Nie bez powodu za najpiękniejszą wieś w Polsce uważa się małopolskie Zalipie, którego domy pokrywają łowickie wzory. Widok tych kolorowych kwiatów uspokaja - niektórym może kojarzyć się z chustą babci, innym ze słowiańską, naturalną dziewczyną, a jeszcze innym po prostu z czymś bliskim, jak widok bocianiego gniazda czy jaskółki na niebie. Łowickie wzory zawitały też do gry ``Bukiet`` od wydawnictwa Nasza Księgarnia, którą pragnę polecić nie tylko paniom.
Chociaż zawsze jestem przeciwna mówieniu o wybranych gatunkach czy grach, jak o pozycjach dedykowanych danej płci, to gdy pojawia się temat prostej gry planszowej dla kobiet, „Bukiet” przychodzi mi na myśl na równi z „Niezłymi Ziółkami”, czy „Kanagawą”. Nie oznacza to, że w te tytuły nie mogą grać mężczyźni, ale że ich oprawa wizualna czy chociażby tematyka pasuje bardziej do kobiecej strony natury. Tak też jest właśnie z pozycją „Naszej Księgarni” autorstwa Woutera van Striena.
Bukiet – co w pudełku?
„Bukiet” jest typowym przedstawicielem gatunku roll & write, a zatem grą opartą na rzutach kośćmi i wykorzystywaniu specjalnych kartek do zapisywania efektów rzutu. Takie skreślanki, czy też wykreślanki, to najczęściej proste gry, które nie mają wielu elementów (patrz -> „Winnica”). W pudełku „Bukietu” również nie ma przepychu – znajdziemy tutaj 5 drewnianych ołówków, sześć niewielkich kości w odmiennych kolorach, żeton pierwszego gracza oraz dwa obfite bloczki kart.
Karty są dwustronne i występują w czterech różnych wariantach. Ponieważ gra ma istotny pierwiastek losowości, układy te nie różnią się stopniem trudności, ot po prostu zmiana planszy pomaga utrzymać większą regrywalność.
Jak w przypadku każdej gry z notesami od razu zastanawiałam się, na jak długo starczą mi takie bloczki. Każdy z nich zawiera 50 dwustronnych kart, mamy zatem aż 200 układów do rozegrania. Zakładając, że zawsze gralibyśmy w pełnym, pięcioosobowym składzie, bloczki „Bukietu” wystarczą na 40 partii. A co potem? Opcje są dwie. Albo kserujecie/drukujecie sobie takie arkusze samodzielnie, do czego zachęca sam wydawca, lub idziecie na wygodę i zamawiacie zestaw 300 arkuszy za 19,99 zł. Ta druga opcja jest o tyle ciekawa, że poza wzorem kwiatów w komplecie są także wzory diamencików i… potworków.
Bukiet – zasady gry
W „Bukiecie” wcielamy się w rolę hodowcy kwiatów, który uprawia rośliny na sześciu polach (zielone prostokąty). Kości symbolizują klientów, którzy pojawiają się co turę i składają zamówienie na ilość i rodzaj danego kwiatu – np. różowa kość z wynikiem trzy, to klient, który prosi o trzy różowe kwiaty. Trudność polega na tym, że z pól jednorazowo ścina się tylko te rośliny, które rosną obok siebie w poziomie lub pionie. Taak, dokładnie tak jak w grach typu „dopasuj trzy”, z tym, że tutaj możemy wykreślać nawet pojedyncze kwiatki.
No dobrze, ale przecież nie zawsze uda się spełnić wymaganie klienta, zwłaszcza, że rywale będą bez przerwy sprzątać nam sprzed nosa najlepsze kąski. Gdy nie uda się wykonać ruchu, czyli wykreślić kwiatów o tej samej liczbie i kolorze wskazanych przez kość, można skreślić dowolny, inny kwiatek, ale za każdy taki błąd otrzymamy od razu ujemny punkt. Przykładowo, musimy zrealizować zamówienie na 6 czerwonych kwiatów. Na żadnym polu nie rosną grupy sześciu tych samych roślin. Posiłkować można się albo kwiatkami białymi, które pełnią rolę jokerów i dopasowują się do każdego koloru, lub możemy np. zaznaczyć cztery kwiaty czerwone i dwa żółte obok. Ponieważ liczba na zamówieniu się zgadza, ale nie pasują dwa kolory, otrzymujemy minus 2 punkty.
OK, wiecie już czego należy unikać, ale za co w „Bukiecie” w ogóle otrzymuje się punkty dodatnie? Kluczem do zwycięstwa jest szybkość realizowania zamówień. W grze występuje pięć kolorów kwiatów. Osoba, która pierwsza wykreśli ze swojego arkusza wszystkie kwiaty w jednym kolorze otrzymuje od razu 7 punktów. Kolejna osoba, która zetnie wszystkie kwiaty tego koloru otrzyma 5 punktów, a trzecia – trzy punkty. Czwarta i piąta osoba w kolejności nie otrzyma zatem żadnych punktów, jeżeli ubiegną ją przeciwnicy.
Dodatkowe punkty otrzymuje się także za ścięcie całego pola i tutaj nie trzeba się już ścigać z pozostałymi graczami. Gdy zbierzemy kwiaty z pierwszego, dowolnego pola, otrzymamy od razu 3 punkty. Każde kolejne pole da nam odpowiednio 4, 5 i 6 punktów. Maksymalnie więc za cztery pola da się zgarnąć aż 18 punktów.
Aż 3 punkty bonusowe otrzymamy również wtedy, gdy będziemy posiadać najmniej błędnych zamówień ze wszystkich graczy!
Samo przygotowanie gry i przebieg tury jest banalny. Każdy otrzymuje swój arkusz (można umówić się, że wszyscy korzystają z tego samego układu lub nie) i ołówek, a pierwszy gracz żeton gracza rozpoczynającego.Gracz rozpoczynający przerzuca wszystkie kości i wybiera jedną, po czym skreśla kwiaty zgodnie z regułami gry. Następny gracz wybiera kość z pozostałych i tak dalej. Gdy ostatni gracz pobierze kość, żeton gracza rozpoczynającego przekazuje się kolejnej osobie i następuje druga runda.
Gra kończy się wtedy, gdy którykolwiek z graczy zdobędzie punkty za 3 kolory kwiatów lub kiedy skreśli 4 pola.
Wariant dla pojedynczego gracza
Jeżeli nie macie z kim grać – nic straconego. „Bukiet” ma także tryb dla pojedynczego gracza, który różni się tylko paroma detalami. Po pierwsze, jokery out – nie używamy w tym trybie białej kości. Po drugie cała zabawa trwa jedynie 8 tur, czyli przerzutów. Z każdego przerzutu możemy wybrać dwie dowolne kości. Za zebranie kwiatów jednego koloru zawsze otrzymujemy tutaj 5 punktów. I to w zasadzie tyle! Zapisujemy punktację końcową uwzględniając też wypełnione pola i złe zamówienia i próbujemy pobić swój wynik.
Bukiet – wrażenia z gry
Nie jestem przesadną fanką gier kościanych, bo najczęściej mają one zabójczą losowość, a lubię, gdy więcej zależy od moich decyzji niż od szczęścia. „Bukiet” jest losowy i to mocno, gdyż tylko raz na kilka tur mamy okazję być pierwszym graczem, który ma pełną pulę wyboru. Im dalej w kolejce się znajdujemy, tym pozostaje nam tylko liczyć na niełaskę przeciwników. ALE mimo to, wciąż możemy sobie w tej grze co nieco zaplanować.
Od pierwszych dwóch, trzech dobrań bardzo wiele zależy, ponieważ w miarę upływu czasu sytuacja na arkuszu zaczyna robić się coraz trudniejsza. Kwiatów o sporych zagonach brakuje, bo chełpliwie rzuciliśmy się na nie na początku, a tu jak na złość wypadają same piątki czy szóstki. W tych pierwszych turach powinniśmy zatem wyłapać, jakie kwiaty zaczynają zbierać nasi rywale i w trakcie kolejnych rund zwracać już nie tylko uwagę na własny arkusz, ale też i na arkusze przeciwników, ponieważ może się okazać, że jeżeli odpuścimy dany kolor kości, to zablokujemy rywala i przysporzymy mu minusowych punktów.
Kolejna sprawa to kwestia tego, w jaki sposób podejdziemy do kości dających ujemne punkty. W naszym gronie jak ognia unikaliśmy szóstek, ponieważ takiego wyniku nie da się użyć bez błędu. Dopiero grając z zupełnie obcymi ludźmi, na turnieju podczas Planszówek na Narodowym w Warszawie, oczy wyszły mi z orbit, gdy zobaczyłam, że na te szóstki zawodniczki się wręcz rzucały. Dlaczego, zapytacie? Otóż ich zdaniem, taka strategia pozwalała bardzo szybko zapełnić większy obszar pola. W teorii ma to sens. W praktyce, nie okazała się wcale skuteczniejsza od mojej taktyki.
W „Bukiecie” nie ma jednej strategii na zwycięstwo, ponieważ nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani wyników na kościach, ani tego, co zrobią inni gracze. Tak – to trochę, jak hmmm… granie w ruletkę. Wiemy jakie liczby mogą wypaść i jakie kolory i w miarę upływu czasu możemy określić nieduże prawdopodobieństwo danego wyniku, ale nadal – fortuna może nas zaskoczyć. To nie wszystkim może odpowiadać. Mi w teorii też nie powinno, a jednak jakimś cudem, czy to za sprawą ładnego wykonania, czy to za sprawą poczucia, że duża losowość to też duża sprawiedliwość, „Bukiet” jednak mi się podoba i chętnie do niego wracam (zresztą nie tylko ja, bo cała rodzina go bardzo lubi).
Myślę, że „Bukiet” uwiedzie amatorów po prostu przystępnymi zasadami, lekką mechaniką, nutą hazardu i rzecz jasna pięknymi arkuszami kwiatów. Ale i gracze, którzy na co dzień cisną w poważne gry euro czy ameri na pewno będą także potrafili się dobrze zrelaksować. Bo „Bukiet” jest właśnie taki, jak łużyckie wzory – niby nie jest to nic, czego byśmy nie widzieli wcześniej, ale bardzo miło się z nim obcuje.
Dodatkowym atutem jest wariant dla pojedynczego gracza, który można rozegrać w 5-10 minut i który zapewnia także sporo emocji. Jeżeli macie już „Bukiet”, pochwalcie się swoimi wynikami – ja nie przebiłam nigdy 20 punktów. A jeżeli nie macie, to gorąco polecam, zwłaszcza, że w cenie 30 zł trudno o bardziej uniwersalną grę tego gatunku.
Bukiet - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
6/10
-
8/10
-
8/10
Bukiet - Podsumowanie
Jeżeli szukasz przyjemnej gry z wykreślaniem elementów o estetycznym wzornictwie i z opcją zabawy zarówno w gronie do pięciu osób jak i w trybie solo, to za cenę ok. 30 zł lepszej gry roll & write raczej w Polsce nie znajdziesz.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry w formie uniwersalnego prezentu (albo zamiast kwiatów dla kobiet :D)
- lubisz wykreślanki
- losowość Ci nie przeszkadza
- masz ograniczony budżet, a szukasz regrywalnej pozycji
- szukasz gry z opcją dla 1 gracza
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- drażni Cię wysoka losowość
- wolisz bardziej wyrafinowaną negatywną interakcję
User Review
( votes)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia