Do tej gry podchodziliśmy jak pies do jeża. Polityka jest dla nas wręcz antonimem wspólnej zabawy przy stole. Ale wiecie co? W praktyce okazało się, że ``Afera na Wiejskiej`` daje tyle fajnych emocji, że po ograniu prototypu wsparliśmy kampanię i mamy nadzieję, że Wy się też skusicie.
Wiem co myślicie, gdy patrzycie na „Aferę na Wiejskiej” – Ależ to szara, smutna i nijaka gra! Jeszcze zamiast przenosić nas do fantastycznych krain, opowiada o polityce, od której większość woli trzymać się jak najdalej. – Ja też tak myślałam i z wielkimi obawami brałam do rąk prototyp. Na szczęście, jest to niezwykły przykład gry, która choć wcale na to nie wygląda, to bawi nawet bardziej niż wiele innych, na pozór bardziej zaawansowanych i dopieszczonych produkcji.
Afera na Wiejskiej – Co w pudełku?
W przygotowanie tego prototypu twórca włożył sporo pracy. Plansza jest drukowana na sztywnym kartonie, karty także nie odbiegają jakością od tych, które standardowo wykorzystywane są w grach. Jedynie tekturowe żetony za szybko się zginały i tutaj istotnie przydałby się materiał lepszej jakości. Finalna wersja ma mieć planszę dzieloną na 2 części i składaną jak puzzel dzięki czemu będzie można rozszerzać ją o kolejne dodatki.
Ze wszystkich elementów plansza wypada zdecydowanie najgorzej ze względu na samą ilustrację. Jest szara, do tego prezentuje pijanego polityka jednoznacznie kojarzącego się z naszym byłym prezydentem i policjanta. Taki motyw mocno odpycha od gry – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Karty losu prezentują się już nieco lepiej, choć stylistycznie nie trafiły w nasz gust.
W pudełku znajdziemy 80 kart afer, 48 kart losu, po 20 kart kiełbas wyborczych dla trzech stronnictw i po 3 karty akcji specjalnych dla danego ugrupowania politycznego. Do tego otrzymujemy też 100 żetonów poparcia podzielonych na 6 kategorii, cztery pionki graczy, 2 kości, podkładkę pod karty, znacznik tury i laski marszałkowskiej. Sporo tego jak na grę za 99 zł.
Afera na Wiejskiej – Zasady gry
Gra podzielona jest na 10 rund. Aby wygrać należy na końcu posiadać jak największy elektorat, czyli żetony poparcia. Ich kolor przy podliczaniu punktów jest zupełnie nie istotny, każdy jest wart dokładnie 1 punkt. Na wstępie każdy z graczy wybiera swoją partię i otrzymuje 3 karty akcji specjalnych oraz niewielką liczbę żetonów. Reszta stanowi pulę wspólną, która czeka na środku planszy.
W każdej turze gracze dobierają na rękę po jednej karcie kiełbasy wyborczej w kolorze zgodnym z partią oraz jedną kartę afery. Następnie kolejno każdy z graczy rzuca kośćmi i przesuwa swój pionek dwa razy – najpierw zatrzymuje się na polu wskazanym przez jedną z kości, potem na polu wskazanej przez drugą kość (kolejność bez znaczenia, gracz sam wybiera co mu bardziej pasuje).
Na każdym polu rozpatruje się akcje. Niektóre pozwalają na dobranie żetonów elektoratu, inne pozwalają dociągnąć karty losu skrywające pozytywne lub negatywne efekty, a niektóre wymagają rozpatrzenia kolejnego rzutu kością i zastosowania się do efektu pola (utrata elektoratu, pozyskanie, strata kolejki itp.).
Następnie przechodzi się do fazy kiełbasy wyborczej. Tutaj wyrzuca się kartę kiełbasy na stół (lub dwie karty tego samego koloru) i pobiera wskazane przez nią żetony. Jeśli pula się skończy wówczas następuje najciekawszy element gry, czyli podebranie żetonów dowolnym przeciwnikom.
Ostatnią fazą każdej rundy jest faza afer, w której wyrzuca się kartę afery (lub maksymalnie 3 jednego koloru), na przeciwnika. Wówczas musi on odrzucić ze swojego zbioru wskazane przez kartę żetony. Następnie przesuwa się znacznik rundy i rozpoczyna fazę od dobierania nowych kart.
Afera na Wiejskiej – Wrażenia z gry
Pierwsze co nas uderzyło tuż po bardzo wysokiej jakości wykonania elementów prototypu to przejrzysta i jasno napisana instrukcja, która szybko pozwoliła nam zapoznać się z zasadami. Serio, niektórzy wydawcy mogliby z pana Wojtka Budziosza brać przykład. Początkowo, zanim doszliśmy do fazy kiełbas wyborczy i fazy afer, myśleliśmy, że będzie to tylko prosta, klasyczna gra z gatunku „rzuć kością, przesuń się pionkiem po planszy, wykonaj akcję”. I jakby nie patrzeć to istotnie, gra sprowadza się głównie do tego, ALE…
Gdy tylko dochodzi się do fazy kiełbasy wyborczej, czyli pobierania żetonów z puli wychodzi na jaw największa zaleta tej gry – negatywna interakcja. Wbrew pozorom to nie pierwszy gracz ma tutaj największą korzyść, a ten ostatni, ponieważ to on najczęściej zabiera już żetony nie ze środka planszy, a od poszczególnych rywali. Oj, jakich wrogów można sobie w ten sposób narobić… Zdarzały się błagalne jęki, przekleństwa, szturchnięcia pod stołem. Jak tu się bowiem nie irytować kiedy ze zdobytych 10 żetonów traci się w jednej kolejce 20, bo wszyscy się na Ciebie uwzięli.
Zemsta jest jednak nie mniej słodsza od walki o elektorat. W fazie afer ma się bowiem okazję do „odbicia piłeczki”. W miarę postępów w grze emocje również zaczynają wzrastać, bo wspólna pula żetonów się kurczy, afer w rękach przybywa, a różne efekty z kart losu pozwalają niekiedy przechylić szalę zwycięstwa. Tak jak początkowo staraliśmy się na polach losu nie stawać, tak później wręcz odwrotnie – spodobała nam się adrenalina przy ciągnięciu karty (a nuż widelec wyciągnie się sojusznika, który co rundę będzie powiększał elektorat!) i radość na widok przeciwnika, który właśnie pożegnał się z zachomikowanymi kiełbasami. Pamiętajcie, że karty afer są bardzo istotne i należy je rzucać z rozwagą tzn. sprawdzać, któremu graczowi uda się odjąć najwięcej żetonów.
Co byśmy zmienili w tej grze? Przede wszystkim przydałoby się ciut większe urozmaicenie pól na planszy. Mam tu na myśli te lokacje, w których rzuca się kością by rozpatrzyć efekt. Po kilku kolejkach robi się to dość nużące. Przydałyby się akcje w stylu „przejmij wszystkie żetony inteligencji od graczy” lub „dobierz sojusznika z talii kart losu”. Dodalibyśmy też więcej pól losu. Przydałoby się też zwiększyć podstawową wersję gry o jeszcze jednego gracza, ale z drugiej strony wiemy, że da się to nadrobić dodatkiem „Święto Belzebuba”, który nie omieszkaliśmy z tego właśnie względu zakupić.
Humor jest jak najbardziej w porządku i wywołuje zabawne komentarze przy stole („Wypchaj się z tym swoim Bolkiem”, „O ja, wyciągnąłem Chytrą babę z Radomia! Zniszczę Was!”), natomiast największym mankamentem gry jest oprawa wizualna. Rozumiem co chciano osiągnąć taką minimalistyczną, nieco karykaturalną kreską, ale boję się, że to właśnie przez szarość i odrzucającą grafikę na głównej planszy większość graczy przejdzie Wobec tej gry obojętnie. I tylko z tego powodu uważam, że pani Nina Skorus mogłaby przerobić przynajmniej tę główną ilustrację.
Na ten moment kampania zebrała dopiero 1200 z wymaganych 35 tysięcy złotych. Widzę jak pięknie na wspieram.to poradzili sobie twórcy „Penny Dreadfun” czy wcześniej Wookie z „Valhallą” i serce mnie aż boli, gdy widzę jak zbiórka „Afery na Wiejskiej” idzie jak krew z nosa.
To jest naprawdę fajny tytuł i gwarantuję Wam, że jeśli lubicie gry z negatywną interakcją, których nie trzeba tłumaczyć pół godziny ani rozkładać kolejnych kilkanaście minut to również i Wam przypadnie ona do gustu.
Ponieważ jest to prototyp z ostateczną oceną wstrzymujemy się do momentu wprowadzenia gry na rynek.