``A na co mi pieniądze, panie? Co innego kartki. Wie pan, na mięso bym wziął, albo na cukier. Dasz pan kartki, dołożysz tauzena, żebym miał za co wykupić i sztymuje`` - mówił robotnik Maniek w ``Alternatywach 4``. I mówili to wszyscy, którzy żyli w erze PRL. Czy ten smutny i zarazem nostalgiczny okres w dziejach polskiej historii, w którym zawsze wszystkiego brakowało da się przedstawić w grze planszowej w humorystyczny i ciekawy sposób? Zobaczcie jak pod tym kątem wypadła gra ``Reglamentacja`` od IPN.
Gdy w Polsce zakończono reglamentację, czyli kartkowy system racjonowana żywności i innych dóbr miałam jedynie 2 lata. Nie pamiętam więc z własnego doświadczenia tej surrealistycznej rzeczywistości związanej z urokiem PRL-owskiego „dobrobytu” (choć wciąż pamiętam wyjątkowy zapach pomarańczy, które co jakiś czas udawało się zdobyć). Ale moi rodzice i dziadkowie naopowiadali mi dość, bym nigdy nie tęskniła za tamtymi czasami. Nie wyobrażam sobie dziś stać przez kilka dni w kolejce za pralką (choć niektórzy co roku stoją w kolejce za nowym iPhonem!), czy wejść do sklepu, w którym skończyły się towary. Osoby, które przeżyły PRL dziś śmieją się z absurdów tamtej epoki, tak jakby to wszystko nie działo się naprawdę, a było jedynie sceną z komedii Stanisława Barei. Instytut Pamięci Narodowej kilka lat temu postanowił przypomnieć o kartkowym systemie we właściwy sobie sposób – wydając lekką i przyjemną grę planszową, którą mieliśmy okazję testować przez ostatnie miesiące.
Reglamentacja – co w pudełku?
Uwielbiam ten moment, gdy niepozorne pudełko zadziwia swoją zawartością. W przypominającym teksturą papier do owijania pudełeczku znajdziemy planszę symbolizującą ladę z miejscami do stania w kolejce, sześć drewnianych pionków, pięć drewnianych domków, kość, drewniany bączek, sześć kart zapowiedzianych wizyt, 20 kart zakupów oraz, chyba najwspanialsze z całego zestawu, 35 kartek produktów z rewersem stylizowanym właśnie na „kartki”. Przemiłym dodatkiem jest także 130-stronicowa książeczka wypełniona ciekawostkami związanymi z całym procesem reglamentacji w Polsce Ludowej. Zauważcie, że nawet instrukcja stylizowana jest na papier z czasów PRL (rany, miałam dokładnie taki sam zeszyt!).
Wszystko wykonane jest z dużą starannością – karty są śliskie i miłe w dotyku, bączek dobrze wyważony, a pudełko niesamowicie kompaktowe, ot niewiele większe od przeciętnego smartfona. Szkoda jedynie, że nie pomyślano o dodatkowych graczach. W przypadku gier familijnych piątka jest co prawda standardem, ale „Reglamentacja” jest akurat tytułem, do którego fajnie by było zaprosić większą liczbę osób.
Reglamentacja – zasady gry
„Reglamentacja” jest grą karcianą, w której kolekcjonuje się poszczególne zestawy kart, ale znajdziemy w niej też namiastkę gier licytacyjnych. Podczas przygotowania do rozgrywki każdy z graczy wybiera swój kolor pionka i losuje się kto pierwszy stanie nim w kolejce. Za nim ustawiają się wszyscy pozostali gracze. Na końcu kładzie się pionek czarny – to tzw. spekulant (taki odpowiednik NPC z gier wideo). Po przetasowaniu kart zakupów kładzie się sześć z nich przed ladą obrazkami do góry – reszta stanowi osobny, zakryty stos. Każdy z graczy otrzymuje po 1 karcie zapowiedzianej wizyty oraz pięć kartek produktów – taki zestaw jest niejawny i powinien być trzymany w ukryciu przed pozostałymi graczami. Należy przy tym pamiętać o jednej zasadzie – nigdy nie można mieć na ręce więcej niż sześć kartek produktów.
W pierwszej kolejności gracze powinni się zapoznać ze swoją kartą zapowiedzianej wizyty, gdyż to od niej zależeć będzie punktacja końcowa. Na każdej z kart znajdziemy parę symboli premiowaną podwójnie i parę wartą po jednym punkcie. Przykładowo posiadając kartę „wizyta teściowej” najkorzystniej będzie zbierać karty zakupów posiadające symbol talerza i ciasta, gdyż każdy taki symbol przyniesie dwa punkty. Celem gry jest przygotowanie się do wizyty, czyli zebranie jak największej ilości punktów. Oczywiście zbierać możemy także symbole warte jeden punkt – o tym, która strategia bardziej się opłaci zadecyduje najczęściej los, lub umiejętności negocjacyjne.
Każda runda składa się z dwóch faz – przydziału kartek i zakupów. W fazie pierwszej gracz stojący jako trzeci w kolejce dobiera dwie karty produktów z wierzchu stosu i zakręca bączek. Dopóki utrzyma się on w pionie gracz ma możliwość wymieniania się swoimi kartkami z innymi graczami.
– Kto ma czekoladę?
– Ja!
– Super, dam Ci za nią masło. Pasuje?
– Nie bardzo… potrzebuję mydło.
– Olej go, ja Ci dam dwie czekolady za buteleczkę alkoholu.
– Namówiłeś mnie! Proszę, łap alkohol.
Tak mniej więcej wygląda ta faza rozgrywki. Zauważcie, że handel wcale nie musi być dobijany w proporcji 1:1. Jeśli chcemy zdobyć wartościowy dla nas produkt, możemy nawet zaoferować dwie lub więcej kart. Warto dodać, że aktywny gracz ma prawo wymiany ze spekulantem na nową kartę z wierzchu stosu lub na jego miejsce w kolejce – w każdym z tych przypadków musi odrzucić z ręki 2 karty. Gdy bączek upadnie, przechodzimy do fazy zakupów.
W tej fazie do głosu dochodzi gracz stojący pierwszy w kolejce od strony lady sklepowej. W tym momencie może on kupić jedną kartę zakupów za odrzucenie z ręki odpowiedniego zestawu kart produktów. Przykładowo by zdobyć „coś do kawy” musi odrzucić z ręki trzy czekolady, a kupno „obiadu z trzech dań” kosztować go będzie masło, cukier i mięso. Następnie na miejsce pustej karty zakupu kładzie się kolejną. Ostatnim ruchem w turze jest przesunięcie pionka na ostatnie miejsce w kolejce. W ten sposób kolejna osoba staje się graczem numer trzy, który przechodzi znów do fazy przydziału.
Wyjątkiem jest tutaj sytuacja, w której czarny pionek, spekulant, dochodzi do pierwszego miejsca kolejki. Wówczas to on dokonuje zakupu. Jeden z graczy musi wtedy rzucić kością i odrzucić wskazaną przez nią kartę, licząc od tej leżącej najbliżej planszy. Np. jeśli wypadnie dwójka, należy odrzucić drugą kartę.
Gra toczy się do momentu, w którym zabraknie już kart zakupów do dokładania. Wtedy następuje runda finałowa – każdy z graczy otrzymuje po trzy karty produktów i podczas kręcenia bączkiem wszyscy gracze mogą wymieniać się między sobą. Gdy bączek upadnie przechodzi się do fazy zakupów począwszy od gracza znajdującego się na początku kolejki. Następnie podlicza się punkty za zakupione towary według schematu z karty zapowiedzianej wizyty. Wygrywa osoba z najwyższą liczbą punktów.
„Reglamentacja” – wrażenia z gry
„Reglamentacja” urzeka nie tylko oprawą wizualną, ale całym klimatem PRL-u. Ileż tu frustracji, gdy stojący przed Tobą w kolejce gracz właśnie zwinie Ci sprzed nosa upragniony towar. Ileż radości daje wyciągnięcie ze ze stosu brakującej do kompletu czekoladę. Zauważcie, że te zestawy budowane są z sensem. Do babki drożdżowej potrzebna jest mąka, na imieninową konsumpcję dwie czekoladki i butelka alkoholu, a do wykrochmalonej pościeli mąka i dwa kawałki mydła.
Emocjonujący jest również sam moment wymiany kart. Negocjacje bywają zaciekłe, nierzadko dochodzi do sytuacji, w której jeden z graczy obiecuje Ci za masło wszystkie skarby świata i pozmywanie po kolacji. W „Reglamentację” graliśmy zarówno z osobami po 70-stce, jak i po 50-stce. Graliśmy z naszymi rówieśnikami i nastolatkami za każdym razem czując równie wielką przyjemność.
Na koniec miła niespodzianka. „Reglamentacja” jest jedną z najtańszych gier planszowych z jakimi przyjdzie się Wam zetknąć. W sklepach internetowych znajdziecie ją już nawet za 25 zł! Tak dobrego stosunku ceny do jakości osobiście nie widziałam już bardzo, bardzo dawno. Szczerze i gorąco polecamy!
Reglamentacja - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
10/10
Reglamentacja - Podsumowanie
Jeśli nie skusi Was cudowna, nostalgiczna oprawa wizualna, proste zasady, wysoka interakcja i klimat PRL-u to niech Was chociaż skusi ta absurdalnie niska cena! „Reglamentacja” powinna się znaleźć na półce każdej rodziny – to idealny prezent dla rodziców i dziadków, ale gwarantujemy, że młodsze pokolenie będzie się przy niej równie dobrze bawiło.
User Review
( votes)Sprawdź także inne gry z motywem PRL:
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy IPN