razem – do wybory mamy znakomite auta, a mkniemy przez New Bordeaux w rytm świetnej muzyki.
To właściwie mój jedyny mały zarzut do gry – że postać drugoplanowa udała im się bardziej niż główna. Cała reszta jest naprawdę bardzo w porządku. Fanów poprzednich części na pewno zaskoczą (i zadowolą) odniesienia do nich, smaczki i postacie, które można odnaleźć czy spotkać ponownie. Ale i sama konstrukcja gry widać, że jest przemyślana, bo historia rozwija się powoli. Nie zostajemy wrzuceni w środek walki, nie wymaga się od nas od razu nie wiadomo ilu interakcji. Za każdym razem, kiedy pomyślimy „Ale to już? to już wszystko? to ta gra jest TAKA?” nagle coś się zmienia i jesteśmy zaskoczeni.
I takich momentów jest kilka. Ostatecznie kończę grę z poczuciem, że jest naprawdę dobra – o ile pamiętam swoje rozczarowanie z początku rozgrywki, to pamiętam też swoje zaskoczenie i tę myśl „Oook, macie mnie”. A sam pomysł na zawiązanie akcji i rozwiązanie uważam za bardzo trafiony. O zakończeniu napiszę tylko to, że potrafi zaskoczyć.
Podsumowując – jeśli planujecie zagrać w Mafię 3 nie czytajcie żadnych komentarzy i odsuńcie wszelkie uprzedzenia na bok. Oczywiście, jest to w pewnym sensie kalka z dwójki. Oczywiście, że misje poboczne polegają na pojedź, zabij, wróć. Oczywiście, że mogli zrobić więcej, lepiej, inaczej. Mnie samej zabrakło możliwości otwartego świata i interakcji z ludźmi. Po co robić całe miasto, jeśli nie można wejść do baru i się napić, czegoś kupić, zaczepić przechodnia, odkryć jakąś małą misję, rozmawiając z kimś przypadkowym? Ale z drugiej strony, kiedy myślę o tym, co zostało zrobione, to wiem, że moje wymagania są wypadkową wszystkich innych gier, w które grałam. A
nie da się przecież zrobić gry, która miałaby wszystkie elementy, które chcemy (Oh wait! Jest przecież „Fallout”, „Skyrim” i „Wiedźmin 3” ;-)).
Mafia 3 - Ocena końcowa
-
7/10
-
9/10
-
8/10
-
7/10
Mafia 3 - Podsumowanie
Mafia 3 spełniła moje oczekiwania, głównie dzięki pomysłowi na całość. To historia, która ma początek, rozwinięcie i koniec. Wszystko ma tam sens, jest przemyślane i poukładane, tak jak trzeba. I nawet jeśli Lincoln Clay nie wzbudza jakichś gorących uczuć, warto poznać jego historię.